poniedziałek, 29 kwietnia 2013

w pocie czoła

Otrząśnięci z wrażeń chorobowych oddajemy się obowiązkom.
Mój DrOgi Mąż pomimo kolejnych przeciwności, jak nie zdrowotnych, to przyziemnych (no bo jak nazwać kłopoty z zamkiem nie powiem gdzie, powodując przegrzanie organizmu, z powodu konieczności noszenia kurtki przez pół dnia), nadrabia stracony czas w robocie.
W międzyczasie w domu małe bitwy i szarpaniny oraz obrażalstwa domowe w  wydaniu Niesforków.  I pojąć tego nie mogę.

Uspakaja mnie MDM i zadaje pytanie, czy ja się nigdy nie kłóciłam z rodzeństwem?
Skłamałabym, gdybym odpowiedziała, że nie. Dochodziło wszak do kłótni i rękoczynów, więc czemu mnie to dziwi?

Ano dlatego, że moje oczekiwania są inne, jednakże efekt odmienny od planowanego, a przyczyna w tym, że mimo wszystko, za mało z nimi jestem. Za mało im opisuję rzeczywistość. Za mało uczę ich nazywać emocje i uczucia. Szarpią się z nimi i sami nie wiedzą, co się właściwie dzieje. Sama patrzę na to z boku i często też nie wiem, o co chodzi, a co dopiero oni.

Pocieszeniem jest to, że pomimo kilku sytuacji, które były trudne, udało się nazwać i nawet naprowadzić na takie skojarzenia i zwrócić uwagę, że można inaczej się wyrazić, że w końcowym efekcie dochodzi między nimi do porozumienia i nawet do współpracy.

Więc dzisiaj sukces. Ale nie powiem, że się nie zmęczyłam.


25 komentarzy:

  1. Idealnie nie będzie.
    W realnym świecie spotkają różnych ludzi.
    W domu trenują również jak się lać i kłócić.
    A niby gdzie mają trenować ?
    W domu, w szkole ...
    Nie mogą wejść w świat idealni, bo świat nie jest taki.
    Nie poradziliby sobie...
    Szybko by zginęli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no wiem, że live is brutal & full of zasadzkas
      ale ....
      idealistyczne wizje niosą mnie ;)

      Usuń
  2. Hola hola!
    Coś pachnie mi to wyrzytami sumienia żę masz życie poza domowe!!
    Jasna ma rację
    a Twoje dzieci mają wspaniałych kochających rodzicó
    i mądrych
    i dadzą radę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. upsss
      Rybeńko, czuję się ustawiona do pionu :P
      dzięki :*

      Usuń
    2. NO!
      zeby to mi bylo ostatni rassssss!!!

      Usuń
  3. Dosia , no co ty! przestan sie obwiniac- dobrze , ze cieszysz sie z sukcesow , ale po co takie wyrzuty? - starasz sie , dajecie oboje niesforkom milosc , to najwazniejsze - klocic tez sie trzeba nauczyc , wszystko jest dobrze! jak najlepiej.
    buziaki - ty supermenko :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, nie, nie obwiniam się, widzę tylko niedociągnięcia ;P
      Ściski :*

      Usuń
  4. Mnie się wydaje, że dzieci po prostu dorastają też w tym ustalaniu granic i nawet kłótniach.I jasne ,trzeba rozmawiać i pomagać ale przecież za nich się nie załatwi wszystkiego. Pomagać w nazywaniu emocji, podpowiadać rozwiązana - jasne to trzeba ale niekoniecznie za każdym razem. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niech więc dorastają, a mnie niech cierpliwości wystarczy ;P
      Też pozdrawiam!

      Usuń
  5. Dosiu, nie ilość, a jakość spędzonego wspólnie czasu się liczy:)
    Ty akurat poświęcasz Dzieciom mnóstwo uwagi, więc żadnych wyrzutów Kochana!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przypominam sobie klotnie z uzynka i do tej pory mi wstyd...
      Dobra wiadomosc ze sie z tego wyrasta:)))))

      Usuń
    2. Alcuś - to nie wyrzuty, to doły!!!
      ale wiem już jak korzystać z drabinki żeby z nich wyjść!

      Lamio, też się kiedyś z kuzynką tak pokłóciłam, że później sama się sobie dziwiłam, do czego byłam zdolna!

      I masz rację wyrasta się z tego, a z kuzynką też się już wieki nie widziałam ;)

      Usuń
  6. A tak serio, to normalne, ze sie dzieci w rodzinie prztykaja, ucza sie budowac relacje i zaznaczac granice
    To, jakim beda rodzenstwem kiedys jast wazne. To nie do konca mozna przewidziec, ale jesli sie ma dobry przyklad w rodzinie to sie go kontynuuje. Ale tez zalezy od rodzicow, sa tacy, ktorzy celowo podsycaja konkurencje miedzy dziecmi, myslac ze dzieki temu beda ambitniejsi i wiecej zdobeda.
    Ale wtedy moga tez sporo stracic...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podsycać konkurencję?! I to jeszcze między rodzeństwem?! - Boże uchowaj!!!

      Usuń
  7. Jakież te Niesforki zdrowe, normalne i autentyczne są! :)))

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale wszystko to o czym piszesz to najzupełniej zdrowe odruchy normalnych dzieci. Ich umysł się rozwija kształtując światopogląd i szukając swojego miejsca w tym świecie. A jak inaczej znaleźć własne miejsce jeśli nie wypróbować właśnie swoich możliwości i siły przebicia? A rodzina i rodzeństwo to przecież pierwsza grupa eksperymentalna :)
    A więc jedyna rada to przetrwać!
    Buziaczki :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. emko, ale świetne określenie: pierwsza grupa eksperymentalna :)))

      Usuń
    2. Powinnam chyba w opisie bloga, a może nawet przed drzwiami, napisać:
      Witajcie w naszej rodzince - pierwszej grupie eksperymentalnej!
      Wchodzicie tu na własne ryzyko!
      :)))

      Usuń
    3. Wejść? Nie wejść? Wejść? Nie... ?
      WCHODZĘ! I nic i nikt mnie nie zatrzyma :))))))

      Usuń
    4. :))))
      zapraszamy!!!!

      Usuń
  9. Bo to jest ogromnie trudne! Gratuluję sukcesu ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, nikt nie mówił, że bycie rodzicem jest łatwe!
      Ale nie wszystkie dobre rady, przykłady można przenieść do własnej rodziny. I pewnie stąd ta trudność. Że wszystkiego trzeba samemu doświadczyć i ciągle pracować, pracować, pracować.

      Mam nadzieję, Aniu, że czujesz się już lepiej :*

      Usuń