Jedną z ulubionych wigilijnych potraw Mojego Drogiego Męża są makówki. Danie śląskie: bułka z makiem, orzechami i rodzynkami. W oryginalnym przepisie z mlekiem, ale z powodu alergii Męża na mleko, przez kilka ostatnich lat, były modyfikowane przez Teściową, aby mojemu ślubnemu smakowały i nie szkodziły. W mojej rodzinie ta potrawa nie była znana (bo rodzina przecież ze Lwowa, a tam przesłodka kutia króluje) i nie cieszyła się dużym zainteresowaniem.
Co tu dużo mówić - nie zdążyłam Teściowej zapytać o przepis, więc wybrałam jeden z zaproponowanych przez wujka Gugla. Ustaliłam z Moim Drogim Mężem, że gdy wyjdą dobre, to je głośno pochwali, a gdy nic nie powie, to znaczy, że nie bardzo wyszły, ale wtedy więcej ich nie będę robiła.
Więc gdy podałam, to skosztował i .... milczał. Oczywiście wyszły mi zupełnie inne niż Mamie i wyglądało na to, że to i tak będą ostatnie makówki przeze mnie przygotowane...
Po dłuższej chwili milczenia, i naprawdę nie wiem, czy na skutek prawdziwego zachwytu nad makówkami, czy na skutek przemyśleń, że to praktyka czyni mistrza, bo gdy nie będę tych makówek robić, to nie nabiorę wprawy, Mój Drogi Mąż pochwalił makówki i nawet jadł dokładki. I jak nigdy, wiele osób skusiło się na makówki mojej produkcji, jakby od razu chcieli porównać ;) i też nie wiem, czy z grzeczności, czy z nadzieją na przyszłość - chwalili.
Wygląda więc na to, że pomimo tego, że pierwszy raz zrobiłam, to było przepyszne:)
Trzeba wiedzieć, jak się ustawić;)
Więc w przyszłym roku znowu zrobię, troszkę przepis jednak modyfikując.
A przechodzący przez nasz dom Goście, znaczy się Rodzice, Ciocia, Brat i Bratankowie w ostatnich dniach wnieśli wiele siebie, swojego czasu, swojej życzliwości. Czuć było tę troskę o to, aby podczas tego spotkania nie zapomnieć się spotkać, docenić, zauważyć, poznać.
To pierwsze Święta bez Mamy, ale też bardzo ważne Święta w relacjach naszych rodzinnych.
Jeśli wszyscy chwalili, to na pewno smakowały:))
OdpowiedzUsuńI urokliwe, i piękne są takie spotkania z Rodziną, gdy nastawieni jesteśmy na siebie nawzajem:))
;)
Usuńi mam też niezwykle dużo satysfakcji z całej tej świątecznej krzątaniny :)
Warto było!
chyba zaplusowałaś u męża ;D kocham jak mój chłopak chwali moje nowe potrawy.. a Tobie wielki szacun, bo musiałaś "pokonać" makówki teściowej, także... ;D
OdpowiedzUsuńMasz rację - dużo mnie to kosztowało :)
UsuńI też bardzo lubię, gdy ktoś pochwali to, co ugotuję, albo chociaż podziękuje :)
Makówki (pochwalone, czyli NA PEWNO pyszne) oraz rodzinne święta... sama radość;-) I oby powtarzała się częsciej niż raz w roku z okazji świąt.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Mam coraz więcej przekonania, że NA PEWNO ;)
Usuńzwłaszcza, że się skończyły i pozostało po nich tylko wspomnienie.
Pozdrawiam :)