Dom doprowadzony do stanu "jak tu wygląda?!", próbuję od rana ogarnąć. Jednakże stan jest tak tragiczny, że czego się nie dotknę, wymaga to natychmiastowej interwencji i dokładnego sprzątania. Nie mam na to wystarczająco dużo sił dzisiaj, więc robię plan "małych kroczków". Po kolei, pokój po pokoju, piętro po piętrze. Prace będą trwały przez tydzień.
Zapytała mnie niegdyś Okruszyna, czy ktoś mi pomaga przy sprzątaniu domu, odpowiedziałam jej, zgodnie z prawda, że tak. Mój Mąż.
Tyle tylko, że ledwo wykurowawszy się i w stanie prawie zdrowym, wybył wczoraj do stolicy w delegację i go nie ma w chwili, gdy chętnie bym z pomocy skorzystała.
Nawet Niesforne Aniołki po doprowadzeniu do porządku swojego rewiru, jakieś takie ciche dzisiaj, mało przeszkadzające, zgodne, jakby nie chciały za bardzo na siebie zwracać mojej uwagi. Jakby nie chciały, aby spotkanie ze mną wywołało konieczność podjęcia dodatkowych prac ;)
Sprytne bestie.
I gdy już, po ciężkiej i wyczerpującej pracy, usiadłam właśnie do lektur niezwykle wciągających, zaskoczył mnie dzwonek do drzwi, a w drzwiach Mój Drogi Mąż, który zerwał się ze szkolenia.
I od razu zauważył: "Jak tu pięknie wygląda!" Oczywiście wcześniej się przywitawszy ;)
Ooooo
OdpowiedzUsuńWiesz
Mój mąż nawrócił się po czterech nocach nieobecności
Jakie to pienkne nawrócenie było
Ja wiem, że to nie na temat
Ale troszkew
Bo ja też akurat sporo sprzątnęłam w tym czasie:)))
Pierwsza,uffff
Usuńteż pierwsza :)
UsuńHA
UsuńJak nie jak tak!!!!
Przecież statystycznie, to ja pierwsza! ;)
UsuńRybeńko, dlaczego nie na temat?
UsuńPiękne nawrócenia są niezwykle romantyczne ;P
noooo
Usuńromantycznie bylo :)))
wiedziałam ;P
UsuńFajny ten Mąż, że zauważa :)
OdpowiedzUsuńNooo, chyba wywołałaś wilka z lasu... trza się rozejrzeć po rewirach u siebie. Średnio mi się chce, niestety ;/
ENNka, jakiego wilka?
UsuńNasze rewiry same już wołały o zlitowanie ;)
Mojego wilka. A leniwa bestia, że hej... ;-)
Usuńoj tam, oj tam,
Usuńmoże po prostu flegmatyk ;)
No dobra, a ja druga :-)))
OdpowiedzUsuńA mnie planowanie nie wychodzi.
I dzisiaj się zawzięłam i górę i dół obleciałam
i mam dość.:-)
No to miałaś pałera, Jasna, ale jakoś wcale mnie to nie dziwi ;)
UsuńI to jest nagroda za te trudy sprzątania:))
OdpowiedzUsuńA teraz w czyściutkim i przytulnym gniazdku miłej niedzieli wam życzę:))
Dzięki Alcuś, świętujemy, od wczoraj;)
UsuńTo bardzo przyjemne, kiedy własny Mężczyzna umie docenić! :))
OdpowiedzUsuńPozdrowienia i gratulacje, u mnie jeszcze te trudny przede mną!
To prawda, bardzo lubię, gdy zostaną docenione wysiłki, nie tylko przez Męża.
UsuńA teraz doceniam to, że Mąż szykuje nam pyszne śniadanko :)
uff.. co za szczęście że ja pięter nie mam :) Ale sprzątania i tak wystarcza na wiele godzin ciężkiej pracy. Szkoda że za chwilę znowu jest bałagan i znowu trzeba sprzątać i tak w kółko :) Miłej niedzieli życzę w towarzystwie całej rodzinki :*
OdpowiedzUsuńNie ma znaczenia ile pięter - to zawsze jest ciężka, syzyfowa praca, której końca nie widać. I nie zawsze doceniana, nawet przez samych pracujących.
UsuńI Wam życzę miłej niedzieli :)
U nas, Dosiu, ciągle jeszcze stan z początku Twojej opowieści. Aż trudno uwierzyć, że może być happy end!
OdpowiedzUsuńA wróciliście już z delegacji?
UsuńBo wiesz, jak Was nie ma, to co się przejmujesz ;)
My wróciliśmy, ale bałagan zajechał z piskiem opon przed nami... PS Dosiu, miły tel od Ciebie zadzwonił w środku Mszy. :) Porozmawiajmy jutro. Jeszcze nie wylądowałam psychicznie do końca, skołowana na pasie startowym.
UsuńJuż przeczytałam u Ciebie, nie przeszkadzam i czekam niecierpliwie na znak ;)
UsuńMoje mieszkanie bez remontu nie ma na razie szans wyglądać dobrze...
OdpowiedzUsuńA remont to dla mnie trudny temat - nadwrażliwość na składniki farb, uczulenie na formaldehydy, w związku z czym praktycznie nie mogę mieć nowych mebli.
I jeszcze nieumiejętność wyrzucania wszelakich nieprzydasiów, o przydasiach już nie mówiąc.
Oczywiście sprzątam, ale jeszcze chyba nigdy nie ogarnęłam tzw. całości.
To Cię uczulenie dopiero dopadło, cieszę się, że dla mnie są groźnie tylko orzeszki;)
UsuńA o przydasiach i nieprzydasiach to można chyba książki pisać.
A że miejsca jest dużo, to i wprost proporcjonalnie do ilości miejsca jest dużo tych raczej nieprzydasiów, które mają podobno być przydasiami.
no to ciesze się,że u nas tak mało metrów.Chociaż sprzątanie w takim zawalonym mieszkaniu też wymaga czasu:) Dobrej niedzielie
OdpowiedzUsuńTo też prawda, że gdy mieszkaliśmy w małym mieszkaniu, to trzeba było się nagłówkować, gdzie, jak, w czym i kiedy coś gdzieś schować, albo wyjąć. I sprzątanie też zabierało sporo czasu.
UsuńNo i Wam dobrej niedzieli :)
UsuńMiłe, jak ktoś zauważa naszą pracę.
OdpowiedzUsuńUważam, że to bardzo motywuje.
UsuńJa cały czas (sobie) powtarzam, że porządek to sztuczny twór, bałagan robi się sam i musi mieć to swój sens :)
OdpowiedzUsuńLamia!
UsuńGenialne.
Powieszę w wiatrołapie żeby goście mieli o czym myśleć:)))
Rewelacja! Tez gdzieś wywieszę;))
UsuńMąż docenił! :))
OdpowiedzUsuńDosiu, nie cierpię sprzątania :(, ale lubię mieć wokół siebie porządek i czystość... Bez sensu ;)
Niedawno wysprzątałam gruntownie sypialnię, by chwilę po tym rozpocząć malowanie kuchennych szafek... Malowanie nie ma końca, a malarskiego brudu coraz więcej :/
Przyznam Ci się Alucha, że ja też nie cierpię sprzątania:)
UsuńDlatego z wielką wdzięcznością przyjmuję każdą w tym względzie pomoc i cieszę się z docenienia pracy.
A malowanie kuchennych szafek musi być ciekawe ;P
Pomoc w sprzątaniu ZAWSZE mile widziana :D
UsuńA docenienie tylko dodaje skrzydeł ;)
Samo malowanie nie jest złe... Jak będę zadowolona z efektu końcowego to się będę chwalić ;)
Nie ukrywam, że ciekawa jestem.
UsuńA dokumentację robisz przed, w trakcie i po?
Oczywista oczywistość :D
Usuń