środa, 28 stycznia 2015

ferie nie tylko dla dzieci :)

Miliony spraw i stresów chwilowo udało mi się wymanewrować w pole. Wiem, że się (delikatnie to ujmując) rozzłoszczą na mnie, że tak je potraktowałam i mam świadomość tego, że niedługo wrócą z odwodem, ale do tego czasu, mam nadzieję, że moje siły również się zregenerują i dam radę. Tym bardziej, że w tym roku aura sprzyja i jest po naszej stronie.

Szusujemy :) Ciągle na naszej oślej łączce, ale z coraz to większą wprawą i prędkością. Bardzo się zmienił krajobraz od zeszłego roku.





 Regeneracja sił następuje w dobrym towarzystwie - to zawsze miało na moją rekonwalescencję niebagatelny wpływ. Miło jest razem "tracić czas". Jak zawsze to tylko pozory.

Doktor np. zapodał wczoraj bardzo dobre mleko do picia przed snem z zastrzeżeniem, że nie wolno nic zostawić, bo mleko wybitnie uczulające dla dzieci i lepiej żeby nie ruszały. No a przecież nie od dziś wiadomo, że Doktora należy słuchać ;) Kończyłyśmy więc to mleczko do późnych godzin pełniąc wartę i broniąc pensjonatu niczym twierdzy przed niepożądanymi gośćmi, co to mówili różnymi językami, żeby tylko do domu się dostać. Ostatecznie okazało się, że to tacy sami pensjonariusze jak my, ale skąd my to mamy wiedzieć o drugiej w nocy?
I mimo dojrzałego już wieku pobrałyśmy kolejną naukę życiową. Pierwsza to taka, że zamki w drzwiach mogą się różnie zamykać i należy próbować różnych ustawień klamki, a druga to taka, że jak wybudza się mężczyznę w środku nocy, nawet jak ma się do tego poważny i uzasadniony powód, to nie należy podawać mu zbyt dużej ilości informacji, bo uzna, że za dużo mleka się przed snem wypiło i język się rozwiązał aż nadto.

W każdym razie jest pięknie i tego się trzymam :)))

środa, 14 stycznia 2015

mały żarcik

Przedstawiona przez panią przedszkolankę diagnoza Najmłodszego Niesfornego Aniołka daje powody do dumy. Dziecko ocenione jest wysoko we wszystkich zakresach. Oznacza to, że nie ma żadnych podstaw do tego, aby myśleć w ogóle o odroczeniu go w podjęciu obowiązku szkolnego i będzie musiał pójść do szkoły jako sześciolatek.

Pani, rzeczywiście, dostrzega jego mocne strony, podkreśla zalety i opowiada mi później też takie oto perełki.

Po przerwie świątecznej dzieci rozmawiały o tym, jak spędzały Sylwestra. Niesforek też wspominał. Opowiedział wszystkim, że Tatuś w Sylwestra rozpalił ognisko i wrzucił do niego fajerwerki ;)

Na pytanie pani czy aby nie zmyśla z powagą wielką odpowiedział, że nie. I nie zmienił też zdania, gdy powiedziała, że zapyta Tatę, jak przyjdzie po niego. Niesforek na to rezolutnie odpowiedział, że dzisiaj mama go odbierze :)  Pani zdołała się już nieźle wciągnąć w tę rozmowę i zapewniła go, że w takim razie zapyta Tatę, gdy ten któregoś dnia go do placówki przyprowadzi. Na co Niesforek odpowiedział, że pewnie wtedy Tata już nie będzie tego pamiętał ;)

Dwa dni później Niesforkowi, przy jakieś tam pogadance, znowu puściły wodze fantazji. Pani  zareagowała, prosząc go, aby się wstrzymał i dopytała, jak to naprawdę było z tym Sylwestrem. A Najmłodszy na to powiedział: No, to był taki mały żarcik. ;)

poniedziałek, 12 stycznia 2015

dziecięca izba

Średnia Niesforka jeszcze przed Świętami robiła w świetlicy laurkę i zapomniała mi ją dać na czas. A że właśnie odnalazła, to mi ją wręczyła. A ja "ku pamięci" z uśmiechem wielkim ją sobie tu zamieszczam.
I sądzę, że nie o estetykę pracy chodziło, a o treść :)






Bardzo mi się podoba - piękny charakter pisma ;)))

****

Wśród Niesforków, oprócz kłótni i przepychanek, również jest czas wspólnych tematów i działań. Wchodzą w relacje, które momentami męczą, ale częściej cieszą.

Zastanawiam się tylko, czy aby na pewno dobrze zrobiliśmy, że w domu mają swoje pokoje, a przynajmniej potencjalne swoje pokoje, skoro wystarcza im jednoosobowe łóżko :)

Rozczuliłam się widokiem trójki dzieci w jednym łóżku pod jedną kołdrą,  chociaż kilka chwil wcześniej gula mi rosła, bo ciągle gadali, ciągle mieli wiele spraw do omówienia, a trzeba było spać. 

Takie tam nocne rozmowy Niesforków :)

czwartek, 8 stycznia 2015

zarządzanie na szczęście

Zarządzanie to ciężka i odpowiedzialna sprawa.
I chyba każdy człowiek na ziemi musiał się z nim zmierzyć.

No chociażby ogarnięcie poranka! Należy przecież odpowiednio zmotywować domowników do łaskawego otworzenia oczu, a później  do heroicznej postawy jaką jest wstanie z łóżka. Ogarnięcia w tak zwanym międzyczasie uniformów i zabezpieczenia odpowiedniej ilości i jakości posiłków regeneracyjnych. Przyjęcie skarg i zażaleń składanych przez domowników, że są nieodpowiednio traktowani przez innych, chociażby w ten sposób, że mają ograniczony dostęp do łazienki, a ta, jak wiadomo, jest najchętniej zajmowaną przestrzenią w domu, oprócz łóżka z ciepłą kołderką, oczywiście. Gdy pierwsze kryzysy zostaną już opanowane, wówczas nadchodzi czas do zmierzenia się z transportem i logistyką. Niejednokrotnie, wprawny menadżer, sam jest w to zaangażowany, bo przy okazji robi jeszcze motywującą odprawę, zwłaszcza młodszym członkom zespołu domowego.

Po pierwszym boju dnia każdego, gdy większość zadań zostaje już rozdzielona, przychodzi moment na krótką przerwę, a potem na ...

zarządzanie na większą skalę, tudzież wpisanie się w większą grupę, która powinna funkcjonować będąc prowadzoną przez innego menadżera. Ale tu nadchodzi pokusa stawiania go w trudnych sytuacjach i testowania granic, czekając na potknięcia. Zakładam jednak, że takie sytuacje są marginalne i dorosłym i odpowiedzialnym osobom nawet nie przechodzą przez myśl.

Czasami zdarza się menadżerowi zarządzać kryzysem. To taka sytuacja, gdzie skończyły się możliwości, które są na co dzień dostępne. Są to raczej zaskakujące sytuacje i równie zaskakujący a towarzyszący im ludzie. I o ile jeszcze samą sytuację można by było jakoś rozwiązać, to właśnie ci towarzyszący im ludzie okazują się być bezwzględnymi, pozbawionymi empatii i odrobiny życzliwości. Można w ich oczach dostrzec wręcz satysfakcję z tego, że swoimi kompetencjami i możliwościami chwili są w stanie zbrukać drugiego nie zważając na okoliczności.

Piszę o tym, bo wyrzucić wręcz z siebie muszę to, że zarządzać musiałam dzisiaj takim kryzysem i niestety poległam. Musiałam wezwać posiłki i zaangażować w rozwiązanie problemu Prezesa. Na szczęście szybko poradził sobie z trudną sytuacją, a ja uwierzyć nie mogę, że naprawdę coś takiego mogło się zdarzyć.

Nieistotne, co to było. Szkoda, że się zdarzyło. Przykro, że toczyło się, jak się toczyło.
Na szczęście dobrze się skończyło. Na szczęście wnioski można wyciągnąć! Na szczęście można przewidzieć na przyszłość takie zdarzenia i im odpowiednio zapobiec.
A osobom towarzyszącym i uczestniczącym w tym zdarzeniu życzę więcej szczęścia w życiu i mam nadzieję, że okoliczności ich życia zmienią się na tyle, że nic nie będzie ich pchało do takiej bezwzględności i beznadziejności.

środa, 7 stycznia 2015

wysyp

Nareszcie jesteś! - tak miło przywitała mnie nasza Średnia Niesforka, gdy przyszłam po dzieci do placówki. Nie ukrywam, miło mi się zrobiło :) tym bardziej, że wychodzenie do szkoły rano nie odbyło się w anielskiej, spokojnej atmosferze i tak naprawdę zakończyło masowym spóźnieniem ;)

Cieszę się, że Cię widzę! - odpowiedziałam serdecznie Niesforce, na co ona obdarzyła mnie szczerym uśmiechem od ucha do ucha i to w taki sposób, abym na pewno dostrzegła tę, od dawna oczekiwaną, dziurę po zębie!!!

Tu musiałam zamienić się w słuch i z wielką uwagą przyjąć tę niezwykle barwnie opowiedzianą, z momentami grozy, historię wypadnięcia zęba. A następnie wysłuchać, jak to drugiej koleżance też właśnie dzisiaj w szkole wypadł ząb. Musiałam również dokładnie obejrzeć tę ukruszoną zębową perełkę. A że czekaliśmy na ten ząbek kilka ładnych miesięcy nim się pojawił i cieszyliśmy się z tego faktu, że łyżeczka ma już o co stukać, to teraz przecież ząbkowi należy się równie wielka atencja, że dzielnie spełnił swoją rolę. No i przecież jest to oznaka również tego, że nasza mała kruszynka rośnie, rośnie, rośnie i ... niedługo tak wyrośnie, że będzie mnie w czółko całować :)

Radosną nowiną podzieliliśmy się z kuzynką mieszkającą w Krainie Deszczowców, której, choć młodsza jest od Niesforki, też niedawno wypadł ząbek. Dziewczynki stwierdziły zgodnie, że podobne są do siebie, a ja po raz kolejny rozrzewniłam się nad tym, że to tak daleko, że szkoda, że tak rzadko ze sobą się spotykają, że...

Gdy dziewczynki przez kamerki pokazywały sobie swoje piękne ząbeczki, Najstarszy Niesforek podszedł do nas i ... wyciągnął sobie z buzi... zęba :D

A to ci heca ... pierwszy dzień po przerwie świątecznej i taki wysyp mlecznych zębów :D

Idę więc teraz sprawdzić, czy Wróżka Zębuszka ma którędy wejść po te zęby. A może coś jeszcze zostawi :)


piątek, 2 stycznia 2015

życie jest piękne i ona też

Gdyby nie to, że wczoraj wygrało ze mną moje zmęczenie wynikające tylko z i wyłącznie z małej ilości snu, to napisałabym, że crazy hours przeszły łagodnie w lazy hours a te w happy hours. Opisałabym pewnie, ku pamięci, kilka fotek, które poczyniłam w swojej pamięci z tego dnia i nocy, którą zechcieli nasi przyjaciele spędzić z nami, czyniąc go w szczególny sposób moim dniem. Ale słów mi brak i chwila jakby uciekła. Myśli moje zajęła dzisiaj s. Judyta.

Odeszła.

Odeszła piękna pozostawiając nam swoje piękne spojrzenie na  świat i życie.