albo Biskupská Kupa(889 m npm) - to zależy, czy rozpoczynamy zdobywanie najwyższego szczytu polskiej części Gór Opawskich po polskiej stronie, czy też po stronie czeskiej ;)
Ruch tu dzisiaj był niesamowity. W schronisku w oczekiwaniu na herbatkę prawdziwy korek. Szczęście, że nie chcieliśmy tej herbatki i niczego innego, bo naszym celem był kiełbaski pod schroniskiem.
Jak zwykle, mogliśmy liczyć na naszego głównego specjalistę od rozpalania ognisk - Pabla, co do rozpalenia używa tylko tego, co w lesie znajdzie. Jak się okazało, była też znaczna rzesza innych turystów, którzy liczyli na górze na to rozpalone ognisko i gdyby nie on, to chyba nawet by nie próbowali. Ale "stary Skaut" przecież nie będzie kupował flaczków w schronisku, gdy w plecaku ciążą kiełbaski i słońce jeszcze opala.
Prawdę mówiąc, nie sądziłam, że uda nam się dojść na górę, bo w zeszłym roku, Młodsze Niesforne Aniołki nie były zainteresowane zdobywaniem Kopy, a w tym miały niezłe tempo, zwłaszcza na odcinku, który zrobił się lekko stromy. Ich nie interesują nudne, lekkie podejścia.
Myślę sobie, że w przyszłym roku to będziemy robić bieg na szczyt :)
Byłam raz na Kopie Biskupa, ponad 10lat temu, z Mikołajem w brzuchu... i choć to był początek maja pogoda nas nie rozpieszczła. Ale i tak było fajnie :)
OdpowiedzUsuńfajnie, że dobrze wspominasz ten czas, pomimo jakiegoś pomimo ;)
Usuń