Ku mojemu zaskoczeniu, stwierdzam, że to właściwie tylko mnie się robi słabo na myśl o sprzątaniu, bo Niesforki chętnie zabierają się do pracy. Ale gdy tylko się oddalę, chęci im mijają i zapał opada. Gdy wracam do nich - znów praca wre. Ciekawe. Tylko skąd ja mam mieć ten entuzjazm i jak wykrzesać z siebie trochę energii dla innych?
Mąż postanowił, że skręci półkę, którą zakupił parę miesięcy temu, jako niezbędny (?) element wyposażenia naszego domu. Niesforki mu towarzyszą. Najmłodszy przyniósł nawet swój zestaw Boba Budowniczego, który wszystkiemu da radę, aby pomóc Tatusiowi, oczywiście. Widzę, jak Tatuś niejednokrotnie zaciska zęby, bo sam szybciej i sprawniej poskręcałby tę półeczkę, a ta pomoc to bardziej przeszkadzanie.
Jednakże, w końcowym efekcie, wszyscy zadowoleni. Dzieci dumne, bo wykonały konkretną pracę, Tatuś dumny, bo udało mu się przyjąć pomoc, ja dumna, bo dzień nam wspaniale minął na wykonywaniu wspólnie domowych obowiązków. Wspólna praca nas zjednoczyła, uspokoiła i pomimo włożonego wysiłku fizycznego, dodała siły wewnętrznej.
Ciekawe tylko, czy jej wystarczy na nadchodzący tydzień ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz