środa, 30 kwietnia 2014

łowca

Mój DrOgi Mąż należy do wprawnych łowców. Znany jest z tego, że łapie muchy w locie. A że jego postura nie przeszkadza mu mieć coś z św. Franciszka, to przy tym jest bardzo łagodny dla złowionych w locie stworzeń latających (z wyjątkiem komarów, os, szerszeni, gzów ;) Więc jak już zaczyna tracić cierpliwość, bo ma dość łaskotek, to łapie taką muchę w locie i wypuszcza ją na dwór.

Ponieważ bacznie obserwuję ten rytuał łowiecki już od kilkunastu lat, wczoraj postanowiłam również spróbować. Siedziałam przy komputerze, a pewna mucha tak była zaciekawiona tym, co na ekranie, że cały czas mi zasłaniała widok. Postanowiłam się na nią zaczaić. I ku memu zaskoczeniu - złapałam!!! Aż nie mogłam uwierzyć, że mi się udało. Moja radość z samego faktu złapania muchy była tak wielka, że musiałam koniecznie się nią podzielić z Moim DrOgim Mężem, który też tę radość przekazał dalej, gdyż zajęty był właśnie ważną rozmową telefoniczną (na szczęście nie służbową :) Zażartował sobie jednak w komentarzu do osoby na drugim końcu kabla telefonicznego (zaraz, komórki przecież nie mają kabla - nieważne, nie będę teraz tego roztrząsać ;), że złapałam i z wrażenia od razu wypuściłam.

No i to trochę uraziło moją ambicję, i ku swej obronie tłumaczę: Przecież zrobiłam wszystko tak jak Ty: zaczaiłam się, złapałam i wypuściłam. Co z tego, że trochę za szybko. Łaskotało przecież nieziemsko! Poza tym chyba nie chciałbyś, aby uczeń przerósł mistrza już za pierwszym razem, nie? ;P

16 komentarzy:

  1. Trzymałaś muchę w garści!? Ja bym umarła z obrzydzenia. Wielkie "muszyny" wyganiam na dwór sposobem, małe z konieczności toleruję (na szczęście prawie ich nie ma). Osy, szerszenie itp. bezlitośnie zabijam laczkiem na szybie, a komary gazetą na ścianie. Do prusaków zamawiam dezynsekcję - na szczęście od lat już się żaden (odpukać:-) nie pokazał. Za żadne skarby nie wzięłabym żadnego paskudnego owada do ręki, nie zabijam z obrzydzenia, a nie z litości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na ścianie? I zeskrobywać potem? Nigdy!
      Komary - zmora mojego dzieciństwa...

      Usuń
    2. Tak, Errato, trzymalam :)
      A ona strasznie laskotala :)
      I powiem Ci w tajemnicy, ze te inne to traktuje podobnie do Ciebie ;)

      Usuń
  2. Chyba jednak nie mam takiego refleksu jak Ty :-)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Podziwiam refleks. No ale kto z kim przestaje...
    Muchy też jak Errata wolę wyganiać. Pająki też (szklanka, kartka etc.) Tych wielkich (much i pająków) nie cierpię. Ale takie chrabąszcza to nawet fajnie sietrzyma w garści :P.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak widze pajaka to ... Uciekam ;)
      A muche to ten jeden raz jedyny upolowalam :)

      Usuń
    2. A i chrabasze to bardzo lubilam lapac, ale trzymalam je w pudelku od zapalek i pozniej wypuszczalam :)

      Usuń
  4. Ja tylko koniki polne łapałam w dzieciństwie, też natychmiast wypuszczałam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No przeciez!
      Koniki! Tez je lapalam i wypuszczalam. Ale konika zdecydowanie latwiej zlapac niz muche :)

      Usuń
  5. Dobra jesteś! żeby żywą muchę upolować:P

    OdpowiedzUsuń
  6. Dosia!!!! Muchę w dłoń????????
    padłam........
    :)))))))))

    OdpowiedzUsuń
  7. szybka jesteś :) ja nie łapię i nie wyganiam, czekam cierpliwie, aż im się znudzi moje towarzystwo i same się wyniosą :)))

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja moze szybka ten jeden raz, a Ty za to cierpliwa! Wolalabym jednak byc, jak Ty:)

    OdpowiedzUsuń