środa, 18 lipca 2012

czajka

Zjadłszy obfite i jednocześnie różnorodne (palce lizać) śniadanie, oceniwszy chwiejną pogodę i zakwalifikowawszy ją jako "trudną do przewidzenia" wybraliśmy, na pierwszy dzień rozruchowy, atrakcje, które nie będą ekstremalne, zwłaszcza ze strony zaskakującej aury.

 Jako że można nas spokojnie zakwalifikować do okazjonalnych turystów górskich, wybraliśmy się zwiedzać XIII-sto wieczny zamek Czocha. Dla mnie osobiście bardzo ciekawy, a położony w przepięknej okolicy. Polecam każdemu, kto znajdzie się w tych okolicach. Bardzo malownicza okolica, usytuowanie zamku powodują, że z przyjemnością traci się tam czas, a w razie deszczu można się schować.






Nie będę zachęcać do chowania się w Sali Tortur, która wywarła na nas ogromne wrażenie i konieczność wyjaśniania Najstarszemu Niesfornemu Aniołkowi zawiłości i nazywania okrucieństwa po imieniu. Brrrr....

Jednakże najbardziej podobał nam się wszystkim rejs statkiem po Jeziorze Leśniańskim. Był to przełom dla Naszego Średniego Niesfornego Aniołka, która po rejsie statkiem w jaskini w Czechach miała lekką traumę do tego sposobu przemieszczania się. Pod koniec rejsu nawet się rozluźniła, odważyła się zmienić pozycję i przestała się już kurczowo trzymać. I wyznała, że ten rejs był dzisiaj najfajniejszy. Statek, a raczej większa motorówka, był mało ciekawy, ale za to widoki przecudne.



A wiecie skąd nazwa Czocha?

Jeśli nie, to musicie tam koniecznie pojechać, wtedy się dowiecie ;)

Pozdrowiam wakacyjnie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz