Całe szczęście, że nasze dzieci mają kawałek drogi do szkoły i że możemy je, a nawet musimy, do niej odwozić autem. Chociaż dzisiaj, gdy budzik zadzwonił, miałam ochotę zrobić dzieciom dzień dziecka przedłużając im weekend i pozwolić zostać w domu, żeby tylko nie musieć wykonywać tak dużego wysiłku, jakim jest podnoszenie ołowianych powiek. Pomysł z dniem dziecka porzuciłam, gdy dotarło do mnie, że oprócz obowiązków szkolnych są również i służbowe. Oraz dlatego, że współtwórca Programu My+Rodzina smacznie (mam nadzieję) sobie spał w naszym gabinecie :) i nie chciałam, żeby sam musiał sobie zrobić kawę rano ;)
No i gdy już uniosłam te nad wyraz ciężkie powieki z nadzieją, że to był największy wysiłek dnia dzisiejszego i wyprawiliśmy dzieci do placówek, to bardzo się ucieszyłam, że do szkoły jednak jest na tyle daleko, że trzeba dzieciaki odwozić autem, gdyż ciężar tornistra trzecioklasisty niemal mnie przewrócił.
Potem jednak sobie pomyślałam, że chciałabym, aby ciężar tornistra był jedynym bagażem trudnych doświadczeń, jakie będzie pamiętał z domu rodzinnego. Chciałabym, aby kolejne przepracowanie, tym razem w trochę innej roli - tych, co towarzyszyli, uczyniło nasze małżeństwo, a przez to rodzicielstwo, piękniejszym.
Było ciężko, nie powiem, ale warto było.
Dosiu, pewnie Niesforki niejedno jeszcze będą musiały w życiu unieść, ale z takim wsparciem i przy tylu rękach i sercach chętnych do pomocy - góry będą mogły przenosić:)
OdpowiedzUsuńSerdeczności Kochana:)
chciałabym, żeby było właśnie tak, jak piszesz :)
Usuńdziękuję
Dosiu, wskakuj do mnie, zobaczysz co to są trudy rodzicielstwa w szkolnictwie wyższym ;)
OdpowiedzUsuńViki, jesteś dzisiaj moją bohaterką dnia!
UsuńTam, gdzie miłość i wsparcie, tam jest łatwiej:))
OdpowiedzUsuńUściski;)
Pięknie to posumowałaś - postaram się o tym pamiętać :)
UsuńA ja jestem szczęściara... bo umiem sobie wyobrazić, jak wstajesz, kręcisz się po kuchni, robisz kawę dla Współtwórcy, unosisz te tornistry, wyruszasz...
OdpowiedzUsuńTak mi się sympatycznie zrobiło, jakbyś to znowu dla mnie tę kawę robiła :)))
tak... dołączam się :) i pamiętając Twoją śpiącą nogę mogę sobie nawet wyobrazić jak bardzo nie chce ci się wstawać z tego rodzinnego legowiska :)
UsuńBuziaki :***
no to zapraszam na kawkę
Usuńi nie tylko
z przyjemnością się i o Was zatroszczę :)
a kto to wie?
Usuńmoże znowu będziemy chodzić spać o 'czwartej nad ranem...'?
bardzo chętnie :)
UsuńAle ładny wpis. Taki optymistyczny. Ja mogę sobie Ciebie wyobrazić tylko w góralskiej chatce :)
OdpowiedzUsuńA tornistry to jest coś okropnego. Jak ja się jednak cieszę, że jest ciągle moda na plecaki w szkole, a nie torby na ramię....
:)
UsuńW innych wnętrzach też się dobrze komponuję ;P
I torbom na ramię mówię stanowcze NIE
piękny wpis, pełen miłości...
OdpowiedzUsuńdzięki, Olgo :)
Usuńjeju, myślałam, że sie wpisałam :))
OdpowiedzUsuńchciałoby się nieba dzieciom przychylić
ale czasem nawet rodzic nie da rady
oj tak,
Usuńi wtedy rodzic bardzo cierpi...
przyjmuje to gorzej niż dzieci...
UsuńGdy jest się razem, ciężary są znośniejsze do udźwignięcia.
OdpowiedzUsuńracja i trzeba sobie pomagać :)
Usuń:)))).....ja też sobie to umiem wyobrazić:DDD
OdpowiedzUsuńpamiętam jak nosiłam tornistry moich Dzieci,potem na szczęście od gimnazjum miały już swoje szafki w szkołach,więc nie trzeba była wszystkich książek codziennie brać do domu. To przerażające jakie ciężkości muszą nosić dzieciaki:(
i wychodzi na to, że nic nie można w szkole zostawić, bo wszyscy zadają tony zadań domowych
Usuńi chciałoby się za nich czasami ten ciężar nosić
OdpowiedzUsuńdlatego wozimy autem ;P
UsuńCzy Współtwórca wyzdrowiał?
OdpowiedzUsuńod nas wyjeżdżał zdrowy ;P
Usuń