Przyjadą do nas goście. Z Wrocławia, Oławy, Miłoszyc, Mirkowa, może też z Wlenia. Bardzo się cieszę z tego powodu, bo jestem towarzyską jednostką i dobrze się czuję z innymi ludźmi poznając ich. Czuję lekki dreszczyk podeskcytowania bo większość z nich będzie u nas po raz pierwszy. Dla nas to nowe doświadczenie i dla nich też. Chciałabym aby poczuli się dobrze.
Osobiście lubię odwiedzać takie domy, gdzie można się poczuć dość swobodnie, że gdy będąc tam z dzieciakami, nie muszę stresować się, że przez ich ciekawość lub niefrasobliwość zostanie zniszczony jakiś cenny przedmiot czy pamiątka. Nie żebym coś miała do wymienionych rzeczy, ale z małymi dziećmi niekoniecznie się chodzi do muzeum. A jeśli już, to wymaga to wielkiej koncentracji. I nie wiadomo wówczas na czym lepiej się skupić: na eksponatach czy na dzieciach. I co komu daje taka wizyta?
Akurat nasz dom jest przeciwieństwem muzeum, bo wystrój codziennie jest inny. Różne przedmioty ciągle zmieniają miejsce. Niektóre same tak się chowają, że poszukiwania ich przypominają raczej wykopki niż kulturalne zaglądanie w prawdopodobne miejsca ich pobytu. Także, myślę, że koledzy i koleżanki naszych Niesforków będą mogły się czuć swobodnie, a Rodzice? To już nasza w tym głowa, aby ich nie przegadać (a lubimy sobie pogadać), a stworzyć atmosferę dobrą do rozmowy. Obyśmy podołali.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz