sobota, 10 marca 2012

działamy

Mąż w Warszawce, my w domu.

Wczoraj wieczorem zauważyłam pewne zaniepokojenie dzieci - czemu Tatuś jeszcze nie wrócił? To jeszcze te trzy dni nie minęły? Przecież rano wyjechał, już powinien być. Cóż, z pewnością dzieci mają zupełnie inne poczucie czasu. Skoro tak, to postanowiły, że wszystkie będą spać w jednym pokoju i na dodatek każdy ze swoją latarką.
Czyżby nie miały przekonania, że mamusia też sobie ze wszystkim da radę?

Rano postanowiliśmy, że postaramy się robić wszystko tak, aby każdy był zadowolony. Więc troszeczkę bajek w telewizji, malowanie farbkami, robienie zamku z rolek po papierze toaletowym i pudełeczku od żarówki. Tu wielki szacun dla Najstarszego Niesfornego Aniołka, bo trzeba przyznać, że chłopak sam sobie wymyślił, skonstruował, pomalował i udekorował. Ja już zapomniałam, jakie fajne rzeczy można zrobić z niczego. No i oczywiście wielkie sprzątanie niezliczonej ilości zabawek. Już jest czyściutko, więc Najmłodszy Niesforny Aniołek nie może się od nich znowu oderwać.
Zaraz idziemy do lasu szukać bazi.

Ciekawe, co tam słychać w stolicy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz