Mimo że wszedł do pracowni pozytywnie nastawiony, obrócił się na pięcie i wybiegł.
Wcale mu się nie dziwię.
Też mi się zrobiło przykro, nawet bardzo przykro, gdy usłyszałam to, co usłyszałam.
Kilka tygodni temu Młodsze Niesforki poszły do pracowni malarskiej i tam rozpoczęły przygodę z malarstwem. Malują farbami olejnymi, na sztalugach, płótnie, różnymi pędzlami, sami mieszają kolory. Cały tydzień czekają na te zajęcia.
Początkowo pani prowadząca te warsztaty była niechętna, aby je przyjąć, bo takie małe, lepiej żeby ten starszy został, a nie te młodsze itd. Na próbę Młodsze zostały, a Starszy nie. I panią bardzo zaskoczyły. Bo pracują w skupieniu, czysto!, są chętne i przejęte.
Na następne zajęcia przyszedł też Najstarszy Niesforny Aniołek. Został, ale okazało się, że zamówione dla nas płótna nie dotarły jeszcze i Najstarszy tak naprawdę nie miał swojego zajęcia. Kręcił się, pomagał Młodszym, ale też się nudził. W pewnym momencie doszło do jakiegoś spięcia z rodzeństwem, Najstarszy zaczął się kręcić po korytarzach w piwnicy (trochę je zna, ale pani o tym nie wiedziała). Doszło w pewnym momencie do tego, że Najstarszy uciekł z pracowni i czekał na mnie na dworze.
Pani oczywiście poskarżyła się, Najstarszy, okazało się, że jest wkurzony na całą tę sytuację. Ogólnie porażka. Ustaliliśmy, że rzeczywiście było to zupełne nieporozumienie zostawianie go tam, kiedy nie miał swojej własnej pracy, a że przeszkadzał z nudów to też inna sprawa.
Od tego momenty minęły już dwa tygodnie i wczoraj Najstarszy Niesforny Aniołek nastawiony już bardzo pozytywnie do warsztatów, nawet z przekonaniem, że wypadałoby panią przeprosić, poszedł odprowadzić ze mną Młodsze Niesforki do pracowni.
Pani zadała pytanie:
"Czy Najstarszy Niesforek też zostaje?" (użyła przy tym zdrobnienia jego imienia).
Niesforek uśmiechnął się nieśmiało, miał bowiem ochotę na swoją samodzielną pracę i już cichutko pod nosem, trochę niepewnie odpowiedział, jakby czekając na dalsze pewne ze strony pani zaproszenie: "no nie wiem", gdy pani na to tonem stanowczym i ostrym odparła: "Ale ja nie chcę!"
W tym momencie, mimo że wszedł do pracowni pozytywnie nastawiony, obrócił się na pięcie i wybiegł.
Pani jeszcze dodała, że gdyby miał zostać i nie pracować samodzielnie, to ona wtedy nie chce żeby zostawał. Może zostać, ale ma pracować! (Tak jakby to była jego wina, że ostatnio nie miał na czym.) Cokolwiek by tam jeszcze powiedziała i nie wiem jak by przekonywała, na pewno nie zostawiłabym tu Niesforka.
Znalazłam go przy aucie. Roztrzęsionego, poturbowanego, pełnego agresji.
Powiedziałam mu tylko, że widzę, że zrobiło mu się bardzo przykro i że jest mu źle. Zapewniłam, że nie musi i nie będę go nigdy namawiała do zajęć z tą panią. I że go bardzo kocham.
Przez chwilę się wahał, ale przytulił się i mu trochę odpuściło. Cieszę się, choć widzę, że dorastając, już nie jest tak chętny do opanowywania emocji przez przytulenie. Choć to zawsze tak dobrze działało.
Bogu dziękuję, że tym razem też.
Wrrrrrrrrr....
OdpowiedzUsuńtakie panie zdecydowanie nie powinny mieć zajęć z dziećmi...
bardzo przykro mi się zrobiło, dokładnie czułam to co Niesforek musiał czuć :(
Po raz kolejny muszę to powiedzieć - Dosiu, jesteś bardzo mądrą mamą :*
Olga!
UsuńBardzo Ci dziękuję :)
Gdy przeczytałam ten komentarz to się tak wzruszyłam, że się popłakałam.
Dosiu :*
Usuńi też myślę, tak jak Dziewczyny, że warto z tą panią spokojnie porozmawiać
ale maupa !
OdpowiedzUsuńyyyyy
Usuńcoś w tym jest
wiesz co myślę.... trzymajcie się ... :****
OdpowiedzUsuńa Starsza po wczorajszych rewelacjach wstała dzisiaj z biegunką... ale przecież pani się tym nie przejmie... co ją obchodzi kolejne zderzenie z murem rzeczywistości mojego dziecka... przecież to nie jest jej problem... :/
UsuńEm, to tutaj :***
Usuń♥ :*******
UsuńEmka- wiem, co myślisz i dziękuję.
UsuńDołączam do Agai :****
Tacy ludzie nawet nie wiedzą, ile mogą narobić szkody...
OdpowiedzUsuńprawda
Usuńi to dużej szkody, zwłaszcza, gdy dotyczy tak młodego człowieka, który wchodzi w wiek nastolatka
Jak ja nie cierpię bezmyślności.
OdpowiedzUsuńWspółczuję Niesforkowi i Wam.
Dzięki, właśnie po to wylałam to siebie tutaj, bo i ja potrzebowałam tego wsparcia :)
UsuńBardzo dobrze ,że taka sytuacja zdarzyła się w Twojej obecności.
OdpowiedzUsuńAle życie to nie koncert życzeń.
W życiu spotka go nie raz taka sytuacja .
Jak chcesz by reagował ??
Masz teraz okazję go nauczyć...
Miło na pewno nie było i współczuję Niesforkowi,
ale takie jest życie ...
Właśnie tego uczymy, że życie to nie koncert życzeń. Ale póki co nie mam oczekiwań od dziecka, że to ono będzie mądrzejsze od dorosłych. Od nich ma się uczyć.
Usuńja bym chyba nie wytrzymała i wygarnęła, no chyba że młodsze mają tam chodzić....to wtedy przemyślałabym
OdpowiedzUsuńWłaśnie.
UsuńSprawa była w danym momencie mocno skomplikowana.
Teraz wiem, że wszędzie trzeba być czujnym.
włąśnie jestem na etapie uczenia dziesięciolatka, że dorosli też popełmiaja błędy, że postępują źle... i ocieranie łez i tulenie na porządku dziennym, ja się raczej boję, że on to z tego nigdy nie wyrośnie:/
OdpowiedzUsuńwyrosnie Rybcia:)))
Usuńwytul Go póki się daje:P
rybenka! kochana, na porzadku dziennym! :((((
Usuńczekaj, Lola, w sensie, że on się bardzo lubic tulić
Usuńale nie codziennie sa prawdziwie powody
Bogu dzięki!
uffff. bo juz sie zamarwialam co sie tam u was dzieje, ze dziecku codziennie ocierasz lzy. I myslalam, ze krzywdza go tak, ze z tego nie wyrosnie. I juz sie pakowalam by jechac komus tam przywalic. ;)
Usuńbyś się spóźniua, bo ja już bym bardzo dowaliła wcześniej :PP
UsuńRybeńko - wrażliwe te nasze chłopaki :)
UsuńAle damy radę!
I tulimy - póki można, póki są, bo jak już wyfruną, to wtedy będzie trudniej.
ale potem rzyfruwajom w odwiedziny, trudno wielkoluda objąć, ale sie tez tulimy:)))
Usuńczyli jest nadzieja :)
Usuńja mam jakąś ogromna potrzebę cielesnego kontaktu z rodziną
Usuńczłonkowie są różni pod tym względem
najbardziej lubia się przytulać synowie właśnie:))
Jak dla mnie to szok,jak ta pani mogła powiedzieć,że nie chce aby Niesforek został....
OdpowiedzUsuńno szkoda słów
Usuńzbulwersowana byłam
Dosia, a ja bym tej pani powiedziala co o tym mysle. Bez zlosci i bez krzyku, nawet zaczelabym, wiem, ze pani jest wspanialy czlowiekim i jestem pewna, ze nie jest pani swiadoma jak wielka krzywda sie stala. Nie jestem przekonana czy pani przyzna sie do bledu, ale moze da jej to do myslenia. Jesli jej nikt nigdy nie dal do myslenia to z cala pewnoscia sie nie zmieni. A tak, moze nastepnym razem, z innych dzieckiem, zastanowi sie dwa razy, nim kogos tak bezmyslnie skrzywdzi. :((
OdpowiedzUsuńDzięki, Lola. Jeszcze o tym pomyślę.
UsuńPrzykre,ja też bym swoje jej powiedziała,jak pracuje z dziećmi to musi dbać o ich psychikę, dziecko poznaje świat....małpiszon okrutny.
OdpowiedzUsuńNo tak. Pewnie nie wie, że dzieci są bardzo różne.
UsuńDosia też jestem zdania, że powinnaś porozmawiać z tą kobietą. Na początek najlepiej na osobności.
OdpowiedzUsuńBędę o tym przez cały tydzień myśleć - tak sobie wszystko w głowie ułożę, że nie pozwolę kobiecie inaczej odpowiadać niż sama sobie obmyślę :)
Usuńtak sobie myślę, że i ona miała swoją własną projekcję, ale nie wyszło jej tak, jak sobie zaplanowała ;)
Dosiu...chciałabym mieć taką mamę....jestem dumna z ciebie
OdpowiedzUsuńBasiu
Usuńdziękuję
i zastanawiam się, ile takich "niespodzianek", o których po prostu nie wiem, nasze dzieci już przeżyły :(
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńale jak to? skreślenie tak po pierwszych zajęciach? bez kolejnej szansy?
OdpowiedzUsuńcóż można powiedzieć? komentarz chyba zbędny.
przytulam:*
czuję się utulona - nie ma to jak bliźniacze wsparcie
Usuńtaaaa jaśnie pani pedagog. ale podejście!!! skąd się biorą tacy ludzie? sama jest nieogarnięta, a od innych wymaga.
OdpowiedzUsuńdobrze, że przytulaski zadziałały, ale jakiś uraz pozostanie niestety na zawsze.