Wróciliśmy.
A wycieczkę zaliczyć należy do bardzo udanych.
Dotarliśmy na miejsce dzięki niezwykłemu optymizmowi Krzysztofa Hołowczyca, dla którego każda nowa trasa jest lepsza. Ten to ma gadanę.
Nawigację pożyczył nam Tato i nie bardzo wiedzieliśmy jak się nią posługiwać. Więc w jedną stronę jakoś przeżyliśmy monotematycznego Krzysia, który z uporem maniaka, informował nas o każdej stacji benzynowej. Nawet nie przypuszczałam, że ich tyle może być! W powrotnej drodze postanowiliśmy poszukać opcji, aby nie informował nas nieustannie o możliwości zatankowania auta i wtedy postanowił się na nas obrazić. Zamilkł w pół drogi, poszedł spać, trzeba go było zresetować. Widać każdy potrzebuje takiego resetu, tak jak my. Ta Praga była była dla nas takim właśnie resetem.
Pragę już kilka razy wcześniej widzieliśmy, a tym razem postanowiliśmy ją schodzić. Poszukać zakamarków, zaułków i miejsc nieznanych. Udało się.
Taki błogi stan - nic nas nie goni, nigdzie nie musimy się spieszyć, dokąd zajdziemy tam zajdziemy.
Pomógł nam w tym nasz hotel - wcale nie chciało się do niego wracać. Nie przypuszczałam, że takie relikty przeszłości, i to w centrum miasta, mogą się jeszcze uchować. Hotel w stylu wczesny Gierek, prawie jak schronisko. Jednak trzeba bardzo uważać, co się kupuje na Zespounie, tam to potrafią zareklamować wszystko.
Ale właściwie to dobrze, bo poczuliśmy się kilka lat młodsi ;). Żadne luksusy tylko prawdziwa spartańska wycieczka we dwoje.
Kiedy my się dobrze bawiliśmy, dzielni Dziadkowie poskramiali nasze Niesforne Aniołki. Jestem im za to bardzo wdzięczna;) Wszyscy są cali, chociaż niekoniecznie zdrowi, bo gorączka nie chce opuścić Średniego Niesfornego Aniołka, a do szanownego grona "zagorączkowanych" dołączył dziś w nocy Najstarszy Niesforny Aniołek. Niestety do tej pory nie udało się ustalić przyczyny gorączki, więc niech szybko zmyka.
Powinniśmy wziąć przykład.
OdpowiedzUsuń