Plany oczywiście miałam ambitne, w związku ze świętami, ale życie je szybko zweryfikowało.
Z zaplanowanych zajęć, polegających na sprzątaniu, a raczej odgruzowywaniu domu i pieczeniu, już kilka wypadło. I trudno. Przecież ważniejsze, aby pożegnać tych, co za szybko odchodzą.
I Panią Kazię z nami współpracującą, starszą koleżankę, która w zespole folklorystycznym, podobnie jak ja, w czasach swej młodości podrygiwała, ale tanga z rakiem nie wytrzymała. I Tatę naszego Doktora, który nagle we śnie odszedł.
Ale!
Coś jednak się udało. Prawdę mówiąc samej by mi się nie chciało - od czego jednak są Niesforne Aniołki. W nich tyle entuzjazmu, tyle chęci, więc szkoda było zmarnować.
:)
Ale cudne ciacha!!
OdpowiedzUsuńJakie zdolne małe rączęta:)))
Pysznie!! Ściskam mocno!!
rzeczywiście, nawet dobre wyszły - po kryjomu spróbowałam ;)
UsuńŚwietne ciasteczka, szkoda że nie posiadam takich foremek:) - cieszę się bardzo że skorzystałaś mojego przepisu na miodownik. Mam nadzieję, że będzie smakowało:)
OdpowiedzUsuńCzy miodownik będzie smakował, to się sprawdzi za kilka dni. Przecież tak przepis każe ;)
UsuńA foremki pożyczone :)