sobota, 29 września 2012

wyprawa do miasta

W sobotę rano, wyszłam z domu, okazało się, że sporo przed czasem, myśląc już, że nie zdążę. Tak to jest, gdy mieszka się 10 minut drogi na piechotę od stacji, ale właściwie to nie chodzi się w tamtą stronę "z buta" i odległość ta wydawała mi się na co najmniej 30 minut. Musiałam zatem poczekać na mój środek lokomocji. Jechałam bowiem do wielkiego miasta. Wrocławia oczywiście.

Nasza stacja już zamknięta jest na cztery spusty, bilet tylko u konduktora, a stacja docelowa nówka - odnowiona. Zachwytu wielkiego nie wzbudziła, ale sam fakt dotarcia tutaj w taki sposób, był bardzo ekscytujący.





Spieszno mi było na warsztaty dla żon!!! dzięki którym znowu oczy mi się otworzyły na kilka spraw. Dodały siły, motywacji, bo takiż to główny ich cel, a kompetentna prowadząca, oprócz meritum wniosła też sporo humoru i pokazała kilka trudnych sytuacji z przymrużeniem oka ;)

Żeby nie było mi za dobrze samej w tym cudnym mieście, kilka godzin później, w ślad za mną, ruszyła rodzina....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz