Warto było rano wstać, wsiąść w samochód, pomknąć autostradą 100 km, postać w nieprzewidywalnym, bo spowodowanym przez rozlane coś na jezdni, korku na wjeździe do miasta.
Warto było, bo śniadanie u Wedla, chociaż robocze i bardzo intensywne, było pyszne.
No a najważniejsze było to, że można było spotkać się w gronie pięciu uśmiechniętych, serdecznych i wyjątkowych Kobiet. Właściwie to szkoda, że nie było ich więcej, ale wtedy nie byłoby to spotkanie robocze, a zwykłe pogaduchy. Może innym razem.
A na deser - krótki spacer po Ostrowie Tumskim. Jednym zdaniem: akumulatory podładowane.
Lubię to!
Jak ja lubię spacerować po Ostrowie Tumskim... Też uwielbiam Wrocław :) I choć nigdy nie żałowałam powrotu do rodzinnego miasta, to czasem żal, że to jednak nie Wrocław...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Asia.
a jak mnie jest żal, że opuściłam rodzinne miasto :(
UsuńBo Wrocław fajny jest!