Rozpoznajecie to miejsce?
Udało nam się tam dojechać samochodem w niespełna 4,5 godziny. To absolutny rekord świata!
A że jechaliśmy tam między innymi na Olimpiadę Dziecięcą, więc medal sami sobie wręczyliśmy.
Wyników z Olimpiady przezornie nie będę oficjalnie podawała, gdyż za dużo komentarza musiałabym tu pisać, ale niezwykle dumna jestem z naszej Dolnośląskiej czteroosobowej reprezentacji.
Dzieciaki: GRATULACJE!
Bo ta olimpiada była tylko dodatkiem do spotkań ze Świętą Rodziną, przyjaciółmi, znajomymi i dobrymi ludźmi. Absolutnie zachwyceni jesteśmy gościnnością i serdecznością tamtejszych rodzin. Dobrze nam było w domu u Państwa Bułeczków, a zamówioną rybę, a właściwie jej brak w restauracji, której na szczęście nazwy już nie pamiętam, będę ze śmiechem i humorem długo wspominać. Żal mi trochę Pani Bułeczkowej, bo głodna wyszła z obiadu, a czas nas niezwykle gonił, aby dodatkowe atrakcje dnia drugiego "odfajkować".
No bo być tam i nie przejechać się metrem, albo nie wjechać w 20 sekund na taras widokowy tego - ponoć - pałacu? Ten w Wilanowie to chociaż przypominał pałac, a ten - to raczej rakietę.
A z niektórymi to łatwiej było się spotkać właśnie tam, niż we Wrocławiu, a nie mówiąc o naszej mieścinie:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz