Zachęceni piękną pogodą, widokiem Tatr za oknem, dobrymi prognozami i króciutkim sms-kiem od Doktorostwa, "czy widzimy TO za oknem", postanowiliśmy wyruszyć w góry. Podzieleni na dwie grupy, starszą i młodszą, ruszyliśmy do Murowańca, tyle tylko, że dwoma różnymi trasami. Grupa pierwsza, w skład której wchodził Mój DrOgi Mąż i Najstarszy Niesforny Aniołek, ruszyła przez Nosal, Nosalową Przełęcz, Skrupniów Upłaz od strony Boczania do Przełęczy między Kopami, gdzie spotkała się z drugą grupą taterniczą, której skład stanowiła Dosia, Średnia Niesforka i Najmłodszy Niesforny Aniołek, a która Przełęcz między Kopami zdobywała od Doliny Jaworzynki, Siodłową Drogą i Siodłową Percią.
Najstarszy Niesforny Aniołek był bardzo podekscytowany zdobycia Nosala, którym wzgardził pierwszego dnia, a Młodsze Niesforki z werwą ruszyły dolinką.
|
Dolina Jaworzynki - początek |
|
Wędrujące Młodsze Niesforki |
|
Skupniów Upłaz od Doliny Jaworzynka |
|
Jakiś kawałek Zawratu Kasprowego |
|
Widok z Siodłowej Perci na Dolinę Jaworzynka |
No i tuż przed Przełęczą, wtedy, gdy najbardziej byliśmy zmęczeni zaciągnęły chmury i zaczął padać deszcz, a widać było tyle, co nic :(
|
widok na deszczowe chmury |
|
Przełęcz między Kopami (1499 m npm) |
Dotarłszy na Przełęcz między Kopami (1499 m npm) dwie grupy połączyły
siły, a spotkawszy wcześniej Aniołów Stróżów w postaci dwóch Sióstr
Jadwiżanek, które uprzedziły, że w naszym tempie żółwia do Murowańca
jest jeszcze godzina drogi, a ludzi w schronisku jest tyle, że nie
wiadomo, czy znajdziemy tam choć trochę miejsca, poradziły nam wracać,
co przyjęliśmy z pokorą. Okazało się w międzyczasie, że nasze kurtki
przeciwdeszczowe są przemakalne. A my zmarznięci i zmoknięci, z kryzysem
kondycyjnym Najmłodszego Niesfornego Aniołka wróciliśmy przez Boczań do
Kuźnic. Najmłodszy Niesforny Aniołek nie mając możliwości odpoczęcia, w
połowie drogi zaniemógł. Jakież to szczęście, że moja trasa połączyła
się z trasą Mojego DrOgiego Męża, który od pewnego momentu niósł
Niesforka na rękach. Ponieważ byliśmy nausznymi świadkami, gdy
śmigłowiec w naszym pobliżu zabierał jakiegoś turystę, wyobraziłam
sobie, że pewnie to samo by mnie czekało, gdyby nie to, że wtulony w
Męża Niesforek został przez niego zniesiony.
|
Mój DrOgi Mąż w ulewie, pod drzewem, odpoczywa, trzymając śpiącego Najmłodszego Niesfornego Aniołka. |
|
Mój DrOgi Mężu, jestem Ci niezmiernie wdzięczna za uratowanie Niesfornego Aniołka. Niewyobrażalny to był wysiłek znieść z góry dzieciaka, ogrzać go i zadbać o nas wszystkich. Jestem dumna z tego, że jestem Twoją żoną!
W Kuźnicach poratowała nas Pani Ania i Wyborowa ;) Pani Ania znalazła trzy koce polarowe, dzięki którym rozgrzały się Niesforki i poczęstowała gorącą herbatką.
Wieczorem radość powrotu do domu podzieliło z nami Doktorostwo. W pewnym momencie, prawie jednocześnie, nasz Najmłodszy Niesforny Aniołek i Średnia Córcia Doktorostwa podeszli do nas i ... musieliśmy zrobić konsultacje u lekarza i farmaceuty. W ruch poszły ibuprofeny, niestety. Mam nadzieję, że to tylko osłabienie bardzo dzielnych turystów.
naprawde niezly hardcore. dzielni jestescie. :*
OdpowiedzUsuńpierfsza! :)
gratulejszyn!
Usuńteż tak myślę, że dzielni :)
i nie będę wymyślać dodatkowych określeń :P
Oj.. to nie fajna przygoda... Biedaki :(
OdpowiedzUsuńNie lubie, gdy moje dzieciaki są mokre i gdy coś co ma byc nieprzemakalne, okazuje się zwykłą kurtką :(
Tak kurteczki nieprzemakalne to są, ale wtedy, gdy nie pada!
Usuńtośta przeczołgaliśta te biedne kruszyny, no normarnie wstyt!
OdpowiedzUsuń:***
a tam przeczołgali - same szły, a niektórych to nawet noszono ;PPP
Usuńczytałaś, co napisała Lola?
Dzielnie jesteśmy!
i już!
:***
Oglądałam te przeczołgane Niesforki - całkiem niezłą formę miały następnego dnia :)
Usuńte posty ostatnie wieją grozą! A to potłuczone szyby, a to czarne dziury, a to deszczowe hardcory ... macie NAPRAWDĘ urozmaicone wakacje :)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia serdeczne dla wszystkich :***
staramy się, jak możemy ;)
Usuńi też pozdrawiamy :*
przygód nie brakuje!
OdpowiedzUsuńdzielna z Was Rodzinka :)
Dzięki Olgo :)
Usuńa dzisiaj dla odmiany było bardzo spokojnie :)
Bardzo dzielne Niesforki ja bym nie dała radę na piechotę :-)
OdpowiedzUsuńale może warto spróbować :)
UsuńNo to była prawdziwa wyprawa z przygodami. Dobrze, że Wam się udało szczęśliwie zejść. Widoki na Twoich zdjęciach - piękne.
OdpowiedzUsuńDzięki, Tojav.
UsuńI przyznam, że nigdy wcześniej w takim deszczu po górach nie chodziłam. Jakoś mnie omijał, albo miałam dużo szczęścia. Dobrze, że udało nam się Nisforki sprowadzić.
Po tak ciężkiej wędrówce to nic dziwnego, że nie przyzwyczajeni dorośli, a tym bardziej dzieci, mogą się poczuć słabo. Fajnie, że mąż taki dzielny i niósł malucha.
OdpowiedzUsuńNa zdjęciach to wszystko mgliście i groźnie wygląda :)
Gdy zaczęło padać, mieliśmy nadzieję, że zaraz minie. Tym bardziej, że w innej części Tatr w ogóle nie padało.
UsuńA dla Niesforków to była prawdziwa zaprawa!
Oj nie dopisała Wam pogoda, nie dopisała, ale dzielni jesteście i wytrwali. Trzeba mieć nadzieję, że Niesforki Kochane się nie rozchorują i wszystko dobrze się skończy.
OdpowiedzUsuńJa też byłabym dumna z takiego mężczyzny...
Buziole Dosiu
:)))
UsuńDzięki Zofijanno, pękam z dumy.
Ale niestety przeziębienie Niesforka dopadło.
szybkiego powrotu do zdrowia!
OdpowiedzUsuńdzięki Futi!
Usuń