Na zakończenie wczorajszego dnia, który też był zakończeniem naszego pobytu tutaj, przed ostatnią zieloną nocą, wybraliśmy się na prawdziwy kulig. Z saniami, pochodniami, przy góralskich śpiewach córki naszej gospodyni.
Uczestnicy kuligu, wraz z woźnicą, okazali się bardzo muzykalni i wniebogłosy śpiewali. I wszystkim, w ten ostatni dzień, jeszcze zachciało się pokolędować. Naprawdę zrobiło się bardzo przytulnie i miło. Jakby nie było, wspólna modlitwa i kolęda łączy.
Rozśpiewane pyszną sanną towarzystwo, kontynuowano wieczór piosenek w wspólnej świetlicy, kupując ulice i domy, tłukąc przy tym troszeczkę szkła i opróżniając flaszeczkę (czki), gdyż przecież dobrze wspólnie posiedzieć przy żubrze ;)
A teraz już prawie spakowani, z radością obserwujemy ostatnie zjazdy Niesforków, głowiąc się, jak upchnąć ten cały majdan do samochodu, bo w powrotną stronę, zawsze jakoś rzeczy więcej.
Do zobaczenia na stoku ;) następnym razem.
ale ci zazdraszczam!!
OdpowiedzUsuńKulig z pochodniami!!
Marzenie!
i z przyśpiewkami ale bez wilków ;)
UsuńPrzecież niedługo na narty się wybierasz, więc duża szansa jest ;)
no piękne zakończenie udanego urlopu:))
OdpowiedzUsuń"jadą, jadą sanie, góralskie koniki..." jak śpiewali klasycy:))
.....Hej, jadą w saniach panny, przy nich janosiki.
Usuńi niestety, wszystko, co dobre, szybko się kończy ;)
....
OdpowiedzUsuńbajka... inna - nie dla mnie
za zimno
wcale nie było tak zimno,
Usuńważne, że śnieg był