Przygotowania do balu przebiegły wyjątkowo sprawnie. Nowy pomarańcz na włosach spowodował oświecenie umysłu, który wydumał to, co sugerowały mi dziewczyny: zakup nowej kreacji. Może nie była ona tak wyszukana, jak pozostałych niewiast, ale piórka karnawałowe miała;)
Miło było popatrzeć na wystrojone koleżanki i kolegów, z którymi się jadło chleb z dżemem na szlaku w górach, a ten dżem się wydzielało małymi porcjami, żeby zostało trochę dla misia, gdyby chciał się z nami zaprzyjaźnić.
Więc stroje, makijaże i paznokcie ( niektóre szybko rosnące) bez zarzutu, a raczej sprawiające w zachwyt i uśmiech mój niepohamowany, gdy sobie przypomniałam, jak chwilę wcześniej moje paznokcie z dużą precyzją malowała lakierem koleżanka, a który, pomimo zastosowania preparatu przyspieszającego schnięcie, zrolował się cały podczas zakładania garderoby. I które musiałam szybko sama malować nakładając już tylko jedną warstwę a nie trzy. Może i mogłam to od razu zrobić sama, ale dwie godzinki relaksu kosmetycznego, mimo wszystko, bezcenne;)
A później już tylko zabawa.
O tym jednakże później, gdy już dotrę do komputera o większych gabarytach, na którym można wszystkimi palcami pisać, a nie tylko kciuki ćwiczyć:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz