poniedziałek, 12 listopada 2012

zielone

Nawet chwilę wcześniejsza wizyta u fryzjera i świeży pomarańcz na głowie nie jest w stanie ukryć we mnie "blondynki", którą z naturalnego koloru włosów i tak nie jestem. Być blondynką to przecież coś więcej ;)

Więc zdarzyło mi się w ciągu ostatnich dwóch tygodni to już dwa razy.

Najpierw we Wrocławiu, gdy jechałam z JotAnną z super kawy z pewnej galerii. Jechałyśmy samochodem niewielkim rozmawiając nie wiadomo o czym, gdy nagle słyszę, że moja pasażerka mówi do mnie ze znacznym naciskiem: zielone! W ogóle mi to zielone nie pasowało do kontekstu rozmowy, ale trybiki zaczęły mocniej pracować, szukając skojarzeń do tła naszej rozmowy i czyniąc sobie wyrzuty, że pewnie nieuważnie słuchałam, a jeszcze do tego ktoś zaczął trąbić. Bo kierowcy we Wrocławiu są mało cierpliwi. W sumie to im się nie dziwię, bo w końcu Wrocław to dość duże miasto i statystycznie takich przypadków, jak ja, to może tu jeździć zdecydowanie więcej. Każdy straciłby bowiem cierpliwość jadąc za "blondynką", która zatrzymuje się na zielonych światłach i stoi. Tak, to byłam ja i przepraszam, że stałam się przyczyną tego późniejszego korka, bo spowodowałam zaburzenia płynności ruchu ;)

I wydawałoby się, że już nigdy więcej nie powinnam takiego błędu zrobić. A tu się okazuje, że nie tylko wrocławscy kierowcy zostali wystawieni przeze mnie na próbę, a mało-wioskowi na Opolszczyźnie również. Bo wracając dzisiaj do domu, tak jak wtedy we Wrocławiu, zatrzymałam się na zielonym świetle w małej wiosce, gdzie światła są, ale działają na zasadzie: chcesz przejść - naciśnij przycisk. Kilka lat już tą drogą jeżdżę i jeszcze na niej pieszego nie widziałam, ale dzisiaj to ja, z własnej i nieprzymuszonej woli, a raczej - nie wiem dlaczego, ale się tam zatrzymałam. I przekonałam się, że kierowcy za mną, niezależnie od długości i szerokości geograficznej są tak samo nerwowi i głośno krzyczą klaksonami.

Ale ta kawa w tej galerii we Wrocławiu była naprawdę dobra ;)



2 komentarze:

  1. Oj tam, każdemu się może zdarzyć zasnąć za kierownicą :), chociaż ja też bym pewnie trąbiła :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiesz? ja też bym trąbiła ;)))
      dobrze, że sama za sobą nie jechałam ;)

      Usuń