Od czwartku siedzę w domu z chorymi Niesfornymi Aniołakami. Już wszystkie są chore, a jeszcze na dodatek gorączka zaatakowała Dziadka.
Staramy się jak możemy, aby nie zwariować w tej izolacji, tym bardziej, że jesteśmy również odcięci od świata, bo komputer się zepsuł i nie mamy internetu. Nie przypuszczałam, że dostęp do sieci tak bardzo otwiera okno na świat i że jego brak tak bardzo ogranicza. Chyba jestem troszeczkę od niego uzależniona.
Brakuje mi normalnie kontaktu ze światem. Chciałby człowiek wiedzieć, co tam słychać u Okruszyny, albo kto dzisiaj zawitał w naszej Przystani.
Dzisiaj korzystam z tego, że mój Drogi Mąż postanowił zaopiekować się naszą gromadką, a mnie wysłał do pracy;) Zrobiłam to więc z wielką radością. Jak to fajnie jest pójść do pracy!
Niestety nie wiem, kiedy znowu w niej zawitam, bo mój Drogi Mąż przez kolejne dni musi się tłumaczyć pewnej pani inspektor, która nas kontroluje, a mnie pozostaje zabawa w Kapitana Haka w wielkiej bazie z krzeseł, kołder, koców i poręczy od schodów.
Stwierdzam, że warto czasami uruchomić wyobraźnię i przyjąć dziecięcą perspektywę. Naprawdę inaczej wtedy płynie czas, a i problemy są wtedy jakieś takie mniejsze;)
Dosiu, w telefonie sobie weź internet za 9 zł. Chyba że to ograniczenie ma też moc wyzwalającą;) Pisz na serwetkach, dopóki odcięta... :)
OdpowiedzUsuńnie kupiłam serwetek, a do sklepu i tak wyjść nie mogę ;)
OdpowiedzUsuńale podziwiam Twoją zdolność wymyślania alternatywnych rozwiązań ;-)