Kolejny dzień, naznaczony białymi plamkami na całym ciele Średniego Niesfornego Aniołka, mija bardzo szybko, a miało być przecież tak dużo wolnego czasu.
W tym dniu miałam ważne zadanie do wykonania. Mój Drogi Mąż poprosił mnie, abym pojechała na pewną stację i wymieniła oponę razem z felgą, czyli właściwie całe koło. Lewe tylne, podobno dodał. Dla mnie to wszystko jedno jak się co nazywa, wiem, że aby autem można było szybko pojechać po bezpłatnej jeszcze autostradzie, to muszą być cztery koła i tyle na ten temat. Jeszcze w to się wpisuje nazwa kołpak, ale to, to już chyba coś zbędnego.
Więc pojechałam na tę staję, a tam pan, który miał wszystko wiedzieć, pyta mnie, które to koło. Więc ja, mimo że koloru włosów nie mam wskazującego na to, że tak błyskotliwej odpowiedzi mogę udzielić, mówię mu na to, że nie wiem.
Kiwa z dezaprobatą głową i pozwala mi wjechać na stanowisko. Dodam, że wjazd jest niezwykle ciasny, jakby dla maluchów. I zajmuje się sprawą, a ja w tym czasie, oddaję się medytacjom na bliżej nieokreślony temat na ławeczce, oczekując finiszu sprawnie wykonanej usługi.
Rzeczywiście, nie zabrało im to dużo czasu, a miałam nadzieję na dłuższy relaksik. Wydaję zatem ostatnie zaskórniaki i wracam do domu.
A w domu Mój Drogi Mąż, witając mnie w drzwiach, pyta: co zrobili? Patrzę więc na niego jak wół na malowane wrota, patrzę na samochód - przecież wróciłam nim do domu, koła były i są cztery. Z niepewnością, bo może jednak czegoś nie dosłyszałam, odpowiadam, gotowa prawie do obrony: no przecież koło wymienili. Dla mnie sprawa załatwiona.
Okazuje się, że wymieniając koło, niezwykle ważne są dodatkowe informacje, np. co zrobili ze starą felgą i oponą. Tego nie rozumiem, do czego mi potrzebna ma być ta wiedza, przecież nie będę robiła specjalnej kolekcji w piwnicy. Na którą oś i z jakim innym kołem założyli nowe, czy pozostałe były również sprawdzone itp, itd.
No tak, przychodzi baba do lekarza...........a nie, .......do wulkanizatora ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz