Zaginęła młoda dziewczyna - piętnastolatka. Od dwóch tygodni trwają jej poszukiwania. Na początku, krótko po zniknięciu słyszało się komentarze, zwłaszcza wśród starszych pań, po co gdzieś chodziła sama. Młodsza młodzież stała na stanowisku, że pewnie uciekła z domu. Ale im dłużej jej nie ma, tym niepokój większy, coraz mniej osądzających stanowisk i komentarzy.
Ewentualną ucieczkę z domu odpowiednie służby rozważają, ale dziewczyna zostawiła w domu wszystkie swoje oszczędności, dokumenty, nie zabrała nic cennego.
Nie wróciła do domu po rozstaniu z koleżankami. Chciała wracać autobusem, ale ten o takiej godzinie nie jechał. Wcale nie było to późno. Nie było jeszcze ciemno. Widziano ją ostatni raz na pewnym skrzyżowaniu. Podobno jeszcze do kogoś wysłała smsa "On za mną idzie". I tu kończą się wszelkie wieści o niej.
Młodzież organizwała poszukiwania koleżanki w okolicy. Spotykają się na czuwaniach modlitewnych w jej intencji, na Mszy, na Drodze Krzyżowej.
Już nie słychać komentarzy, po co gdzieś chodziła sama? Jest coraz więcej niepokoju, strachu, przerażenia.
Kilka dni temu odnaleziono ciało młodej kobiety w przepompowni ścieków. Rodzice nie zidentyfikowali ciała, dalsza rodzina - tak. Rodzice do końca wierzą, że dziewczyna żyje - wypierają to, że to może ona. Trwają więc badania genetyczne. Jeśli to nie jej ciało, to otwiera się kolejna sprawa, czyje to ciało? Jednakże wszystko wskazuje na to, że to ona. Ubranie się zgadza, łańcuszek jej. Ale zbyt długo w tej wodzie była. Podobno zbyt trudna jest bezpośrednia identyfikacja.
Przykre to bardzo. Nie umiem sobie nawet wyobrazić, co mogą czuć jej rodzice.
W szkołach, na ulicach, na przystankach wiszą jej zdjęcia. Dzieci to przeżywają. Jest poruszenie i strach. Nie jest bezpiecznie.