środa, 27 czerwca 2012

zrozumienie

Pable przynieśli prowiant na grila, a i tak Pablowa chciała  mnie wyciągąć na pokaz naczyń Tuper-chruper. Niezbyt zachwyceni tym pomysłem nasi mężowie zakazują jakichkolwiek  zakupów, według nich, niepotrzebnych rzeczy. Przecież oboje są znawcami kuchni i pracy w niej ;) A w ogóle to proponują nam może jakiś ruch, a najlepiej to pozostanie w domu.

Wybieramy zatem ruch. Jedziemy na pokaz rowerami (Pablowa na rowerze Mojego Drogiego Męża i jest on jakby skrojony na nią na miarę).

Tam niezłe babskie spotkanie, poczęstunek, własnej roboty likierek (oczywiście tylko na czubek języka, żeby nie było strach wracać do domu pojazdem jakże mechanicznym) i oczywiście żadnych zakupów ;) tym razem tylko zamówienie (hihihi).

A w drodze powrotnej gubię moją drogą koleżankę. Gdy wracam, aby ją odnaleźć, znajduję ją w rowie. Okazało się, że nie bardzo podobała się jej własna kreacja biało-czarna, chciała sobie dodać troszkę koloru, zielonego.

2 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Likierek to bardziej ja i dlatego ją zgubiłam, a Pablowa w przekonaniach bardzo podobna jest do Ciebie ;)

      Usuń