środa, 4 kwietnia 2012

żurowa środa

Jeszcze tydzień temu nie miałam pojęcia, że Wielką Środę na Śląsku nazywają Żurową Środą. Określenia takiego użyła nasza znajoma, ale nie potrafiła mi wytłumaczyć, co to takiego, bo ona właściwie też stąd nie pochodzi. Więc określenie usłyszałam, ale szybko o nim zapomniałam.

Dzisiaj, w piękny słoneczny dzień, mój Drogi Mąż, postanowił zutylizować uschniętą jodełkę, która na naszym, niezbyt dużym i ciągle nieogrodzonym, obejściu przypominała nam jeszcze o poprzednich świętach. Drogi Mąż zwołał nasze Niesforki na podwórko i pięknie choinkę podpalił ku uciesze naszych Aniołków, bo paliła się bardzo okazale. Właściwie to zastanawiałam się nad tym, czy już dzwonić po ochotników, czy jeszcze nie.
Okazało się, że wszyscy sąsiedzi w okolicy również coś palą na swoich ogródkach. Ucieszyłam się, że wpisujemy się w klimat. I choć "wolnoć Tomku w swoim domku", ale robimy podobnie.

Najstarszy Niesforny Aniołek, świadomy tego, że jutro rozpoczyna się Triduum Paschalne, przed spaniem, rzuca mimochodem (nauczony pewnie dokładnie w szkole powszechnej), że dzisiaj jest Żurowa Środa. Mnie trybiki szybciej zaczęły pracować, już gdzieś to określenie słyszałam, ale dalej nie wiem, co ono znaczy. Uświadomiła sobie, że ta nasza znajoma Alcia, mówiąc o tej żurowej środzie coś wspominała o ognisku. Więc sprawdziłam śpiesznie w necie - głównej encyklopedii domowej - co to takiego. I od razu znalazłam odpowiedź:

Wielka Środa jest na Śląsku nazywana Żurową. To dzień, w którym kończy się przedświąteczne porządki oraz żegna się z potrawami jedzonymi w okresie Wielkiego Postu - żurem i śledziami. Dawniej w Wielką Środę odbywało się palenie wszelkich szmat i niepotrzebnych rzeczy.

Po naszym domu od razu widać, że my nie stąd, tylko ze Lwowa, bo jak z Wrocławia to przecież ze Lwowa;)
Porządków nie skończyliśmy, mało żuru jedliśmy, będziemy go dopiero jeść w najbliższą Niedzielę. Śledzi kilka zjedliśmy, ale nie tyle żeby się nam znudziły. Wpisaliśmy się więc tylko w klimat ogniska, chociaż nie paliliśmy żadnych szmat - co za szczęście, że mój Drogi Mąż wpadł na pomysł podpalenia tej starej, uschniętej choinki! Miał chłop intuicję!

Jak widać, przeprowadzając się w takie regiony, gdzie panują tradycje zaskakujące, trzeba najpierw zapoznać się z wszelkimi obyczajami, bo inaczej wyjdzie się na totalnego ignoranta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz