Cztery lata trwały przygotowania do przeprowadzki do naszego domu i od czterech lat czynimy starania, aby mieć tutaj dostęp do internetu.
Chętnych do tego, aby takowe usługi nam sprzedawać jest wielu, ale nikt z nich nic nie może uczynić, dopóki Telekomunikacja nie zrobi łącza. To, po prostu, monopolista. Regularnie co pół roku przyjeżdża więc tu ekipa techniczna, która do tej pory orzekała, że nie ma takich możliwości technicznych, pozostawiając nas bez cienia nadziei w kwestii "bliżej świata internetowego".
Dzisiaj też był taki dzień, kiedy ekipa miała przyjechać, aby ocenić, czy coś się może zmieniło i czy pojawiły się jakieś możliwości. Tak, jakby sami mieli nadzieję, że podczas tej zimy jakiś krecik intensywnie pracował i wykop za nich wykonał, a przez to pojawią się możliwości. Wyznaczyli przy tym dość szerokie godziny, w których mogli przyjechać. Więc my, stęsknieni za szybkim i stabilnym łączem, decydujemy, że jedno z nas musi pozostać w domu i czekać. I na ochotnika zgłosił się mój Drogi Mąż.
Przyjechali, zdecydowanie po wyznaczonych, przez siebie samych, godzinach. Byli całe 15 minut i stwierdzili to co zwykle. Muszą niestety sami nad tym popracować, nikt inny do tej pory za nich pracy nie wykonał i pewnie nie wykona. Więc coś zadecydują. Niestety nie wiemy, co. Żadna to dla mnie nowina i powód do radości.
Radość natomiast wielka mnie spotkała i niespodzianka, i duma, i sama nie wiem co jeszcze, bo Mój Drogi Mąż czekając na.... wypucował cały dom, tak że aż lśni. Nie wiem czy z nudów czy z przekonania. Nieważne.
I nawet kwiaty znalazły się na stole.
I wcale nie jest to jego jednorazowy wyczyn, bo wspólnie dbamy o porządek w domu. Ale po ostatnich dniach, które były dość wyczerpujące dla nas emocjonalnie, trudne i kosztowne, przede wszystkim w pracy, było to niezwykle miłe.
Aż szkoda teraz tu cokolwiek ruszać, jest tak pięknie.
Robię sobie w pamięci fotografię.
Dziękuję Mój Drogi Mężu ;-*
c
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz