Relaksujemy się ze Średnią Niesforką. Robimy wszystko i nic. Gadamy o wszystkim i o niczym. Zmusiła nas do tego pani ospa, która od rana próbuje przystroić nasze dziewczątko w nowe cętki.
Właściwie to jestem bardzo rada, że mamy tego "przymusowego" czasu troszkę dla siebie. Czasami nie nadążam za jej tokiem myślenia, ale to mój problem, a nie jej. Mój, bo sama się ograniczam i narzucam sobie schematy. Mój, bo na relację z nią czasami brakuje czasu. A szkoda. Ona jest zachwycona tym, że mogła dzisiaj zostać ze mną w domu.
I przypomina mi się pewne stwierdzenie, przywiezione przez Mojego Drogiego Męża ze szkolenia antykryzysowego, że przeżytkiem zarządzania jest- zarządzanie czasem. To właściwie nic trudnego. Obecnie należy się skupić na: zarządzaniu sobą w czasie.
Dzisiaj miałam właśnie taką lekcję z zarządzania sobą w czasie. Ostatnio, przy mocno napiętym grafiku zajęć, choroba dziecka spowodowała, że wypada się z toru wyścigowego i zjeżdża do boksu na regenerację. Na pewno mnie też potrzebną. I musimy się w tym odnaleźć.
A wieczorem, w ramach dalszego ciągu relaksu, Mój Drogi Mąż zabrał mnie na koncert ... żab. Aby być bliżej natury i siebie, oczywiście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz