czwartek, 26 lipca 2012

ogniskowy grill

Stęsknieni, spotykamy się z Pablami późnym popołudniem i na tarasiku rozkładamy grilla. Ciągle jednak ta sama paczka brykietu w zasobach domowych pozostała. Z rozpaleniem oczywiście kłopoty. Ale to nie problem dla Pabla - dwumetrowego skauta. Zbiera suche gałązki spod wspólnej z sąsiadami sosenki, jeszcze suche, bo w drodze powrotnej z jednego końca posiadłości na tarasik łapie go grubokroplisty, choć dość krótki, deszcz, który przynosi, ku uciesze Niesforków i Pablówny, symbol starego przymierza - tęczę.

Pablo rozpala w grillu ognisko, ja szukam łopaty, żeby w razie czego piaskiem gasić zbyt duży ogień, aby przez przypadek nie puścić chałupy z dymem. Pod ogniskiem, a nie dzięki toksycznej rozpałce, brykiet się rozpala i długo żarzy, a my na tarasiku powstrzymujemy się przed instynktowymi odruchami i cierpliwie czekamy na kawałeczek marcheweczki, pieczarki, cukinii czy cebulki. I tak sobie do późna, wśród barwnych opowieści, z radością biesiadujemy.






4 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Witaj ;)
      Tu Cię zaskoczę - komary były wczoraj tylko tematem krótkiej rozmowy. Wszyscy wyraziliśmy swoje zdumienie i zachwyt - nie ma ich wcale!!!
      Za to sporo łaskoczących much ;)

      Usuń
  2. następnym razem się wpraszamy !!!

    OdpowiedzUsuń