piątek, 31 lipca 2015

rytualny trawnik

Od samego początku o nasz trawnik dba Mój DrOgi Mąż. Właściwie to jego trawnik. I nie zależy mi na tym, aby w jakiś szczególny sposób był mój ;P Wszak o trawnik trzeba dbać.

Powstał nawet pewien rytuał. W piątek, po skończonej pracy, dla wyhamowania rozpędu MDM kosi trawnik, też tak trochę dla rozładowania trudnych emocji. Nie trudno się domyśleć, że po skończonym "urlopie" (raczej po dwutygodniowej nieobecności w domu), trawnik mam trochę wybujał. Niestety, z powrotem do domu nie wpisaliśmy się w rytualny piątek i raczej potrzebowaliśmy się najpierw odnaleźć w rzeczywistości brutalnej i naszej. Ale już w środę, MDM nie wytrzymał i stwierdził, że musi już skosić trawnik. I bynajmniej nie tylko dlatego, że nie podobała mu się ta wybujała trawa, ale miał wielką potrzebę pospacerować sobie z kosiarką. Trawy co prawda było tak dużo, że nasz pojemnik na kompost nie mógł jej pomieścić i  kompostownik sąsiadki również. Jednakże po kolejnym dniu emocjonujących zajęć w brutalnym świecie, MDM pokrążywszy wokół domu postanowił znowu skosić trawnik...

A dziś...

Ponieważ niedawno sąsiad robił ogrodzenie i zniszczył część naszego trawnika, udostępnił nam parę metrów trawnika (takiego z rolki) i Mój DrOgi Mąż, tym razem na kolanach, zajmuje się trawnikiem.

A żebyście wiedzieli z jaką werwą.

I myślę sobie, że całe szczęście, że dzisiaj dotarł do nas ten trawnik z rolki, bo dzisiejszego piątkowego, rytualnego koszenia ten nasz, od nasion pielęgnowany, trawnik by już nie przetrwał.

****


Żeby nie było...

wczoraj umyłam okna na dole. Kto widział, ten wie, że jest ich trochę i to dość duże.
Nawet sprawnie mi poszło.
A muszę dodać, że jeszcze nigdy w środku lata nie marnowałam energii na mycie okien.

Ale mnie już wystarczy -  nie mam zamiaru poprawiać ;P

czwartek, 30 lipca 2015

klapki

Nowa kolekcja lakierów niewiele przyczyniła się do dobrego spędzenia urlopu, który ledwie się rozpoczął a już się skończył. I na pewno nie należałby do udanych, gdyby nie to, że odbywał się właśnie w tym wyjątkowym miejscu na ziemi - w Wisełce, wśród ludzi, którzy są, a jeśli nie, to przynajmniej bardzo się starają być życzliwymi.

W tę życzliwość ludzką na co dzień trudno mi uwierzyć. Zaskakują mnie niektóre osoby - inteligentne, bystre i tak przebiegłe, że w sprawach oczywistych potrafią robić z siebie idiotów, po to, żeby innych wprowadzić w kłopoty. A ja okazuję się być tak naiwną, że daję sobie założyć klapki na oczy, albo pozwalam, mówiąc językiem biblijnym, żeby ciepłe ptasie łajno  spadło mi na oczy (Tb 2), przez co tracę wzrok. Tu właściwie powinnam dodać, że wzrok ten odzyskuję i załamuję się właśnie nad swoją naiwnością :( Na szczęście Michał dzisiaj sprawy nazywa po imieniu i lżej się robi, bo nie ma co biadolić.

Niezbyt komfortowy dla mnie teraz czas, bo pracuję nie tylko w domu, ale i z domu, a Niesforki muszą sobie radzić pomiędzy jednym: "chwileczkę, teraz to muszę dokończyć" a drugim: "nie przeszkadzaj, muszę to ogarnąć". Niby jestem, ale stres, nerwy i milion spraw sprawiają, że jakby mało duchem obecna.  

Ale dam radę.
Chyba.
No chciałabym.
Mimo wszystko.


sobota, 11 lipca 2015

nowa kolekcja

Zaczęłam myśleć o nadchodzącym urlopie. Cieszę się, że nim wyjedziemy, przed nami wyhamowujący nas z biegu weekend. Zbyt dużo rzeczy na głowie i w głowie, żeby można było od razu zapakować się i wyjechać.

Ku mojemu zaskoczeniu rozmyślania o pakowaniu, które zawsze jakoś tak mocno wyczerpujące jest, rozpoczęłam od inwentaryzacji lakierów do paznokci. Kilka niestety się straciło ;) Nie mam zielonego pojęcia, gdzie się zapodziały. I tu kolejne zaskoczenie - po dwóch tygodniach wybitnych ćwiczeń i manewrów na poligonie i w pracy jednocześnie, za namową Mojego DrOgiego Męża, wybrałam się do centrum handlowego (najważniejsze w tej historii jest to, że sama! bez nikogo, samiuteńka i mogłam robić, co zechcę), z zamiarem uzupełnienia kolekcji wakacyjnej tychże. Wyprawa zakończyła się sukcesem - oprócz niezbędnych akcesoriów, które trzeba było uzupełnić przy okazji - cztery nowe letnie kolory w cenie niezwykle promocyjnej dają poczucie satysfakcji ;)

Skoro lakiery już są, to czas zacząć pakowanie. Co jeszcze potrzebuję?

środa, 8 lipca 2015

czy to też manewry? ;)

A wczoraj jeszcze narzekałam ...






Przepadam za tymi momentami, gdy Niesforki same się nakręcają do działania :) A to w jakimi stylu to robią  - bezcenne!

wtorek, 7 lipca 2015

manewry



Dom zamienił się w poligon. Każdy wykonuje jakieś manewry. Chociażby ja. Manewruję czasem, stresem i możliwościami. Jak pogodzić obowiązki służbowe, których i tak nie mam najwięcej, choć stresujące, i którym teoretycznie mogę poświęcić różne godziny, to i tak najbardziej istotne są te pomiędzy 8-16, wraz z obowiązkami wynikającymi z konieczności opieki nad Niesforkami, które weszły w rytm wakacyjny.

Niesforki prowadzą manewry ze mną, która je zachęcam do kreatywności a one najchętniej byłby kreatywne na Minecrafcie. I nie wiadomo, kiedy z zajęć twórczych :) znajdują się przy zajęciach, przy których rodzice najchętniej by ich nie widzieli. Przyznać jednak muszę, że upał i żar nie pozwala im na niezwykle aktywne spędzanie czasu na podwórku i próbują sobie radzić, jak mogą. Nie ustępuję jednak definitywnie i tak prowadzimy starcia pomiędzy sobą.

Rozważałam nawet jakieś półkolonie dla dzieci. Jednakże rozpiętość wiekowa Niesforków i ich potrzeby rozwiały mój pomysł dość szybko.  Najstarszy już nie jest zainteresowany taką formą spędzania czasu, tym bardziej, że żaden z kolegów nie uznaje już takich „nudów”. Najmłodszy też nie, a to dlatego, że uważa, że w domu jest ciekawiej, Średnia może by i dała się wciągnąć, ale czemu to ona miałaby gdzieś chodzić, kiedy bracia w tym czasie mogliby robić, co chcą? Do wczoraj więc na nasz poligon przychodziła również Pablówna. Okazuje się, że dodatkowe dziecko, to tylko same plusy. Więcej pomysłów, więcej aktywności, ale dzisiaj już wyjechała i Niesforki manewrują z nudą sami. 

Ponieważ zanegowały też mój pomysł aktywnego spędzenia wczesnego popołudnia (nie ukrywam, że chciałam sobie coś przy okazji załatwić) i to też są manewry – bo stanąć można na głowie, a i tak będą okazywać niezadowolenie dla samej  zasady, to w afekcie zostaliśmy w domu, zająć mają się sami sobą a ja korzystam z okazji i umieszczam wpis w przykurzonym rodzinnym pamiętniku, mając świadomość, że pamiętniki pisane na poligonie mają niezwykłą wartość :)

Dlaczego mam wrażenie, że wakacje to jeden z trudniejszych okresów w życiu rodzica? ;P