Pełni optymizmu wstaliśmy zatem skoro świt i wyruszyliśmy wraz z Doktorostwem do Kuźnic, aby stamtąd wybrać się na Kasprowy Wierch.
Po przedwczorajszych przygodach i niedoskonałej formie Najmłodszego Niesfornego Aniołka i średniej Córci Doktorostwa wybraliśmy się, i owszem, ale kolejką.
Nie zapowiadało się to wcale ciekawie, ale mając bilety rodzinne, które są tańsze niż zwykłe i na dodatek mają opcję powrót, wjechaliśmy na szczyt.
Stacja meteorologiczna na Kasprowym Wierchu |
Kasprowy Wierch (1987 m npm) zdobyty ;) w gęstej mgle |
Dolina Cicha |
I w tym momencie zadecydowaliśmy gremialnie, że nie zjeżdżamy, tylko schodzimy na dół.
Świnica :) |
Droga do Murowańca |
Świnica , Kościelec, Granaty i Zielony Staw |
Tym razem udało nam się dotrzeć do Murowańca na Hali Gąsienicowej. W delikatnym deszczyku. Przez moment przeżywaliśmy chwilę grozy. Te krople deszczu były niemal traumatyczne.
Ale wszystko przeszło. Murowaniec i Tatry Wysokie żegnaliśmy z uśmiechami na twarzy.
Dotarliśmy do miejsca, które przedwczoraj wyglądało tak:
A dzisiaj wyglądało tak:)
A właściwie to było tam tak:)
Widok na Giewont z Przełęczy między Kopami.
No i Dolina Jaworzynki w pięknym słońcu.
Mimo że dzisiaj właściwie tylko schodziliśmy w dół, jesteśmy bardzo zmęczeni, ale również zachwyceni i zadowoleni. Aż szkoda, że jutro już wyjeżdżamy.
* Moja chęć zobaczenia i schodzenia Tatr pojawiła się w liceum, gdy na lekcji języka polskiego analizowaliśmy wiersz Kazimierza Przerwy-Tetmajera "Widok ze Świnicy do Doliny Wierchcichej".
Świnica i Dolina Cicha, to moje miejsca kultowe w Tatrach! :)