Napięcie ogólne (nawet nie PMS) niestety ciągle trwa. Jako pesymisto-optymistka z trudem sobie z nim daję rady. Nerwy na wierzchu, emocje szargają, wydaje się, że na nic szkolenia z tego zakresu. Chociaż schemat pamiętam.
Podczas gdy w mojej głowie trwa, reżyserowana przez wewnętrznego pesymistę, projekcja jakże brutalnego życiowego filmu, to w tym samym czasie, mój wewnętrzny optymista stara się za wszelką cenę zrobić z tego "stop klatkę". Cały film zmienić co najwyżej na czarno-białe zdjęcie, które powinno być pozbawione jakiejkolwiek ramki i koniecznie wsadzone do szarej koperty, a ta powinna zapodziać się w stosie niepotrzebnej makulatury.
Jak jakiś taki wstrętny wirus stresu dopadnie człowieka (a jakże, mnie mam na myśli), to aż sama się sobie dziwię. A tyle się działo przez te ostatnie dni, pozytywnego oczywiście, a przymarudzać mi się zachciewa
No chociażby wizyta w sobotę u Ali i Andrzeja, dzięki którym znaleźliśmy nasz dom. Też się nim interesowali, ale w końcu na końcu świata się wybudowali i ten "nakoniec" właśnie oglądaliśmy. Wiele radości i śmiechu. Super popołudnie.
A w niedzielę - spotkania ze zwierzętami w zoo, i tyle z tego powodu dziecięcej uciechy.
A dzisiaj - zabawy naszym przydomowym kurorcie, czyli w baseniku na tarasiku.
Gdy się to wszystko akurat dzieje tom radosna, ale za szybko gasnę.
Czuję, że muszę wziąć na dywanik optymistę, bo się za bardzo obija. A że to optymista, to się pewnie nie zniechęci, tylko ucieszy, że zwracam na niego uwagę i poczuje się bardziej potrzebny i dowartościowany ;)
No. Mam plan, już mi lepiej.
Przepiękny wpis, Dosiu.
OdpowiedzUsuńPrzepiękny? Okruszyno, nie żartuj sobie ;) Nie chciałabym bowiem tak pięknych wpisów popełniać, bo stanu, w którym to piszę - nie znoszę!!! ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiaki dla całej paki!
Pewne stany wyzwalają szczególne pisanie. Dobrego pakowania WSZYSTKIEGO :)
OdpowiedzUsuń