Rodzina długo próbowała mnie namierzyć. Długo, bo jako kulturalna osoba, na wykładach mam ściszony telefon. A chociaż pojechałam pociągiem, gdzie generalnie wystarczy okazać zakupiony bilet lub nabyć go bezpośrednio od konduktora, to zabrałam ze sobą dokumenty od samochodu (upsss). Gdy już mnie namierzyli, to zabrali w góry.
Niektórzy dobrze pamiętają, że w lipcu, różnymi drogami, próbowaliśmy dotrzeć do Chatki Górzystów w Górach Izerskich, niestety bezskutecznie.
Tym razem zabraliśmy ze sobą rowery i ruszyliśmy tam jeszcze inną drogą. Mijając Orle, Doliną Izery przez torfowisko.
Chatka Górzystów (na zdjęciu majaczy w oddali) została zdobyta!!!
Nie muszę tu chyba opisywać, że 10 lat temu ten odcinek drogi to się jechało niczym po płaskim, a dzisiaj przypomniało mi się, że oprócz tych mięśni, które używane są podczas biegania, są jeszcze inne! Które teraz bolą i przez które ledwo się ruszam, ale satysfakcja - gwarantowana:)
Super trasa, świetna pogoda. Tylko pozazdrościć...
OdpowiedzUsuńPiotrek - nie ma co zazdrościć, tylko pojechać! A że trasa super, to prawda!
UsuńPięknie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Sama bym się tą trasą przejechała, fajnie tak spędzić weekend w górach! :)
OdpowiedzUsuńpozdrowienia!
Szczęściaro i Iw - polecam te trasy na rowery, bo jest tam rzeczywiście pięknie.
OdpowiedzUsuńI też Was serdecznie pozdrawiam :)