Organizacja przyjęć urodzinowych dla ośmiolatków wcale nie jest łatwa. Zwłaszcza, jak jubilat zaprasza pół, wcale nie najmniejszej, klasy.
Dziewczynki, wystrojone, mogłyby bawić się w spokojne królewny, ale chłopców energia rozrywała. Całe szczęście, że pomógł nam przyjaciel Pablo, który już trzeci rok podejmuje się roli kaowca.
Tym razem przygotował podchody. Pół naszej okolicy wyległo przed domy sprawdzając, cóż takiego wielką, szybką i głośną gromadą wyprawiamy. Grupa prowadząco-uciekająca, w skład której wchodził Pablo ze świtą sześciu grzecznych dzierlatek, ku zaskoczeniu wszystkich dorosłych, bardzo zaangażowana i zaaferowana, a grupa poszukująco-goniąca składała się z dziesięciu chłopców i mnie, ledwo za nimi nadążającej. Chłopaki - łobuziaki gotowi byli wejść na każdą latarnię, wystraszyć każdego psa, przekopać obcą posesję w celu odnalezienia ukrytej wiadomości. A wszystko to w tempie większym niż ekspresowym.
Zabawa w podchody wszystkim się podobała, a ja niezwykle się cieszyłam, ze 1,5 godziny mieliśmy z głowy i miałam nadzieję, że biegi przełajowe zabrały im trochę tej energii i może będzie troszkę więcej spokoju. A tu - były tego następne konsekwencje. Dzieciaki natychmiast pochłonęły ogromne ilości kiełbasek z grilla, które, na szczęście, zdążył Mój Drogi Mąż przygotować. A po posiłku znowu nabrali, nie wiem czy nie zdwojonej, energii. Na szczęście mamy dużą piwnicę, która posłużyła za salę gimnastyczną. Ciekawam, co by na to powiedzieli rodzice tych dzieciaków, gdyby się dowiedzieli, że dzieci trzymaliśmy w piwnicy ;)
Wdzięczność moja jest ogromna dla młodzieży, trzech chłopaków, dzieciaków naszych znajomych, którzy przyszli z młodszym rodzeństwem i wymyślali im zabawy i sprawowali nad nimi pieczę. Chociaż to dopiero czternastolatkowie, to mają do tego niezłą smykałkę
Niektórzy goście dawali z siebie wszystko, a gdy pierwsza mama przyszła, zdecydowanie przed czasem, odebrać swoją zgrzaną pociechę, poczułam gromy z jej oczu na sobie i chyba niewiele pomogło przygotowanie ubrania do przebrania. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będzie nas mógł odwiedzić :)
Z mojego punktu widzenia, to było dość wyczerpujące, ale gdybym mogła uczestniczyć razem z nimi w tych urodzinach, to byłabym zachwycona. Może to brzmi nieskromnie, ale jestem niezwykle zadowolona z organizacji tego przyjęcia.
Daliśmy z siebie wszystko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz