Przywykłam już do tego, że w naszym domu wiele rzeczy musi nabrać mocy urzędowej nim zostaną zrealizowane. Na przykład ciągle zastanawiamy się, jakie żyrandole chcielibyśmy mieć w przedpokoju ;) W końcu po ciemku nie chodzimy po tym pomieszczeniu. Światło jest, więc nie ma pośpiechu.
Już nie tylko moc urzędnicza, ale również anielska cierpliwość z nas bije, jeśli chodzi o nasz ogródek. Ostatnio sąsiadka mi powiedziała, że nie mam co się przejmować - ciągle tu nowi jesteśmy i możemy ciągle jeszcze go nie mieć, nie to co ona, że już musi się nim zająć. No ale skoro to mówi, to pewnie wszyscy czekają na ten moment, gdy dopasujemy się do ogólnego porządku ogrodniczego.
Czekając już od ponad roku na umówionego człowieka, który się kompleksowo tym kawałkiem ziemi zajmie, obserwujemy jak postępuje sukcesja łąkowa na naszej działce. Zajęcia edukacyjne dookoła domu.
Aż tu nagle, niespodziewanie, tydzień temu, po roku przekładania terminu, przyszedł pan i wykopał nam dołki i rowki na działce, z których deszcz co prawda przez kilka dni uczynił rwące rzeki i stumyki. Zastanawialiśmy się już z Moim DrOgim Mężem, czy sąsiedzi już zrobili zakłady, jak długo będzie w stanie przeoranym nasza działka. Myślę, że się trochę rozczarowali, gdyż wczoraj, w ciągu pół dnia, instalacje nawadniające zostały położone, zasypane, a wcześniej, ku uciesze Niesforków, wypróbowane. Posiadanie kilku własnych fontann we własnym ogródku niezwykle ucieszyło dzieciarnię.
Podobno właśnie nastał ten moment, w którym rozpoczęliśmy urządzanie ogródka!!!
Ogródek to zbyt wiele powiedziane, bo to najpierw trawnik będzie, jeśli się uda go założyć.
Aby to mogło sprawnie nastąpić musieliśmy przenieść naszą trampolinę na posesję sąsiadów, oczywiście za ich zgodą. (Dobrze, że ciągle nie mamy ogrodzeń :) Za ich zgodą, nastąpiła dzierżawa terenu pod trampolinę, w zamian za nieograniczoną możliwość skoków ich córki na niej.
I to był piękny moment, gdyż nastąpił przełom, bo w końcu nasze dzieci miały okazję się ze sobą zaznajomić!!!
Niewiarygodnie, bo w końcu oni są najbliższymi naszymi sąsiadami.
Szaleństwa trampolinowe, które dały dzieciakom wiele radości i satysfakcji skończyły się jednak kontuzją Najmłodszego Niesfornego Aniołka, któremu Najstarszy nadepnął na rękę i go boli. A że przebudził się z płaczem i bólem, to zaniepokojona jestem, czy jednak sobie czegoś poważniejszego z tą ręką nie zrobił.
No ale będę się tym martwiła rano. Póki co śpi i ja idę w jego ślady :P
Spokojnych snów o ogrodach marzeń!
OdpowiedzUsuńSen zregeneruje rękę!
tak mocno spałam, że nie pamiętam, czy mi się coś śniło
Usuń:PPP
Ogród.
OdpowiedzUsuńFajna rzecz :)
Póki co - rzecz dyskusyjna:)
Usuńuważam, że czasopochłaniacz :P
mam nadzieję, że z rączką będzie dobrze :*
OdpowiedzUsuńteż mam taką nadzieję,
Usuńzbudził się oczywiście z płaczem, mam nadzieję, że tylko profilaktycznym
pewnie sobie nadwyrężył i może go trochę pobolewać, ale nie widać, żeby coś poważniejszego się działo
dzięki
Dosiu, i u nas wiele spraw, czekających na wykończenie, nabiera mocy prawnej:)) A ogród wymaga sporo czasu i uwagi:) I to nie jednorazowo, niestety - lub stety, jeśli ktoś lubi. Ja lubię, a nie mam za bardzo... namiastkę tylko:)
OdpowiedzUsuńIntegracja na trampolinie bardzo przemawia do wyobraźni:)
Oby tylko Najmłodszy Niesforek wstał rano bez żadnych śladów urazu!
Ściskam:)
dla mnie ogród jest niestety, niestety
Usuńliczę na to, że zapałam do niego jakimś większym entuzjazmem, bo inaczej oboje będziemy się ze sobą męczyć
śladów na ręce nie ma, ale profilaktyczne marudzenie jest;)
mam nadzieję, że przejdzie
dzięki,
i też ściskam
Jaki miły wpis na dobranoc :). Tzn. miły poza ta informacją o ręce - ale też mam nadzieję, że to nic poważnego.
OdpowiedzUsuńNabieranie mocy urzędowej znają chyba wszystkie domy i rodziny - zawsze jet coś co trwa o wiele dłużej niż powinno. I czasem są to rzeczy irytujące...
Trampoliny i ogródka trochę zazdroszczę - zawsze chciałam poskakać na takiej trampolinie. Jakbym miała ogródek (a w nim trampolinę), to może kiedyś po ciemku bym się odważyła :)
pozdrawiam ;)
do ogródka na trampolinę serdecznie zapraszam - na skakanie nocne i dzienne też ;P
Usuńa o której Ty, kochana, chodzisz spać?
A różnie bywa, różnie. Wczoraj mi niestety jakoś tak uciekło, sama się zdziwiłam ;(
Usuńprzecież to było już dzisiaj ;)
Usuńi na dodatek od rana na nogach
jedynie jakaś wielka impreza Cię usprawiedliwia ;)
eee, ja jestem Sowa :) typowa aż do bólu. Jak inni powoli zaczynają myśleć o łóżeczku, to mnie się zaczyna dobrze pracować :)
UsuńNa szczęście swego czasu moje dzieci raczej nie robiły regularnych pobudek o bladym świcie...
kilka razy się przeprowadzając wiem, że jak się czegoś w ciagu miesiąca nie załatwi to się tego już nie zrobi
OdpowiedzUsuńdo niby dotyczy tylko wynajmowanych domów, ale mam przyjaciółkę która ma swoj cudnioe urządzony dom, 8 lat widsiala jej goła żarówka w łazience gościnnej:)))
Oby nic poważnego!
no to według standardów przyjaciółki mam jeszcze kilka lat ;P
Usuńmusimy się jednak w sobie bardziej zebrać
ale twoj wpis mi uswiadomil, ze bede miala 2 bardzo bliskich sasiadow...
Usuńciekawe jak to bedzie....
mam jedno fatalne doswiadczenie i mysle, ze norme zyciowoa zaliczylam
mnie zaskoczyli najbardziej ci nasi najbliżsi - są bardzo zamknięci i się izolują
Usuńdzieci mają w podobnym wieku do naszych, a do tej pory nie miały okazji żeby się pobawić
trampolina je zintegrowała
Rybeńko - przecież Ty przyciągasz do siebie ludzi jak magnes, więc na pewno będzie dobrze
tylko ktoś bardzo pokręcony może wypiąć się na dobre relacje z Tobą :*
wbrew pozorom jestem wybredna jesli chodzi o ludzi
Usuńpoprawne relacje chce miec zawsze
ale ze zblizeniem gorzej
wiesz, sprawy jezykowe odgrywaja tez duza role
ja sie dogaduje w kilku, maz wlasciwie tylko po angielsku, rozumie po francusku, a jak sasiad jest tubylczy to ogranicza chec jedzenia wspolnych obiadow
no faktycznie - język może wpływać na jakość relacji :P
Usuńwiesz, tyle krajow w Europie, a ja mieszkam tylko w tych dziwnych jezykowo:PPP
Usuńale masz takie doświadczenie w przeprowadzkach, że może jeszcze wszystko przed Wami :)
Usuńoj
Usuńwolalabym zdecydowanie, zeby to byl port doemerytalny przynajmniej
no to spełnienia marzeń życzę :*
Usuńmoc urzędowa znana jest i u nas bardzo dobrze! Wiem, wiem, wiem że to nie jest pocieszające, ale przynajmniej możesz poczuć się częścią wielkiej rodziny! :))))
OdpowiedzUsuńtrampoliny niestety są kontuzjogenne ale cóż zrobić skoro z drugiej strony są takie przyjemne! dla dzieci oczywiście!
Życzymy więc zdrówka dla Niesforka i dla reszty rodzinki również :) :****
jako część wielkiej rodziny czuję się wyśmienicie ;)))
UsuńPóki co w pogotowiu jestem, gdyby nie przestał Niesforek wśród rówieśników marudzić. Jeśli okaże się, że zabawa z kolegami nie jest interesująca, zabiorę go na prześwietlenie.
czekamy na info :) Niesforek zdrów czy zagipsowany?
UsuńJest takie afrykańskie przysłowie, które poznałam, gdy przyszłam do nowej pracy. Wszyscy wiedzieli wszystko, a ja dokumentnie nic. Mózg mi puchł, gdy o coś prosili... a ja jak cielę - znaki zapytania w oczach. Szef mi wtedy napisał na kartce przysłowie z Afryki:
OdpowiedzUsuńkakra, kakra, a koko benonzio (nie daję gwarancji na poprawność zapisu, niestety)
ale pamiętam tłumaczenie:
powoli, powoli, kogut pije wodę....
Przydało się na wtedy i teraz też się przydaje. A nawet pomogło jednej koleżance... w zamążpójściu!!!
Może przyda się w... ogrodzie? ;-)
Zdrówka dla Najmłodszego Niesforka :)
Uśmiechy, Kochana Dosiu :)))))))
:)))
UsuńPowiedzenie udane!
Wiesz, myśmy się już przyzwyczaili do tego, że niektóre rzeczy po prostu muszą długo trwać ;)
sami się z siebie śmiejemy i się zastanawiamy, jakie sąsiedzi zakłady robią ;P
A jak się ten kogut przydał w zamążpójściu? Jako argument by nie wybierać pierwszego kandydata? :)
UsuńKoleżanka - dziewczyna w wieku blisko 35-tki, z kandydatem do zamążpójścia związana była ponad pół roku. I martwiła się, że kandydat nic a nic nie wspomina o jakichś konkretach, a u niej dzwonek do ślubu już wydzwaniał bardzo. Jak usłyszała to przysłowie, to kazała je sobie przysłać ze specjalną dedykacją i... zaczęła czekać cierpliwie na męską decyzję. Czekała dwa lata i wyczekała... i męża ma, i synka nawet.
UsuńRzadko się teraz widzimy, ale jeśli już - to każdorazowo wspominamy przysłowie... Pan Mąż także je poznał :)
Może mi odstąpisz kawałek, bo mi miejsca już brakuje ?
OdpowiedzUsuńZofi- czekałam na taką propozycję, zapraszam :)))
UsuńHe he, nas nie przebijecie - gres na tarasie położyliśmy 5 lat po wprowadzeniu się do mieszkania :-D wcześniej była "tymczasowa" wylewka i co rok sumiennie obiecywaliśmy sobie, że w tym roku to już NA PEWNO wykończymy taras...
OdpowiedzUsuńA Młody też, jak się okazało, uwielbia trampoliny, niedawno miał okazję spróbować po raz pierwszy.
Pozdrawiam!
Aredhela - nie obraź się, ale nie będziemy z Wami konkurować ;P
Usuńa na Młodego uważajcie!
Skoki na trampolinie to sport ekstremalny ;P
On na razie nie bardzo jeszcze umie skakać, za to biega dookoła i robi "bam" pośrodku :-)
Usuń