czwartek, 13 czerwca 2013

przełom

Przywykłam już do tego, że w naszym domu wiele rzeczy musi nabrać mocy urzędowej nim zostaną zrealizowane. Na przykład ciągle zastanawiamy się, jakie żyrandole chcielibyśmy mieć w przedpokoju ;) W końcu po ciemku nie chodzimy po tym pomieszczeniu. Światło jest, więc nie ma pośpiechu.

Już nie tylko moc urzędnicza, ale również anielska cierpliwość z nas bije, jeśli chodzi o nasz ogródek. Ostatnio sąsiadka mi powiedziała, że nie mam co się przejmować - ciągle tu nowi jesteśmy i możemy ciągle jeszcze go nie mieć, nie to co ona, że już musi się nim zająć. No ale skoro to mówi, to pewnie wszyscy czekają na ten moment, gdy dopasujemy się do ogólnego porządku ogrodniczego.

Czekając już od ponad roku na umówionego człowieka, który się kompleksowo tym kawałkiem ziemi zajmie, obserwujemy jak postępuje sukcesja łąkowa na naszej działce. Zajęcia edukacyjne dookoła domu.

Aż tu nagle, niespodziewanie, tydzień temu, po roku przekładania terminu, przyszedł pan i wykopał nam dołki i rowki na działce, z których deszcz co prawda przez kilka dni uczynił rwące rzeki i stumyki. Zastanawialiśmy się już z Moim DrOgim Mężem, czy sąsiedzi już zrobili zakłady, jak długo będzie w stanie przeoranym nasza działka. Myślę, że się trochę rozczarowali, gdyż wczoraj, w ciągu pół dnia, instalacje nawadniające zostały położone, zasypane, a wcześniej, ku uciesze Niesforków, wypróbowane. Posiadanie kilku własnych fontann we własnym ogródku niezwykle ucieszyło dzieciarnię.
Podobno właśnie nastał ten moment, w którym rozpoczęliśmy urządzanie ogródka!!!
Ogródek to zbyt wiele powiedziane, bo to najpierw trawnik będzie, jeśli się uda go założyć.

Aby to mogło sprawnie nastąpić musieliśmy przenieść naszą trampolinę na posesję sąsiadów, oczywiście za ich zgodą. (Dobrze, że ciągle nie mamy ogrodzeń :) Za ich zgodą, nastąpiła dzierżawa terenu pod trampolinę, w zamian za nieograniczoną możliwość skoków ich córki na niej.

I to był piękny moment, gdyż nastąpił przełom, bo w końcu nasze dzieci miały okazję się ze sobą zaznajomić!!!
Niewiarygodnie, bo w końcu oni są najbliższymi naszymi sąsiadami.

Szaleństwa trampolinowe, które dały dzieciakom wiele radości i satysfakcji skończyły się jednak kontuzją Najmłodszego Niesfornego Aniołka, któremu Najstarszy nadepnął na rękę i go boli. A że przebudził się z płaczem i bólem, to zaniepokojona jestem, czy jednak sobie czegoś poważniejszego z tą ręką nie zrobił.
No ale będę się tym martwiła rano. Póki co śpi i ja idę w jego ślady :P

35 komentarzy:

  1. Spokojnych snów o ogrodach marzeń!
    Sen zregeneruje rękę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak mocno spałam, że nie pamiętam, czy mi się coś śniło
      :PPP

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Póki co - rzecz dyskusyjna:)
      uważam, że czasopochłaniacz :P

      Usuń
  3. mam nadzieję, że z rączką będzie dobrze :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też mam taką nadzieję,
      zbudził się oczywiście z płaczem, mam nadzieję, że tylko profilaktycznym
      pewnie sobie nadwyrężył i może go trochę pobolewać, ale nie widać, żeby coś poważniejszego się działo
      dzięki

      Usuń
  4. Dosiu, i u nas wiele spraw, czekających na wykończenie, nabiera mocy prawnej:)) A ogród wymaga sporo czasu i uwagi:) I to nie jednorazowo, niestety - lub stety, jeśli ktoś lubi. Ja lubię, a nie mam za bardzo... namiastkę tylko:)

    Integracja na trampolinie bardzo przemawia do wyobraźni:)
    Oby tylko Najmłodszy Niesforek wstał rano bez żadnych śladów urazu!
    Ściskam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dla mnie ogród jest niestety, niestety
      liczę na to, że zapałam do niego jakimś większym entuzjazmem, bo inaczej oboje będziemy się ze sobą męczyć

      śladów na ręce nie ma, ale profilaktyczne marudzenie jest;)
      mam nadzieję, że przejdzie
      dzięki,
      i też ściskam

      Usuń
  5. Jaki miły wpis na dobranoc :). Tzn. miły poza ta informacją o ręce - ale też mam nadzieję, że to nic poważnego.
    Nabieranie mocy urzędowej znają chyba wszystkie domy i rodziny - zawsze jet coś co trwa o wiele dłużej niż powinno. I czasem są to rzeczy irytujące...
    Trampoliny i ogródka trochę zazdroszczę - zawsze chciałam poskakać na takiej trampolinie. Jakbym miała ogródek (a w nim trampolinę), to może kiedyś po ciemku bym się odważyła :)
    pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. do ogródka na trampolinę serdecznie zapraszam - na skakanie nocne i dzienne też ;P

      a o której Ty, kochana, chodzisz spać?

      Usuń
    2. A różnie bywa, różnie. Wczoraj mi niestety jakoś tak uciekło, sama się zdziwiłam ;(

      Usuń
    3. przecież to było już dzisiaj ;)
      i na dodatek od rana na nogach
      jedynie jakaś wielka impreza Cię usprawiedliwia ;)

      Usuń
    4. eee, ja jestem Sowa :) typowa aż do bólu. Jak inni powoli zaczynają myśleć o łóżeczku, to mnie się zaczyna dobrze pracować :)

      Na szczęście swego czasu moje dzieci raczej nie robiły regularnych pobudek o bladym świcie...

      Usuń
  6. kilka razy się przeprowadzając wiem, że jak się czegoś w ciagu miesiąca nie załatwi to się tego już nie zrobi
    do niby dotyczy tylko wynajmowanych domów, ale mam przyjaciółkę która ma swoj cudnioe urządzony dom, 8 lat widsiala jej goła żarówka w łazience gościnnej:)))
    Oby nic poważnego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no to według standardów przyjaciółki mam jeszcze kilka lat ;P
      musimy się jednak w sobie bardziej zebrać

      Usuń
    2. ale twoj wpis mi uswiadomil, ze bede miala 2 bardzo bliskich sasiadow...
      ciekawe jak to bedzie....
      mam jedno fatalne doswiadczenie i mysle, ze norme zyciowoa zaliczylam

      Usuń
    3. mnie zaskoczyli najbardziej ci nasi najbliżsi - są bardzo zamknięci i się izolują
      dzieci mają w podobnym wieku do naszych, a do tej pory nie miały okazji żeby się pobawić
      trampolina je zintegrowała
      Rybeńko - przecież Ty przyciągasz do siebie ludzi jak magnes, więc na pewno będzie dobrze
      tylko ktoś bardzo pokręcony może wypiąć się na dobre relacje z Tobą :*

      Usuń
    4. wbrew pozorom jestem wybredna jesli chodzi o ludzi
      poprawne relacje chce miec zawsze
      ale ze zblizeniem gorzej
      wiesz, sprawy jezykowe odgrywaja tez duza role
      ja sie dogaduje w kilku, maz wlasciwie tylko po angielsku, rozumie po francusku, a jak sasiad jest tubylczy to ogranicza chec jedzenia wspolnych obiadow

      Usuń
    5. no faktycznie - język może wpływać na jakość relacji :P

      Usuń
    6. wiesz, tyle krajow w Europie, a ja mieszkam tylko w tych dziwnych jezykowo:PPP

      Usuń
    7. ale masz takie doświadczenie w przeprowadzkach, że może jeszcze wszystko przed Wami :)

      Usuń
    8. oj
      wolalabym zdecydowanie, zeby to byl port doemerytalny przynajmniej

      Usuń
    9. no to spełnienia marzeń życzę :*

      Usuń
  7. moc urzędowa znana jest i u nas bardzo dobrze! Wiem, wiem, wiem że to nie jest pocieszające, ale przynajmniej możesz poczuć się częścią wielkiej rodziny! :))))
    trampoliny niestety są kontuzjogenne ale cóż zrobić skoro z drugiej strony są takie przyjemne! dla dzieci oczywiście!
    Życzymy więc zdrówka dla Niesforka i dla reszty rodzinki również :) :****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jako część wielkiej rodziny czuję się wyśmienicie ;)))

      Póki co w pogotowiu jestem, gdyby nie przestał Niesforek wśród rówieśników marudzić. Jeśli okaże się, że zabawa z kolegami nie jest interesująca, zabiorę go na prześwietlenie.

      Usuń
    2. czekamy na info :) Niesforek zdrów czy zagipsowany?

      Usuń
  8. Jest takie afrykańskie przysłowie, które poznałam, gdy przyszłam do nowej pracy. Wszyscy wiedzieli wszystko, a ja dokumentnie nic. Mózg mi puchł, gdy o coś prosili... a ja jak cielę - znaki zapytania w oczach. Szef mi wtedy napisał na kartce przysłowie z Afryki:

    kakra, kakra, a koko benonzio (nie daję gwarancji na poprawność zapisu, niestety)

    ale pamiętam tłumaczenie:

    powoli, powoli, kogut pije wodę....

    Przydało się na wtedy i teraz też się przydaje. A nawet pomogło jednej koleżance... w zamążpójściu!!!

    Może przyda się w... ogrodzie? ;-)

    Zdrówka dla Najmłodszego Niesforka :)
    Uśmiechy, Kochana Dosiu :)))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)))
      Powiedzenie udane!
      Wiesz, myśmy się już przyzwyczaili do tego, że niektóre rzeczy po prostu muszą długo trwać ;)

      sami się z siebie śmiejemy i się zastanawiamy, jakie sąsiedzi zakłady robią ;P

      Usuń
    2. A jak się ten kogut przydał w zamążpójściu? Jako argument by nie wybierać pierwszego kandydata? :)

      Usuń
    3. Koleżanka - dziewczyna w wieku blisko 35-tki, z kandydatem do zamążpójścia związana była ponad pół roku. I martwiła się, że kandydat nic a nic nie wspomina o jakichś konkretach, a u niej dzwonek do ślubu już wydzwaniał bardzo. Jak usłyszała to przysłowie, to kazała je sobie przysłać ze specjalną dedykacją i... zaczęła czekać cierpliwie na męską decyzję. Czekała dwa lata i wyczekała... i męża ma, i synka nawet.
      Rzadko się teraz widzimy, ale jeśli już - to każdorazowo wspominamy przysłowie... Pan Mąż także je poznał :)

      Usuń
  9. Może mi odstąpisz kawałek, bo mi miejsca już brakuje ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zofi- czekałam na taką propozycję, zapraszam :)))

      Usuń
  10. He he, nas nie przebijecie - gres na tarasie położyliśmy 5 lat po wprowadzeniu się do mieszkania :-D wcześniej była "tymczasowa" wylewka i co rok sumiennie obiecywaliśmy sobie, że w tym roku to już NA PEWNO wykończymy taras...

    A Młody też, jak się okazało, uwielbia trampoliny, niedawno miał okazję spróbować po raz pierwszy.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aredhela - nie obraź się, ale nie będziemy z Wami konkurować ;P

      a na Młodego uważajcie!
      Skoki na trampolinie to sport ekstremalny ;P

      Usuń
    2. On na razie nie bardzo jeszcze umie skakać, za to biega dookoła i robi "bam" pośrodku :-)

      Usuń