czwartek, 8 listopada 2012

czwartek kontaktowy

Spiesznie wyrywam się z domu i pędzę do szkoły na "czwartek kontaktowy".
To zamiast wywiadówki. Nauczyciele są do dyspozycji - kto z rodziców chce, to przychodzi. Spotkania indywidualne. Długo się zastanawiałam, czy się tam wybierać, bo spotkanie z czołową pesymistką w perspektywie jakoś mało zachęcające. No, ale wyszło mi, że lepszy rydz niż nic ;(

Najciekawsze było spotkanie pod klasą, w oczekiwaniu na wejście do klasy. Rodzice - jak dzieci, a na pewno bardziej niż własne dzieci - przeżywają to spotkanie z wychowawczynią i z pozostałymi nauczycielami.

I jakże wielkie mnie spotkało zaskoczenie, gdy pani wychowawczyni zaczyna mówić o Niesforku. Sama potrafię wiele dobrego powiedzieć o synu, ale że ta kobieta, która miesiąc temu nic pozytywnego nie powiedziała o niczym i nikim, a teraz tyle pięknych określeń, zauważonych dobrych cech charakteru, to mnie tym bardzo ujęła i humor bardzo poprawiła.
Widać wtedy miała zły dzień.

Pękając z dumy odbieram po czwartku kontaktowym Najstarszego Niesfornego Aniołka od przyjaciela, bo tam poszedł po szkole, a on chce mi wiele dobrych rzeczy przekazać, wyników ze sprawdzianów, dyktanda. Nie może się doczekać, żeby się pochwalić.
Więc siadamy w bagażniku, w oświetleniu latarni i tak sobie wszystko oglądamy, podziwiamy i rozmawiamy. W takiej pewnej intymności i spokoju. Więc nie tylko ja tego potrzebuję. Muszę się też przyjrzeć pozostałym dzieciakom i znaleźć szczególną chwilę dla każdego z nich.
Nie wspomnę już o Moim Drogim Mężu - niezwykle dzielnym.

1 komentarz:

  1. To gratulacje!!!
    Wychować mądrego małego człowieka to wielkie zadanie...

    OdpowiedzUsuń