sobota, 30 czerwca 2012

a jutro?

Jak było mroźno, to było źle. Ale jak jest upalnie to chyba jest jeszcze gorzej. Przy mrozie to można nosa z domu nie wystawiać i może być milutko, ale przy upale to cały dom i tak się nagrzewa i komfortowa pozostaje tylko piwnica. Chyba się tam jutro przeprowadzimy.

Najstarszego Niesfornego Aniołka już jutro wysyłamy na wakacje. Kiedyś to tylko słyszałam, że ktoś jedzie z miasta na wieś do dziadków, a tu - jedzie chłopak ze wsi do miasta. Pooddycha trochę miejskim powietrzem, poodwiedza różne ciekawe miejsca, mam nadzieję. Chyba że upał sprawi, że drodzy Dziadkowie, w trosce o własne zdrowie, nie będą mogli się ruszyć.

Ale zanim tam pojedzie, to jeszcze wspólnie odwiedzimy Okruszynę i Rodzinę. Świętować mamy zamiar z nimi ich okrągłą rocznicę wspólnego życia w małżeństwie.

Mam wrażenie, że jutro to będzie naprawdę wyjątkowy, pełen niespodzianek  i "gorący" dzień.

piątek, 29 czerwca 2012

wakacje


Stało się.
Pierwszy rok w szkole zakończony. Na dodatek wielkim sukcesem, a ja, przy okazji czytania oceny opisowej, dowiaduję się wielu cennych i wartościowych informacji o naszym Najstarszym Niesfornym Aniołku. Sprytnie się z nimi ukrywa, co tylko potwierdza, że określenie Niesforny w każdym momencie można wykreślić ;)
Jestem z niego dumna.

Więc uczciliśmy ten sukces - otrzymanie promocji do klasy drugiej - pysznymi lodami i kilkoma brakującymi kartami piłkarzy do kolekcji Euro 2012. A po południu trening i po nim piknik dla całych rodzin młodych zawodników, fanów piłki nożnej. I młodsze Niesforki też zadowolone i uradowane.

Dobrze, że się wakacje zaczęły, bo spać chodzimy coraz później ;)







czwartek, 28 czerwca 2012

plany

Nasza Średnia Niesforka snuła dziś plany na przyszłość.

I opowiada mi, że gdy już będzie dorosła, to wyjdzie za mąż i będzie mamą. I że jej córeczka będzie miała na imię Dosia.

I że będą nas często odwiedzali, żebym potuliła wnuczkę Dosię, tak jak ją, bo ona to bardzo lubi i na pewno córeczka Dosia też to będzie bardzo lubiła.

Wymiękłam.

środa, 27 czerwca 2012

zrozumienie

Pable przynieśli prowiant na grila, a i tak Pablowa chciała  mnie wyciągąć na pokaz naczyń Tuper-chruper. Niezbyt zachwyceni tym pomysłem nasi mężowie zakazują jakichkolwiek  zakupów, według nich, niepotrzebnych rzeczy. Przecież oboje są znawcami kuchni i pracy w niej ;) A w ogóle to proponują nam może jakiś ruch, a najlepiej to pozostanie w domu.

Wybieramy zatem ruch. Jedziemy na pokaz rowerami (Pablowa na rowerze Mojego Drogiego Męża i jest on jakby skrojony na nią na miarę).

Tam niezłe babskie spotkanie, poczęstunek, własnej roboty likierek (oczywiście tylko na czubek języka, żeby nie było strach wracać do domu pojazdem jakże mechanicznym) i oczywiście żadnych zakupów ;) tym razem tylko zamówienie (hihihi).

A w drodze powrotnej gubię moją drogą koleżankę. Gdy wracam, aby ją odnaleźć, znajduję ją w rowie. Okazało się, że nie bardzo podobała się jej własna kreacja biało-czarna, chciała sobie dodać troszkę koloru, zielonego.

wtorek, 26 czerwca 2012

atrybut

To chyba tylko u nas jest możliwe. To znaczy w naszym domu.
Wstajemy z łóżek zawsze o pół minuty za późno, a następnie jest wielka zawierucha, gdy trzeba wychodzić z domu i z reguły jesteśmy przeważnie wszędzie o pięć minut za późno. Ciekawe, nie?
Ale dzisiejsza sytuacja pobiła całą plejadę tych różnych okoliczności.

Wyobraźcie sobie, że w ostatnim tygodniu roku szkolnego nasz Najstarszy Niesforny Aniołek poszedł do szkoły bez.... tornistra!!!
Jako że jesteśmy przeszkolonymi ostatnio rodzicami  w zakresie wychowywania dzieci ;) wypadałoby zastosować w tych konkretnych warunkach naturalne konsekwencje i zostawić Niesforka bez tornistra na lekcjach.
Mój Drogi Mąż zorientowawszy się pod szkołą, że dzieciak idzie doń bez niczego, szybko konsultuje się ze mną. Tak, potwierdzam, że naturalne konsekwencje były by tu najlepsze, ale co on miałby tam robić przez pół dnia, no i co na to pani? I potem to ja będę miała tego konsekwencje, bo będzie musiał nadrobić zaległości (właściwie, to i tak nic już się nie dzieje w szkole) i będę musiała tego dopilnować!!!
A poza tym, będąc przewidującą, nie chcę dopuścić, aby spodobało mu się "zapominanie" tornistra do szkoły.

Szybka weryfikacja sytuacji spowodowała tyle, że Mój Drogi Mąż uprzedza panią, iż mamusia dostarczy atrybut pierwszoklasisty z małym opóźnieniem.

Wychowywanie to poważna sprawa, o tylu rzeczach trzeba pamiętać, nawet o tornistrze.

poniedziałek, 25 czerwca 2012

już niedługo

Czuć wakacjami.

Pablowa, strzaskana słońcem i zachwycona wypoczynkiem, odwiedziła nas dzisiaj z prezentami. Oliwa prosto z Krety i aromatyczne przyprawy pachnące na całą otwartą kuchnię. Chyba chciałabym też odwiedzić Grecję. Zapiszę to w moich planach marzeń w kategorii - właściwie możliwe do zrealizowania ;)

W pracy wszyscy mówią o urlopach, każdy chce jak najwięcej i w jak najbardziej wakacyjnym terminie. My również "walczymy" o termin. Walczymy o trzy tygodnie w jednym ciągu. Wszyscy patrzą na nas "spode łba".

Niestety, z przyczyn od nas niezależnych, nie będziemy mogli odwiedzić całą rodzinką  rodzinki mojej Sisterki , która dawno, dawno temu wyemigrowała do kraju Szekspira i chyba nie ma zamiaru w najbliższym czasie tu wrócić. Co znaczy, że jest jej (właściwie powinnam powiedzieć im) dobrze.
No i dobrze.

W okolicy pojawiają się nowe twarze młodych ludzi. Chyba już nie muszą ślęczeć nad książkami, ale też im trochę czasu szkoda na ślęczenie przed komputerem, co cieszy.

A ja z niecierpliwością czekam na pierwsze świadectwo naszego Niesforka. Nie mam w tej kwestii doświadczeń, czy powinniśmy jakoś szczególnie zareagować? przygotować się? uczcić?
Macie może jakieś sugestie?

sobota, 23 czerwca 2012

bezcenne

To był naprawdę wyjątkowy dzień!
Przede wszystkim dlatego, że wypadł on w sobotę. Niesforki więc już od rana szykowały laurki dla Tatusia:



 a Tatuś po prostu miał dla nich czas:



A później Tatuś postanowił sprawić nam wszystkim radość i zabrał nas na spontaniczną wycieczkę do Wrocławia, gdzie mogłam zobaczyć się z moim drogim Tatą, Bratem i Bratankami.

Takie chwile - bezcenne.


Chwile bezcenne chwilami bezcennymi, ale dzisiejsze stwierdzenia Najmłodszego Niesfornego Aniołka też zaskoczyły nas. Niesforek bowiem nie chciał przyjąć do wiadomości, że czegoś tam nie kupimy, bo akurat nie mamy przy sobie pieniędzy. Więc tonem pouczającym poinformował nas: no to pieniądze można kupić!

Ciekawe, czy też wie, na jaki procent?


piątek, 22 czerwca 2012

ironia technologii

Po raz pierwszy, przy wyborze telefonu, kieruję się gadżetem, a nie designem. I troszkę mi z tym dziwnie, że to nie jakiś zgrabny telefonik do damskiej torebki, tylko spory jabłkowy sprzęt.
Ale gadżet gadżetem, a ja i tak zatrzymałam się kilka generacji w tył i na przykład nie potrafię skopiować sobie kontaktów.

Więc jestem posiadaczką cudownego telefonu z różnymi możliwościami, po prostu bajerem - otwartym oknem na świat. A w tym otwartym oknie jestem jakby odcięta od świata, bo nie mam kontaktów. Z małymi wyjątkami kilku osób, które do mnie zadzwoniły ale chyba nie wypada mi  do nich ciągle dzwonić i mówić: chciałam sobie z kimś pogadać, a tylko Ty dałaś się namierzyć, wiec padło na Ciebie ;). Pociesza mnie Mój Drogi Mąż, że te kontakty co ma, to mi udostępni ;) i uspakaja, że na pewno ktoś da radę odzyskać moje.

A przyczyną tego, że ich nie mam było moje wyczerpanie i zbyt późne, i dla niektórych, właściwie już niespodziewane dotarcie do pracy. Nasz Doradca po porostu uruchomił nową kartę, a stara w międzyczasie przestała działać - tak mała niespodzianka.

Więc, za przykładem mojej Idolki, apeluję do Was - dzwońcie i piszczcie sms-y do mnie.

Pozdrawiam ;)

czwartek, 21 czerwca 2012

potrzeba

Nawałnica wielu zajęć i stresów przyblokowała mnie na kilka dni wystarczająco skutecznie, że nawet pozdrowienia Was mi nie wyszły. Wybaczcie ;)

Z rożnych powodów jakoś nie wychodzi nam też zagospodarowanie przestrzenne naszej posiadłości. Jednym z nich jest brak pana umówionego z nami od zeszłego roku i co chwila zmieniającego termin. A że w okolicy nie ma zbyt wielu konkurentów, więc stosuje metody monopolistyczne i tak czas mija. Na szczęście nad tym nie ubolewamy, bo po wprowadzeniu reformy i nowej ustawy refundacyjnej, na niej właśnie tracimy zdrowie i energię, i ich resztki, to na pewno, mamy zamiar zachować na coś bardziej przyjemnego, niż zakładanie ogródka i ściganie pana. Pan jednak czuje, że można się z nami, nie rozmawiając, dogadać i łapie inne chałturki jedna za drugą. Sami jesteśmy sobie temu winni, bo go "nie gnębimy". Ale! Nie jesteśmy przynajmniej powodem jego stresu i napiętego harmonogramu zajęć. I tego się trzymamy ;)

 Nadszedł  jednak ten czas, że generalnie wszyscy mamy dosyć tego naszego obejścia w stanie "to zrobimy innym razem", bo nasze  Niesforne Aniołki wzięły dziś sprawy w swoje ręce. Najmłodszy kosił nieobecną trawę:

Trzeba też dodać, ze ta jego kosiarka robi naprawdę niezły hałas.

a starsze przygotowały rabatkę z naszych polnych, a jednak ogrodowych, kwiatów:

Piękna rabatka ;)
A tak realnie, to nam wychodzi, że w tym roku nie doczekamy się pięknego, spełniającego wszystkich oczekiwania, ogródka. Przecież nadchodzą wakacje i kto tu sobie będzie ogródkiem głowę zawracał.
Na pewno nie ja ;)

niedziela, 17 czerwca 2012

początek imprezy?

Weekend spędziliśmy razem z Moim Drogim Mężem w klimatycznym Wrocławiu. W końcu to wyjątkowy dla tej metropolii czas. Ostatni mecz w tych rozgrywkach Euro we Wrocławiu i mecz naszej reprezentacji, niestety, jak się okazało, też ostatni.

Nie, nie, nie obserwowaliśmy tego meczu bezpośrednio na stadionie. Byliśmy natomiast w wyjątkowej strefie kibica u Opalonych. Trzeba przyznać, że zgromadzone tam towarzystwo było wyśmienicie przygotowane do tego starcia. Kibice pierwsza klasa - stroje, kołatki, trąbki, malunki, szaliki i tak jak każdy, miało wielkie oczekiwania. Chociaż do końca nie wiem, czy to były oczekiwania, czy raczej odrobinka nadziei, że jednak tym razem się uda :(

Podobnie, jak meczu z Rosją, nie wytrzymałam i nie mogłam go ze spokojem oglądać. Większość czasu spędziłam na balkonie i jak patrzyłam, gdy miny obecnych w tej strefie obserwatorów pomału robią się nietęgie i opada im cały entuzjazm, to aż żal mi się zrobiło tych naszych zawodników, bo im chyba też nie było na tym boisku łatwo. My gromadnie zebraliśmy się w sobie i pod koniec meczu śpiewaliśmy dla naszych głośno i donośnie, ale czy oni potrafili się zmobilizować, czy miał ich kto poderwać do jeszcze chwilowego wysiłku?

Troszkę mi szkoda przegranej, ale z drugiej strony cały stres mają już za sobą. Od tej pory mogą spokojnie uczestniczyć w Euro i się dobrze bawić ;)

piątek, 15 czerwca 2012

nieoceniona pomoc

Konieczność wyjścia Mojego Drogiego Męża do pracy o nieludzko wczesnej godzinie, spowodowała, że pozostałam sama na polu bitwy. Bitwy z czasem, aby zdążyć dowieźć dzieci do placówek. Najbardziej z tego był zadowolony Najmłodszy Niesforny Aniołek, bo dzięki temu mógł na chwilę wyjść z domowego aresztu. Jako coraz bardziej doświadczona i zaradna mama zrobiłam rano zbiórkę i wyjaśniłam Niesforkom, co, kto i w jakiej kolejności ma zrobić. Wszyscy pokiwali głowami ze zrozumieniem, pobiegli do swoich zadań (ja również) i .... utknęli. Nie wiem, jak te dzieciaki to robią, ale mają wyjątkowy talent do zajmowania się zupełnie czymś innym niż powinni.

Czas niestety nie był dziś dla nas miły i mam wrażenie, że przyspieszył. Nic to, nie zrażam się. Już nie proszę każdego o jakąś konkretną, jedną rzecz tylko wysyłam towarzystwo gromadnie do mycia zębów a  Najstarszy zobowiązuje się do pomocy przy nakładaniu pasty na szczoteczki. Gdy słyszę, że akcja (dość głośna i pełna śmiechu) zostaje zakończona, okazuje się, że młodszą dwójkę należy znowu przebrać, bo nie tylko ząbki zostały umyte, ale czyste ubrania zostały również wyprane. Dawno tak wylewnie zębów nie myli ;)

W drodze do szkoły Najstarszy się dopytuje, czy udało mu się w czymś pomóc? Czy jestem zadowolona, że umył Maluchom zęby? Oczywiście że wyraziłam swoją wielką wdzięczność, choć zdziwiłam się, bo wcale nie miał im tych zębów myć, a gdyby je sami myli to pewnie by się tak nie pochlapali. Nic to.
Po chwili Najstarszy Niesforny Aniołek przypomina sobie: Ale ja zębów zapomniałem umyć!

Tak, o czym to ja mówiłam?

czwartek, 14 czerwca 2012

upodobania

Zostałam specjalistką od wyścigów samochodowych. Moje auto jest żółte i wygląda jak ciężarówka, ale zdaniem Najmłodszego Niesfornego Aniołka jest drugim co do prędkości samochodem na świecie, bo właścicielem najszybszego jest oczywiście on.

Prawdę mówiąc, to mam dosyć ospy!!! Jeszcze tak ze 4 dni i będzie dobrze. Najmłodszy Niesforek, uwięziony w domu, zaczyna marudzić i widać, że podobnie jak mama, nie należy do osób, które bardzo lubią przebywać w domu. Woli jak coś się dzieje, można gdzieś wyjść, pojeździć na rowerku, odprowadzić brata na trening. Takie tam nic, a jednak.

Podczas gdy w domu "nudy", Średni Niesforny Aniołek  wróciwszy do przedszkola odnawia zerwane na dwa i pół tygodnia relacje i oznajmia mi, że ona to bardzo kocha Mateuszka. No, no. Więc to tak zaczynają się takie historie. Ciekawe jak długo ;)
No dobrze.
I przypomina mi się dowcip.
Łatwiej jest mieć syna niż córkę.
Bo mając syna musisz pilnować jednego chłopaka w mieście, a mając córkę musisz pilnować wszystkich chłopaków w mieście ;)

Ale zaraz, to ona przecież kocha... Łoj, będzie ciekawie ;)




wtorek, 12 czerwca 2012

euro emocje

Wcale się nie znam na piłce nożnej, ale nerwowo nie wytrzymuję meczu Polska - Rosja i wychodzę z niego.
Jak to w naszej okolicy mówią: Dwudziestu dwóch zawodników biega za jedną piłką, a i tak Niemcy wygrają.
Tak czy inaczej, kciuki trzymam za naszych.
Najstarszy Niesforny Aniołek uświadamia mnie, który z zawodników, to który. Chętnie by obejrzał mecz do końca, ale poranne obowiązki mu na to nie pozwalają. Całe szczęście to rozumie.
Póki co 1:1.
Brzmi nieźle.

niedziela, 10 czerwca 2012

zwyczaje

Według naszych dzieci (na razie tylko starszej dwójki) powrót do domu z przejażdżki rowerowej w strugach deszczu to wielka przygoda! Wygląda na to, że nadszedł dla nas czas na trening. (Łojejku!) Nie no, maratonów nie będziemy przecież biegać, ale deszcz nam już nie straszny. Bardzo mnie to cieszy i mam nadzieję, że Najmłodszemu, kiedy biała ospa go już opuści, też się to spodoba. Chociaż on jest taki uparciuszek i przekorny ananas, że może specjalnie okazywać niezadowolenie, gdy mu kropelka na nos spadnie. Ale pożyjemy, zobaczymy.

Z konieczności jednak dzień spędzamy w podziałach na grupy. W dwóch rożnych grupach idziemy do Kościoła, podzieleni na grupy na spacerki. I tylko posiłki gromadzą nas przy stole.
A ja się rozczulam Mojego Drogiego Męża ojcowską czułością, cierpliwością i determinacją, gdy karmi nasze Pisklątka szprotkami. Niektórzy szprotki jedzą w całości, inny tylko głowy im odrywają, ale nie my ;) My szprotki rozbrajamy, tzn. Mój Drogi Mąż. Oddziela wszystko, podaje Ptaszkom samo mięsko. A one przekrzykują się wołając: jeszcze! I tak im mija godzinna kolacja ;) Wszyscy bardzo to lubią, a ja najbardziej patrzeć na nich. I z tego zapatrzenia niestety nie zdążyłam się załapać na żadną szprotkę. Widać miałam kiepską siłę przebicia ;)

sobota, 9 czerwca 2012

przed skorzami [czyt. s-k-o-r-z-a-m-i]

Jako wkupne na dzisiejszą Euro-imprezę do naszej strefy kibica Pablo przyniósł pełen karton czereśni. Odwiedził właśnie swojego Tatę, który nie lubi, gdy te pyszne owoce zjadane są przez szpaki, czyli skorze.  Tak właśnie mówią na te miłe ptaszki w okolicach Przemyśla. Więc co roku, Pablo, wysoki jak wieża, jedzie w odwiedziny do Taty mniej więcej w tym samym czasie, aby zdążyć przed szpakami. Wraca później z łupem, z którego my jesteśmy niezwykle radzi. Mam nadzieję, że nie pękniemy po tej ilości dzisiejszej nocy, tym bardziej, że chyba nie wszyscy pamiętali o tym, aby wody po nich nie pić (upssss..)

Dzięki czereśniom przypomniałam sobie, jak mój Brat, razem z kolegami, chodzili po ogródkach sąsiadów w okolicy i częstowali się świeżymi owocami, niekoniecznie za wiedzą i aprobatą ich właścicieli. I pewnego razu opowiedział mi historię, jak to właśnie siedzieli sobie na drzewie i delektowali się soczystymi owocami, gdy ktoś z okna do nich krzyczy: co wy tu robicie, kim jesteście? A oni na to: szpaki!

Wniosek?
Chcesz jeść czereśnie? Musisz zdążyć przed szpakami ;-)

piątek, 8 czerwca 2012

strefa kibica

Jako że uziemieni jesteśmy przez uprzejmie nam panującą ospę i trudno jest planować sobie zajęcia poza domem, to postanowiliśmy urządzić sobie strefę kibica w domu.
Euro 2012 rozpoczęte, nawet hymn Polski wyśpiewaliśmy na stojąco.

Atmosferę podgrzewał młody sportowiec, chrześniak Mojego Drogiego Męża. Barwy narodowe wszyscy mieli na twarzach wymalowane, a największe Pablowa. I jak się okazało, ku mojemu zaskoczeniu, to ona najbardziej przeżywała karne Greków.

Sama nie wiem, dlaczego dałam się w to tak wkręcić. Akcesoriów kibica w domu co niemiara.
Nie pamiętam jednak jak się skończyły te dwa mecze, tzn. nie pamiętam wyników, ale wydaje mi się, że nie są aż tak ważne ;)





Dobrze się przy tym bawiliśmy.

Nie powiem, jak na "prawdziwy" mecz przystało, mieliśmy też małe zamieszki. Dżastina miała wstrząs mózgu, bo w głowę dostała i nie pamięta zdarzenia, tak twierdzi. Tomas i ona  są w końcu doktorami i wiedzą, co mówią. Podobno tak jest.

Ale właściwie to po co kopie się tę piłkę?

czwartek, 7 czerwca 2012

świętujemy

Nasza Niesforka dzisiaj po raz pierwszy w życiu sypała kwiaty podczas procesji Bożego Ciała.
Była tym niezwykle przejęta, nawet sama się zbudziła dużo wcześniej, żeby się nie spóźnić na procesję. Przywołało to wspomnienia z mojego dzieciństwa, kiedy to ja, w stroju komunijnym (sukience z lureksu, a lureks to taka błyszcząca podszewka, udekorowanej tiulem), też sypałam kwiaty przed tak Niezwykłą Osobą. Czułam się wtedy zaszczycona. Ona zaczyna zdecydowanie wcześniej.

Ponieważ Najmłodszy Niesforny Aniołek ma.... no cóż on może mieć? Ospę oczywiście i jakoś tak wychodzi, że to ja zostaję z nim w domu, to Mój Drogi Mąż był z Niesforką na próbie sypania kwiatów i dzisiaj też jej towarzyszył. Ze zdanej relacji brzmi, że wszyscy doskonale się odnaleźli w swoich rolach.

Wieczorem natomiast wybraliśmy się z Moim Drogim Mężem na koncert Uwielbienia w Opolu, który tylko potwierdził, że nasz Kościół jest młody duchem, z Biskupem  Andrzejem Czają na czele, który tańcem porwał ludzi zgromadzonych pod sceną do cudownej tanecznej modlitwy.

Piękny koncert, piękny cały dzień.

wtorek, 5 czerwca 2012

małe sukcesy

Z trudem wyciągnięty z łóżka Najstarszy Niesforny Aniołek przychodzi do kuchni i mówi: Mamo, mam dzisiaj przynieść do szkoły kolorowy papier techniczny, bibułę, jakieś elementy przyrody np. piasek, kamyki, gałązki...........(o zgrozo, koniec roku, w domu już nie mamy takich akcesoriów, trzeba kupić nowe!!!)
Nie trudno się domyśleć, że ręce mi opadły, tym bardziej, że dnia poprzedniego trzy razy dopytywałam się czy ma coś zadane, czy jest przygotowany do szkoły itd. W odpowiedzi usłyszałam oczywiście, że nic.
Już chciałam podniesionym głosem wygłosić kazanie i zbesztać, że przecież wczoraj o to pytałam.

I tu udało mi się spojrzeć na tę sytuację z boku. Przychodzi dzieciak do mamy rano, przypomniało mu się o swoich obowiązkach, trochę późno, ale ma zaufanie. I tu, zamiast kazania, irytacji słyszę samą siebie: Dobrze, że teraz Ci się to przypomniało, bo jeszcze pewnie zdążymy temu zaradzić.

Całe szczęście Mój Drogi Mąż gdzieś z oddali słyszał tę naszą rozmowę, albo intuicyjnie i roztropnie reaguje na słowa: Drogi Mężu, dobrze, że Niesforkowi przypomniało się, że musi przynieść takie rzeczy dzisiaj do szkoły, trzeba jeszcze pójść do sklepu i je kupić, i zebrać te elelmenty przyrody. Dacie radę to zrobić przed szkołą?
Mój Drogi Mąż spokojnym głosem, bez irytacji i kazania, odpowiada: Jasne!

A w domu cisza, spokój i Maluchy jeszcze śpią.
Jestem z nas dumna ;)

niedziela, 3 czerwca 2012

podobne różnice

Co prawda jubilatka na wczorajszym przyjęciu skończyła osiem lat, ale zaprosiła wszystkie nasze Niesforne Aniołki, na dodatek wraz z rodzicami, więc całą rodziną świetnie się bawiliśmy.
I kolejny raz widzę, jak różne od siebie są te nasze Niesforki.

Dla Najstarszego najważniejsze są wszelkie zabawy, wygłupy i rozmowy z przyjacielem. Razem zapominają o jedzeniu i piciu. Ale też jest zawsze tam, gdzie coś się dzieje, nie umknie mu żadna atrakcja, akcja, wydarzenie.
Średnia Niesforka całą sobą angażuje się we wszelkie aktywności, nawet w sprzątanie. Poza tym ciągle też kontroluje sytuację wokoło. To ona zauważa, że Najmłodszy Niesforny Aniołek przemyka się koło dorosłych i sam idzie na pomost. Przybiega więc do nas przejęta, że brat jest w niebezpieczeństwie. Co prawda woda tylko po kolana, ale gdyby Najmłodszy tam wpadł, to z pewnością by się przestraszył.
A Najmłodszy Niesforny Aniołek - no właśnie - chodzi swoimi drogami, nic sobie nie robiąc z ograniczeń i zakazów. Ma pomysł, więc go realizuje. A rodzice niech sobie nie myślą, że on będzie podobny do któregokolwiek ze swojego rodzeństwa.

Każde z nich jest absolutnie inne, z własnymi pomysłami, z innymi potrzebami, z innym temperamentem i innym sposobem komunikacji, z inną wrażliwością, z inną umiejętnością wyrażania się.
Ale za to każde z nich ma potrzebę akceptacji i zrozumienia, poczucia bezpieczeństwa, miłości, wyróżnienia, poczucia bycia kimś wyjątkowym dla nas, rodziców. Zupełnie jak ja ;)

sobota, 2 czerwca 2012

płatne prędkości

Więc wczoraj nastał ten dzień, w którym zostaliśmy pozbawieni możliwości szybkiego powrotu do domu. Najszybsza droga powrotu z pracy do domu przestała być najszybszą.
A to wszystko przez płatną autostradę.
Jestem zaskoczona ile negatywnych emocji i agresji przyniosą te, od dawna w końcu zapowiadane, bramki. A przecież wiadomo, że kierowcy są bardzo podatni i najmniejszy impuls, jakiekolwiek ograniczenie ich  swobody i wolności wywołuje lawinę przykrych słów, gestów, pośpiechu, gwałtownej jazdy. Myślą sobie, że przecież wybierając jazdę płatną autostradą dają innym zarobić i mają prawo korzystać ze starej jak świat zasady "klient nasz pan", a nie czekać na wjazd w korku (bo przecież chyba po to zrobili dwie bramki, żeby z nich korzystać, a nie jedną), a potem na zjeździe stać w drugim korku, bo z dwóch możliwych bramek czynna jest też tylko jedna, a tą jedną właśnie ktoś zablokował.
Chociaż sam przejazd nie jest drogi, to na pewno wczoraj wielu kierowców zapłaciło dużo więcej.
I mam nadzieję, że zdołali opanować złość i gniew przed powrotem do domu, że nie przenieśli tego na swoich bliskich.

A ja i tak się cieszę, że bezpłatną autostradą mogliśmy jeździć przez ponad 10 lat. A teraz, ponieważ nie jest już taka szybka, jak kiedyś, to trzeba doliczyć sobie z 5 minut na spotkania z bramkami.