środa, 31 grudnia 2014

crazy hours

Jak się okazuje, żeby mogły nastąpić Lazy Hours, najpierw muszą być Crazy Hours. Wszak niewidoczny na pierwszy rzut oka bałagan musi zniknąć, by goście mogli się dobrze poczuć. Głodne dzióbki Niesforków trzeba nakarmić i poświęcić też chwilę ważnym obowiązkom służbowym.

Wychodzi mi na to, że właśnie robię na trzy etaty jednocześnie. Oczywiście "siedząc w domu".

Mój DrOgi Mąż dzisiaj znowu mnie zaskoczył. Wpadł bowiem do domu pomiędzy obowiązkami służbowymi, zajął się kilkoma obowiązkami domowymi (bynajmniej nie siedzeniem) i znalazł, miesiąc temu zaginiony, klucz od domu. Klucz, który na pewno nie ja zgubiłam i doprawdy nie rozumiem, jakim cudem znalazł się w moim sweterku ;P

Chociaż taki pożytek z tych Crazy Hours :)


lazy hours

Widok Mojego DrOgiego Męża, który styrany późno wrócił z pracy, na pół sekundy wprowadził mnie w stan oniemienia, a że mróz wielki wcisnął się jeszcze pomiędzy nas, zamiast go czule przywitać, wyrzuciłam z siebie z prędkością karabinu maszynowego, co następuje:

"Mężu Mój DrOgi! Przecież prosiłam Cię, żebyś pożyczył materace - gości z dziećmi się spodziewamy, a Ty mi tu skrzynkę jabłek przynosisz?!!!"

A MDM ze spokojem, nie zważając na świszczące pociski, odpowiedział:

"Nie martw się! Mam dwadzieścia materacy, a jabłka są gratis w pakiecie ;)"

No i, chociaż hol u nas duży, przeciskam się teraz pomiędzy materacami zastanawiając się, gdzie je przechować, ale spokojna też jestem, że gromadka dzieci i ich rodzice będą mieli gdzie spać. I cieszę się już bardzo, że mimo iż nie włączymy muzyki do tańca, nie będziemy puszczać fajerwerków, a do zaoferowania mamy jedynie spokojne gry towarzyskie i Lazy Hours na kanapie "z elastycznymi godzinami przyjęć", ten sylwestrowy wieczór nasi przyjaciele postanowili spędzić z nami.





sobota, 27 grudnia 2014

świąteczny żywioł

Moje wyobrażenie o zdobyciu tak dobrych umiejętności w graniu na pianinie w bardzo krótkim czasie, zdaje się, że było nad wyraz wybujałe. Fakt, że okoliczności nie sprzyjały intensywnym ćwiczeniom, a obowiązki wręcz przytłoczyły. Stwierdzam, że jednak lepiej dla ludzkości, że nie usłyszała kolęd w moim wykonaniu - dam sobie czas do następnych Świąt. Co nie oznacza, że nie kolędujemy. Wręcz przeciwnie! Śpiewanie kolęd to nasza pasja!

Grą na pianinie rozczula mnie natomiast Średnia Niesforka. Spod jej palców wybrzmiewa "Anioł pasterzom mówił". Najstarszy Niesforek zaś, z charakterystyczną naburmuszoną miną właśnie odmawia ćwiczeń na instrumencie, twierdząc, że go do tego przymuszam, a on wcale nie ma na to ochoty ;)
achhhh....

Cieszymy się wspólnym czasem i sobą i chociaż świat za oknem śnieg otulił, to u nas w domu od czasu do czasu przechodzą i burze. Z gradobiciem, z piorunami i błyskawicami, z ulewnymi deszczami, z wietrzyskami.

Cóż począć, gdy takie żywiołowe te nasze natury ;) ?

Ale po każdej burzy piękny, sielski spokój - i to jest piękne!

poniedziałek, 22 grudnia 2014

urodziny

Przez wiele lat wydawało mi się nie ma gorszego dnia na urodziny niż 22 grudnia. Przede wszystkim, że mało kto o nich pamiętał, nawet do szkoły nie zawsze dało się przynieść cukierków, bo często już tego dnia nikogo w niej nie było.  Poza tym, trudno było coś zorganizować i zaprosić, gdyż wszyscy i tak w ferworze przygotowań Świątecznych, spotkań opłatkowych...

W tym roku odbieram od rana telefony, przyjmuję w przelocie przelotnych Gości, odbieram smsy, cieszę się z istnienia portali społecznościowych, gdyż i tam mnóstwo życzliwości, a życzenia od Was (na zaprzyjaźnionym blogu ;) przynoszą tyle uśmiechu i radości, że wystarczy, aby się nimi dzielić przez następny rok :)
Dziękuję!

Właśnie teraz, gdy te moje urodziny nie mają dla mnie już takiego znaczenia, okazuje się, że są oczekiwane. Niewiele się zmieniło w ogólnym ferworze, zabieganiu, braku czasu, ale .... Od rana Niesforki były w euforii. Mój DrOgi Mąż, też nadał temu dniu wyjątkowy charakter, a najważniejszym punktem była wspólna, rodzinna Eucharystia wieńcząca tegoroczne Roraty. Jakież to miłe czuć, że jest się ważnym i kochanym, choć wcale nie przykładam już do dnia urodzin zbyt dużej wagi. Ważniejsze przecież, aby przeżyć właściwie Święta Bożego Narodzenia, które tuż, tuż. A oprócz tego, co przygotować ważne też "Kogo zaprosić?" I tak naprawdę to cieszę się, że w tych dniach mało mam czasu dla siebie, bo Ktoś inny jest najważniejszy.

poniedziałek, 15 grudnia 2014

nigdy nie minie

Osierocenie

boli

w każdym wieku.


Dla jedynka jest szczególnie trudne.


A okoliczności życia i tak nie rozpieszczają. Nie pozostawiają odrobiny miejsca na rozczulanie się nad sobą. Trzeba się jak najszybciej pozbierać, otrząsnąć, bo można zostać dodatkowo poturbowanym. Zresztą, wszystko tak pędzi, że tylko nieliczni są w stanie dostrzec, że się niedomaga. A i tak nie zawsze wszystko zrozumieją.

Choć osierocenie nie jest moim osobistym doświadczeniem, a teraz Mojego DrOgiego Męża, to wiem już, że jest bardzo trudne. I nigdy już nie minie. Będąc osieroconym, zawsze się już jest sierotą.

Jest też to trudne dla innych. Może nie wiedzą, co powiedzieć, może nie chcą się narzucać, może chcą pozostawić sierotę samą sobie - niech sama sobie radzi ze stratą i ze swoim sieroctwem, więc może lepiej unikać sieroty?

Osierocony, niezależnie od tego, "jak dobrze się trzyma", chyba jednak najbardziej potrzebuje wsparcia,  zrozumienia, wyrozumiałości, obecności, żeby naprawdę zaczął się dobrze trzymać.

środa, 3 grudnia 2014

rozmowy

Od jakiegoś czasu, każdego ranka, Mój DrOgi Mąż prowadził rozmowy telefoniczne ze swoim chorym na raka Tatą. Były to  rozmowy wspierająco - zachęcające, bardzo istotne. A później, kilka razy dziennie, wysłuchiwał sprawozdań z minionego dnia. Dochodziły też do tego te ważne, "życiowe" rozmowy. Momentami byłam nawet o nie zazdrosna...

Teraz Średnia Niesforka się martwi, jak sobie będzie radziła Ciocia, niedawno poślubiona żona mojego Teścia. Najmłodszy wpada w gniew z byle powodu, nawet mnie bije. Najstarszy Niesforek płacze, bo tak wiele osób nam bliskich w krótkim czasie od nas odeszło. I nie było sposobności się pożegnać. Te oddzielające 1200 km nie sprzyjały częstym spotkaniom.

A jutro Mój DrOgi Mąż nie usłyszy już rano swojego Taty. Dzisiaj rano, jak co dzień, odbył z nim rozmowę - trochę niedokończoną....  nie było aż takich przesłanek, żeby wskazywały na to, że ostatnią.