Dom zamienił się w poligon. Każdy wykonuje jakieś manewry.
Chociażby ja. Manewruję czasem, stresem i możliwościami. Jak pogodzić obowiązki
służbowe, których i tak nie mam najwięcej, choć stresujące, i którym
teoretycznie mogę poświęcić różne godziny, to i tak najbardziej istotne są te
pomiędzy 8-16, wraz z obowiązkami wynikającymi z konieczności opieki nad
Niesforkami, które weszły w rytm wakacyjny.
Niesforki prowadzą manewry ze mną, która je zachęcam do
kreatywności a one najchętniej byłby kreatywne na Minecrafcie. I nie wiadomo, kiedy z zajęć twórczych :) znajdują się przy
zajęciach, przy których rodzice najchętniej by ich nie widzieli. Przyznać
jednak muszę, że upał i żar nie pozwala im na niezwykle aktywne spędzanie czasu
na podwórku i próbują sobie radzić, jak mogą. Nie ustępuję jednak definitywnie
i tak prowadzimy starcia pomiędzy sobą.
Rozważałam nawet jakieś półkolonie dla dzieci. Jednakże
rozpiętość wiekowa Niesforków i ich potrzeby rozwiały mój pomysł dość szybko. Najstarszy już nie jest zainteresowany taką
formą spędzania czasu, tym bardziej, że żaden z kolegów nie uznaje już takich „nudów”. Najmłodszy też nie, a to dlatego, że uważa, że w domu jest ciekawiej, Średnia
może by i dała się wciągnąć, ale czemu to ona miałaby gdzieś chodzić, kiedy
bracia w tym czasie mogliby robić, co chcą? Do wczoraj więc na nasz poligon
przychodziła również Pablówna. Okazuje się, że dodatkowe dziecko, to tylko same
plusy. Więcej pomysłów, więcej aktywności, ale dzisiaj już wyjechała i Niesforki
manewrują z nudą sami.
Ponieważ zanegowały też mój pomysł aktywnego spędzenia
wczesnego popołudnia (nie ukrywam, że chciałam sobie coś przy okazji załatwić)
i to też są manewry – bo stanąć można na głowie, a i tak będą okazywać
niezadowolenie dla samej zasady, to w
afekcie zostaliśmy w domu, zająć mają się sami sobą a ja korzystam z okazji i
umieszczam wpis w przykurzonym rodzinnym pamiętniku, mając świadomość, że
pamiętniki pisane na poligonie mają niezwykłą wartość :)
Dlaczego mam wrażenie, że wakacje to jeden z trudniejszych
okresów w życiu rodzica? ;P
jak najbardziej zgadzam się z ostatnim zdaniem.
OdpowiedzUsuńwcześniej woziłam Młodą na zajęcia do biblioteki osiedlowej, od dwóch lat jeździ na obozy sportowe. wiem, że to kosztuje, ale i tak jest taniej niż wyjazd na kolonie. znajomych dzieci (trójka) co roku na 3 tyg. ruszają na obozy harcerskie za naprawdę bardzo małe pieniądze.
ściskam i dużo cierpliwości życzę:*
Otoz to. Na obozy. Ale w tym roku starszy nie podlapal, a mlodsze za mlode. Juz ukladam sobie wizje przyszlych wakacji ;)
UsuńJak moi byli mniejsi, to wakacje były dla mnie bardzo trudne. Znaleźć im zajęcie, kolegów do zabawy, nie zwariować od bycia 24 na dobę wśród nich. Miałam wyrzuty sumienia, że nie nadaję się na całodobową matkę!
OdpowiedzUsuńOd trzech lat mamy system, gdzie chłopcy "zarabiają" różnościami na każde pół godziny gry komputerowej. Mają listę rzeczy do wyboru, więc nie czują się przymuszani do konkretnej rzeczy, bo nadal robią co chcą niejako. Bardzo nam to wszystko ułatwiło manewrowanie.
Życzę Ci, abyś i Ty jakoś dobrze i cierpliwie to wymanewrowała :)))
Manewry podobne ;)
UsuńUff
Ulzylo mi - nie tylko ja sie w sobie gotuje ;)
Znalezione na FB
OdpowiedzUsuńKLIK
koresponduje z tym, co napisała Iza
Dosiu, życzę cierpliwości i dobrych pomysłów na dziecięcą nudę.
:*
:DDD
UsuńOlga, Ty zawsze coś fajnego wyszperasz w necie. Mistrzyni z Ciebie:))
U nas podobnie. Najważniejsze, że chłopcy przestrzegają i nic a nic nie marudzą przy tych "narzuconych" obowiązkach. Mogą też nic nie robić, ale wtedy nie ma ani gier ani TV, nic z elektroniki.
dziewczyny - każdy pomysł jest dobry, by dziecko nie siedziało tyle przed komputerem.
Usuńznajomych syn w tym roku nigdzie nie wyjechał, bo musiałby rozstać się z tabletem. no i się nie rozstaje.
to już jest niebezpieczne i pachnie uzależnieniem :(
Usuńw zeszłym roku byliśmy większą grupą na Mazurach. wstawałam - mały z tabletem w ręku, kładłam się spać (po północy) - tablet w użytku. nie jeździł rowerem, nie poszedł na kajaki, nie grał w piłkę. fajny wyjazd....ale rodzice cieszyli się, bo mieli spokój, nie marudził.
UsuńOlga :)
UsuńAz taka nie musze byc.
Z podstawowymi obowiazkami daja rade. Raczej chodzi mi o to, zeby codziennie z nudow zaczeli sie swietnie bawic. Poki co daja rade, ale walczyc musze, zeby nie poszly na latwize :)
Manewry
OdpowiedzUsuńma nerwy. ;)
Trzymaj sie nasza bohaterko. :*
Oj nerwy, nerwy :)
UsuńNiedlugo zelazne niczym Ajronmen ;P
Nie daj się tam. Dzień wręczania świadectw odbieram jako początek szkoły przetrwania jak Was czytam. Lepiej się czujesz?
OdpowiedzUsuń:)))
UsuńPo tym komentarzu czuje sie niemal wysmienicie. Pomyslalam sobie - co jej przyszlo do glowy? Czy ktos, komu udalo sie przezyc szkole przetrwania ma sie lepiej?
Ale otoz masz racje - ta szkola przywraca do zycia :)))
Cieszę się:)
Usuńdasz radę:)))
OdpowiedzUsuńjakie mi się rodzą instynkty mordercze mimo że Olaf na półkolonii jest...:D
Juz czuje ten kryminal: wakacje w Futrzakowie ;)))
Usuńpamiętam czasy, jak czekałam na początek roku szkolnego jak na zbawienie :PP
OdpowiedzUsuńzmienio się, jak uruchomiony został dom w P;))
Do zeszlego roku czekalam na rok szkolny, ale poczatek czwartej klasy okazal sie byc takim koszmarem, ze bardzo zalowalam, iz wakacje sie skonczyly.
UsuńTeraz sama nie wiem, co lepsze ;)
Chyba inaczej miałam z chłopakami. To jeszcze nie era internetu,zresztą tak bardzo nie przepadali za grami. Na wsi chłopaki mieli tysiąc pomysłów i możliwości, nie nudzili się, rzadko wyjeżdżał starszy, młodszy wcale nie chciał,Jeziora też mamy. Dla nich i dla mnie udręka to była szkoła.
OdpowiedzUsuńTakie wakacje na wsi, to ja rozumiem. Do szkoly by mnie wowczas tez nic nie ciagnelo ;)
Usuń