wtorek, 29 maja 2012

"bycie-ze-sobą" terapia

Liczne zabawy dnia wczorajszego tak mnie przyćmiły, że zapomniałam zachować "ku pamięci" dwa obrazki z minionego weekendu.

Po sobotnim spotkaniu szkoleniowo-warsztatowym, dla mnie emocjonalnie bardzo trudnym, wraz z jedną z rodzin,  wybraliśmy się do meksykańskiej knajpki (niestety nie tej naszej ulubionej a jej filii) poddać się "bycia-ze-sobą" terapii, zwłaszcza ja, niezwykle w tym dniu, tej terapii, potrzebująca.
.
Gdyby nie to, że zastrzegliśmy sobie podanie wszystkich dań jednocześnie, to pewnie byśmy się najedli wybranymi przysmakami, a tak, doświadczyliśmy czegoś w stylu "rozmnożenia chleba", gdyż z powodu awarii i braku prądu w całej okolicy, rozsmakowaliśmy się w zimnych przekąskach i jednym gorącym daniu, które pierwsze trafiło do pieca i tylko z powodu długo utrzymującej się tam wysokiej temperatury, mogło "dojść". Za to wszyscy z rozkoszą i radością degustowali proponowane przez Mojego Drogiego Męża drinki.

Nie wiem dlaczego się tak stało, że nie uciekliśmy z tej knajpki, kelner nawet dał nam do zrozumienia, że będzie to dla niego jak najbardziej do przyjęcia, jeśli zechcemy zmienić lokal. Właściwie to źle piszę, bo wiem dlaczego. Tak nam się dobrze razem zrobiło, a Boski nawet udowodnił, że brak światła w miejscu odosobnionym nie jest przeszkodą, aby się swoją obecnością po prostu cieszyć, a nie marnować czasu na szukanie nowego lokalu. Boski, w ogóle mnie mocno wzruszył, bo przybył do tej knajpki chwilkę spóźniony, gdyż zdobywał prezent dla swojej Mamy (w końcu był to Dzień Mamy), a ten stał się inspiracją na prezent dla mojej Mamy.

W niedzielę natomiast odwiedzili nas, po wielu miesiącach umawiania, Goergowie. Fajną tworzą rodzinkę. Zawsze uśmiechnięci, z fajnym poczuciem humoru. Pewnie o tym nie wiedzą, ale zawsze mnie zachwycali podejściem do dzieci. Mądrością z jaką je wychowują, cierpliwością jaką dla nich mają i łagodnością z jaką się do nich odnoszą. A gromadkę mają wcale nie małą, bo trzech muszkieterów i jedną ślicznotkę, ulubienicę, ze wszystkich znanych nam -nie naszych oczywiście;) -dzieci, Mojego Drogiego Męża i naszej Średniej Niesforki.
I jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, nie wiem kiedy, pół dnia minęło. To też była dla mnie terapia. Bezinteresowności i życzliwości poprzez spędzenie ze sobą chwili czasu.
Przyjeżdżajcie częściej ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz