Pakujemy się. Jutro rano wyjeżdżamy. Jeszcze nie wiemy, co weźmiemy i po co. Do tej pory wyjazd ten miał odległą perspektywę. A tu - Arturo - główny Kaowiec, mówi, że w promocji otrzymamy cudowną pogodę.
Wspaniale! Tylko jest jedno ale. Nie mam pojęcia, gdzie są i w jakim stanie ciuchy trochę lżejsze. Pralka wiruje, sterta prasowania leży i nie ma chętnych do tego, aby zamienić ją na wieże poskładanych ubrań i ubranek.
Pociesza mnie moja Idolka i zachęca do - najwyżej - wzięcia ze sobą żelazka, niż marnowania czasu na składanie ubranek. Jest to jakaś myśl.
Ale jeszcze nie zdążyłam butów dzieciom kupić i nie wiem, czy zeszłoroczne jeszcze się do czegoś nadają.
Ale co tam.
Jedziemy jako fantastyczna rodzinka z innymi fantastycznymi rodzinami. Kiedy tylu fantastycznych ludzi spotyka się razem to musi być fantastycznie, nawet w niewyprasowanych ubraniach.
Do usłyszenia, zobaczenia, przeczytania za kilka dni.
Komputer zostaje w domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz