wtorek, 23 września 2014

z życia wzięte

Mimo że wszedł do pracowni pozytywnie nastawiony, obrócił się na pięcie i wybiegł.

Wcale mu się nie dziwię.
Też mi się zrobiło przykro, nawet bardzo przykro, gdy usłyszałam to, co usłyszałam.

Kilka tygodni temu Młodsze Niesforki poszły do pracowni malarskiej i tam rozpoczęły przygodę z malarstwem. Malują farbami olejnymi, na sztalugach, płótnie, różnymi pędzlami, sami mieszają kolory. Cały tydzień czekają na te zajęcia.
Początkowo pani prowadząca te warsztaty była niechętna, aby je przyjąć, bo takie małe, lepiej żeby ten starszy został, a nie te młodsze itd. Na próbę Młodsze zostały, a Starszy nie. I panią bardzo zaskoczyły. Bo pracują w skupieniu, czysto!, są chętne i przejęte.
Na następne zajęcia przyszedł też Najstarszy Niesforny Aniołek. Został, ale okazało się, że zamówione dla nas płótna nie dotarły jeszcze i Najstarszy tak naprawdę nie miał swojego zajęcia. Kręcił się, pomagał Młodszym, ale też się nudził. W pewnym momencie doszło do jakiegoś spięcia z rodzeństwem, Najstarszy zaczął się kręcić po korytarzach w piwnicy (trochę je zna, ale pani o tym nie wiedziała). Doszło w pewnym momencie do tego, że Najstarszy uciekł z pracowni i czekał na mnie na dworze.
Pani oczywiście poskarżyła się, Najstarszy, okazało się, że jest wkurzony na całą tę sytuację. Ogólnie porażka. Ustaliliśmy, że rzeczywiście było to zupełne nieporozumienie zostawianie go tam, kiedy nie miał swojej własnej pracy, a że przeszkadzał z nudów to też inna sprawa.

Od tego momenty minęły już dwa tygodnie i wczoraj Najstarszy Niesforny Aniołek nastawiony już bardzo pozytywnie do warsztatów, nawet z przekonaniem, że wypadałoby panią przeprosić, poszedł odprowadzić ze mną Młodsze Niesforki do pracowni.

Pani zadała pytanie:
"Czy Najstarszy Niesforek też zostaje?" (użyła przy tym zdrobnienia jego imienia).
Niesforek uśmiechnął się nieśmiało, miał bowiem ochotę na swoją samodzielną pracę i już cichutko pod nosem, trochę niepewnie odpowiedział, jakby czekając na dalsze pewne ze strony pani zaproszenie: "no nie wiem", gdy pani na to tonem stanowczym i ostrym odparła: "Ale ja nie chcę!"

W tym momencie, mimo że wszedł do pracowni pozytywnie nastawiony, obrócił się na pięcie i wybiegł.

Pani jeszcze dodała, że gdyby miał zostać i nie pracować samodzielnie, to ona wtedy nie chce żeby zostawał. Może zostać, ale ma pracować! (Tak jakby to była jego wina, że ostatnio nie miał na czym.) Cokolwiek by tam jeszcze powiedziała i nie wiem jak by przekonywała, na pewno nie zostawiłabym tu Niesforka.

Znalazłam go przy aucie. Roztrzęsionego, poturbowanego, pełnego agresji.

Powiedziałam mu tylko, że widzę, że zrobiło mu się bardzo przykro i że jest mu źle. Zapewniłam, że nie musi i nie będę go nigdy namawiała do zajęć z tą panią. I że go bardzo kocham.
Przez chwilę się wahał, ale przytulił się i mu trochę odpuściło. Cieszę się, choć widzę, że dorastając, już nie jest tak chętny do opanowywania emocji przez przytulenie. Choć to zawsze tak dobrze działało.
Bogu dziękuję, że tym razem też.

42 komentarze:

  1. Wrrrrrrrrr....
    takie panie zdecydowanie nie powinny mieć zajęć z dziećmi...
    bardzo przykro mi się zrobiło, dokładnie czułam to co Niesforek musiał czuć :(
    Po raz kolejny muszę to powiedzieć - Dosiu, jesteś bardzo mądrą mamą :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olga!
      Bardzo Ci dziękuję :)
      Gdy przeczytałam ten komentarz to się tak wzruszyłam, że się popłakałam.

      Usuń
    2. Dosiu :*
      i też myślę, tak jak Dziewczyny, że warto z tą panią spokojnie porozmawiać

      Usuń
  2. wiesz co myślę.... trzymajcie się ... :****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a Starsza po wczorajszych rewelacjach wstała dzisiaj z biegunką... ale przecież pani się tym nie przejmie... co ją obchodzi kolejne zderzenie z murem rzeczywistości mojego dziecka... przecież to nie jest jej problem... :/

      Usuń
    2. Emka- wiem, co myślisz i dziękuję.
      Dołączam do Agai :****

      Usuń
  3. Tacy ludzie nawet nie wiedzą, ile mogą narobić szkody...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. prawda
      i to dużej szkody, zwłaszcza, gdy dotyczy tak młodego człowieka, który wchodzi w wiek nastolatka

      Usuń
  4. Jak ja nie cierpię bezmyślności.
    Współczuję Niesforkowi i Wam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, właśnie po to wylałam to siebie tutaj, bo i ja potrzebowałam tego wsparcia :)

      Usuń
  5. Bardzo dobrze ,że taka sytuacja zdarzyła się w Twojej obecności.
    Ale życie to nie koncert życzeń.
    W życiu spotka go nie raz taka sytuacja .
    Jak chcesz by reagował ??
    Masz teraz okazję go nauczyć...
    Miło na pewno nie było i współczuję Niesforkowi,
    ale takie jest życie ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie tego uczymy, że życie to nie koncert życzeń. Ale póki co nie mam oczekiwań od dziecka, że to ono będzie mądrzejsze od dorosłych. Od nich ma się uczyć.

      Usuń
  6. ja bym chyba nie wytrzymała i wygarnęła, no chyba że młodsze mają tam chodzić....to wtedy przemyślałabym

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie.
      Sprawa była w danym momencie mocno skomplikowana.
      Teraz wiem, że wszędzie trzeba być czujnym.

      Usuń
  7. włąśnie jestem na etapie uczenia dziesięciolatka, że dorosli też popełmiaja błędy, że postępują źle... i ocieranie łez i tulenie na porządku dziennym, ja się raczej boję, że on to z tego nigdy nie wyrośnie:/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wyrosnie Rybcia:)))
      wytul Go póki się daje:P

      Usuń
    2. rybenka! kochana, na porzadku dziennym! :((((

      Usuń
    3. czekaj, Lola, w sensie, że on się bardzo lubic tulić
      ale nie codziennie sa prawdziwie powody
      Bogu dzięki!

      Usuń
    4. uffff. bo juz sie zamarwialam co sie tam u was dzieje, ze dziecku codziennie ocierasz lzy. I myslalam, ze krzywdza go tak, ze z tego nie wyrosnie. I juz sie pakowalam by jechac komus tam przywalic. ;)

      Usuń
    5. byś się spóźniua, bo ja już bym bardzo dowaliła wcześniej :PP

      Usuń
    6. Rybeńko - wrażliwe te nasze chłopaki :)
      Ale damy radę!
      I tulimy - póki można, póki są, bo jak już wyfruną, to wtedy będzie trudniej.

      Usuń
    7. ale potem rzyfruwajom w odwiedziny, trudno wielkoluda objąć, ale sie tez tulimy:)))

      Usuń
    8. czyli jest nadzieja :)

      Usuń
    9. ja mam jakąś ogromna potrzebę cielesnego kontaktu z rodziną
      członkowie są różni pod tym względem
      najbardziej lubia się przytulać synowie właśnie:))

      Usuń
  8. Jak dla mnie to szok,jak ta pani mogła powiedzieć,że nie chce aby Niesforek został....

    OdpowiedzUsuń
  9. Dosia, a ja bym tej pani powiedziala co o tym mysle. Bez zlosci i bez krzyku, nawet zaczelabym, wiem, ze pani jest wspanialy czlowiekim i jestem pewna, ze nie jest pani swiadoma jak wielka krzywda sie stala. Nie jestem przekonana czy pani przyzna sie do bledu, ale moze da jej to do myslenia. Jesli jej nikt nigdy nie dal do myslenia to z cala pewnoscia sie nie zmieni. A tak, moze nastepnym razem, z innych dzieckiem, zastanowi sie dwa razy, nim kogos tak bezmyslnie skrzywdzi. :((

    OdpowiedzUsuń
  10. Przykre,ja też bym swoje jej powiedziała,jak pracuje z dziećmi to musi dbać o ich psychikę, dziecko poznaje świat....małpiszon okrutny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak. Pewnie nie wie, że dzieci są bardzo różne.

      Usuń
  11. Dosia też jestem zdania, że powinnaś porozmawiać z tą kobietą. Na początek najlepiej na osobności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będę o tym przez cały tydzień myśleć - tak sobie wszystko w głowie ułożę, że nie pozwolę kobiecie inaczej odpowiadać niż sama sobie obmyślę :)

      tak sobie myślę, że i ona miała swoją własną projekcję, ale nie wyszło jej tak, jak sobie zaplanowała ;)

      Usuń
  12. Dosiu...chciałabym mieć taką mamę....jestem dumna z ciebie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basiu
      dziękuję
      i zastanawiam się, ile takich "niespodzianek", o których po prostu nie wiem, nasze dzieci już przeżyły :(

      Usuń
  13. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  14. ale jak to? skreślenie tak po pierwszych zajęciach? bez kolejnej szansy?
    cóż można powiedzieć? komentarz chyba zbędny.
    przytulam:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czuję się utulona - nie ma to jak bliźniacze wsparcie

      Usuń
  15. taaaa jaśnie pani pedagog. ale podejście!!! skąd się biorą tacy ludzie? sama jest nieogarnięta, a od innych wymaga.
    dobrze, że przytulaski zadziałały, ale jakiś uraz pozostanie niestety na zawsze.

    OdpowiedzUsuń