Przez weekend następowało wielkie ładowanie akumulatorów. Co oznacza, że przez dwa dni stacjonowałam we Wrocławiu i nadrabiałam zaległości, również towarzyskie. Z przeświadczeniem, że wystarczy na kilka dni wróciliśmy w nocy do domu, ale akumulator (nadaje się już do wymiany) wysiadł o godz. 7 rano wraz z bolącym gardłem i łamaniem w kościach, i trudno to nazwać łamaniem mięśni, ale wrażenie właśnie takie.
Temperatura 38 0C, która według mężczyzn ;) byłaby niemal niemożliwą do przeżycia, uprzejmie mnie informuje, żebym jednak podjęła próbę skontaktowania się z lekarzem. A ten, pomimo że doświadczenie ma duże, ręce załamuje, bo przecież tydzień temu skończyłam jedną terapię antybiotykową. Cieszą się natomiast znajome aptekarki ;), gdyż obrót w dniu dzisiejszym zwiększam i zapatrzona w siatę leków wracam do domu z zaleceniem lekarskim - leżeć, dużo odpoczywać, nie przemęczać się ;)
Chyba właśnie tego chciałam :), nieprawdaż? Są nawet na to dowody kilka wpisów poniżej.
Tylko że to miały być wczasy, a nie choroba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz