Wróciliśmy już, ale powspominam sobie jeszcze troszeczkę.
Pobyt w Tatrach był bowiem bardzo, ale to bardzo mocnym punktem naszych wakacji.
Schodząc z Kasprowego śmiałam się z Doktorostwem, że kiedyś to modne były dowcipy o szczytach.Na przykład:
Jaki jest szczyt głupoty?
Kupić portfel za ostatnie pieniądze.
Jaki jest największy szczyt pijaństwa?
Upić ślimaka tak, żeby nie trafił do domu.
Jaki jest szczyt zmęczenia?
Przyjść do domu, połozyć się i nie mieć siły zamknąć oczu.
Dużo tego było. Niektóre bardziej delikatne, inne bardziej sprośne.
No ale nam wyszło, że ten nasz wyjazd to jest pod hasłem: granic.
Byliśmy w Tatrach na granicy Polsko - Słowackiej, szliśmy drogą, która jest jakby granicą pomiędzy Tatarami Zachodnimi a Wschodnimi. Podjęliśmy decyzję na granicy rozsądku, czy podziębionego Najmłodszego Niesfornego Aniołka zabierać wysoko w góry i schodzić z nim. Teraz już wiem, że wszystko było w porządku i nie gdybam, co by było gdyby.
Ostatniego dnia wybraliśmy się w góry. Tym razem w Pieniny. Na spływ Przełomem Dunajca.
Dotarliśmy tam, jako jedni z ostatnich. Flisak, który prowadził naszą łódź uprzedził nas, że będziemy na mecie na granicy dnia i zmierzchu. No i miał rację.
Wypłynęliśmy tak późno, że słowaccy flisacy kończyli składać swoje łodzie. A spływ przełomem Dunajca, to właściwie spływ granicą państwa.
Zobaczyliśmy miejsce kultowe w Pieninach - Trzy Korony. Dumnie brzmi, ale górale swoje wiedzą i nazywają te szczyty po swojemu. Wysoka Kaśka, Gruba Baśka i Kudłata Maryśka.
;)
Czas nam zleciał bardzo szybko. Momentami rzeka była rwąca ;)
A momentami bardzo spokojna.
I cały czas malownicza :)
I zaskakująca.
Skończyliśmy spływ na granicy dnia i późnego wieczoru. Stamtąd już tylko do domu trzeba było dojechać. Na szczęście wszyscy dojechali. Na granicy wytrzymałości, ale za to na granicy dwóch dni.
Na granicy końca wakacji i początku roku szkolnego.
Oby tylko się nie znaleźć na granicy cierpliwości.
A wiecie, jaki jest szczyt lenistwa?
Nie wyciągnąć niezjedzonych kanapek z tornistra po zakończeniu roku szkolnego.
Chyba coś wiem o tym ;P
A teraz to już jestem na granicy wytrzymałości i idę spać, bo bój od rana przed nami. Zdaje się, że nie mogłam się doczekać końca wakacji, ale już mam dość porannych pobudek.
Ja też wiem coś o tym.
OdpowiedzUsuńPo wakacjach kanapkę trzeba było wyrzucić..... razem z tornistrem :)
na szczęście nie było aż tak źle ;)
UsuńPowiem : cudownie!
OdpowiedzUsuń:)))
Usuńfantastycznie, superowo, pięknie!
można tak długo :)
znam ten ból kanapkowy- byłam niejadkiem
OdpowiedzUsuńPiękniczna też
Wakacje mieliście cudne :)
też tak myślę - to były naprawdę udane i fantastyczne wakacje!
Usuńu mnie kiedys ojciec zajrzal do tornistra, a tam kanapek a kanapek- we wszystkich odcieniach zielenii. ;)
OdpowiedzUsuńwidoki piekne, twoje oczywiscie, nie moich kanapek :)
ja moje kanapki wrzucałam za łóżko ;P
Usuńoj bura była co jakiś czas ;PPP
Dosiu, świetne zdjęcia:) W Pieninach byłam złota jesienią trzy lata temu. Trzy Korony pod stopami:) Niezapomniany czas:)
OdpowiedzUsuńJak najwięcej takich chwil Wam życzę!
I w tej ciepłej, spokojnej rutynie szkolno - domowej wszystkiego dobrego:*
Mam wielka ochotę pochodzić po tych górach :) Są naprawdę urokliwie.
UsuńI dzięki za życzenia, które odwzajemniam :)
ja też chyba jestem blisko granicy .... załamania nerwowego...
OdpowiedzUsuńzdjęcia piękne
spływ z flisakami wspominam cudownie
a Trzy Korony z góry wyglądają również przepięknie
Buziaki wielkie i siły życzę na ten nowy rok :****
Sił i dla Ciebie, Emko!
Usuńna szczęście granice mogą się zmieniać - życzę Ci, żeby ta Twoja granica odsunęła się od Ciebie daleko, daleko!
Wykorzystałaś czas do granic. Spływ o zmierzchu ?
OdpowiedzUsuńSzczyt lenistwa wywołał u mnie niepohamowaną radość.
Pozdrówka turystko
To prawda. Wakacje spędziliśmy na maksa. Najstarszy stwierdził kilka dni temu, że cieszy się, że całe te wakacje spędziliśmy tak intensywnie i... razem :)
UsuńA to już jest bezcenne!
Ciekawe spostrzeżenia.
OdpowiedzUsuńDobrze, że niektórych granic nie było.
Szczyt zmęczenia do mnie przemawia :)
UsuńZdjęcia śliczne a spływ o zmierzchu musiał być bajeczny.
Dotarliśmy tam późno, bo spakowanie się i wyprowadzenie z tej cudownej chaty wcale nie było łatwe :)
Usuńi później,już w domu, dopadł nas szczyt zmęczenia.
Ale warto było!
Dobre te szczytne dowcipy :-)))
OdpowiedzUsuńjest ich całe mnóstwo
Usuńi można tworzyć też swoje ;)
mnie zawsze 'rozkładał na łopatki' szczyt sadyzmu:
Usuńprzestraszyć strusia na betonie
szczyt predkowsi - tak szybko zamknac szuflade, zeby jeszcze zdazyc wrzucic do niej kluczyk
OdpowiedzUsuń:)))
UsuńO!
A ten znasz?
Szczyt zaradności: Schować się przed prażącym słońcem w swoim własnym cieniu.
Widoki rewelacja.
OdpowiedzUsuńKanapka w tornistrze - w tym roku udało nam się uniknąć:PPPP
Gratulacje!!!!
UsuńAle wiem, że wszystko przede mną!
Już tylko rok został ;P
widoki przepiękne :)
OdpowiedzUsuńszkoda, że już koniec lata...
:)
UsuńBardzo urokliwy zakątek.
A lato to jeszcze kilka dni będzie, ale niestety, czuć, że odchodzi :(
superowa wyprawa :)))
OdpowiedzUsuń