Komórka przestała mi działać zgodnie z oczekiwaniami i instrukcją. Mimo że obchodzę się z nią dość poprawnie. Wywołuje to moją dodatkową (i tak już ponad miarę) irytację. Bo i tak ilość spraw, które przytłaczają w tej chwili zdecydowanie za duża.
Przyglądam się sobie z boku i stwierdzam, że żyję wg zasady carpe diem, choć może trochę wypaczonej, bo z tym chwytaniem dnia to u mnie ostatnio kiepsko, natomiast zdecydowanie żyję z dnia na dzień i w tym dniu upatruję tego czegoś, co da mi siłę.
Na szczęście znajduję.
Podziwiam cierpliwość Mojego DrOgiego Męża i to, że przyjmuje tę moją słabość z takim zrozumieniem. Wiem, że bardzo chciałby mi pomóc, co właściwie robi. Ale za to ja z trudem siebie rozumiem i trochę "utrudniam" przejście do stanu "naprawiona-działająca".
A drobne pomyłki w kojarzeniu faktów już u mnie na porządku dziennym.
Ot, chociażby to, że pewnego dnia rozmawiałam rano ze swoim Tatą, który wraz z Mamą gdzieś w Polsce ważne sprawy rodzinne załatwiali. Po czym, kilka godzin później, oczekuję od MDM, żeby z ojcem osobiście (twarzą w twarz) pewną sprawę załatwił na miejscu ;) Upsss ;)
Albo zorganizowałam opiekę dla Niesforków na minioną sobotę, bo na urodzinowe party mieliśmy pójść, a okazało się, że party - owszem, ale za tydzień, a opieka już na miejscu ;)
Widząc jednak moją rozpacz powykrzywianą na twarzy, z trudem ukrytą za namiastką uśmiechu, niczym na obrazach Picassa, Mój DrOgi Mąż od razu carpe diem i ani myśli z takiej opieki rezygnować. To był naprawdę ważny wieczór, nie dość, że w ulubionych okolicznościach, to z niezwykłymi rozmowami. O jakże mi potrzebnymi! Działającymi trochę jak balsam, a efekt - wierzę, że będzie widoczny za jakiś czas. Oby nie za długi.
Hey Dosieńko :***
OdpowiedzUsuńHej, Gaguniu :)
Usuńmiło Cię widzieć :D
wszystko płynie w dobrym kierunku, tylko nam się czasem wydaje, że fale za wysokie i chcemy w drugą strone
OdpowiedzUsuńtroche bredze może, ale od przed chwili mam o jedno dziecko mniej jakby, dorosły syn po studiach, teraz juz musi wziąć życie w swoje ręce
Dla syna wielkie gratulacje :)
UsuńW Twoją mądrość, Rybeńko, przyjmuję serdecznie - tak, fale za wysokie, niemal tsunami, chcę w drugą stronę, ale to było zwykłe tchórzostwo
Dosieńku,ja tu widzę pozytywy.Mąż cię wspiera, chce ci się wyjść, chce ci się rozmawiać z mądrymi ludźmi. Chce ci się być. Mi to umarło.Chcę tylko przetrwać dzień, z dnia na dzień.Ominąć rafy, wieczorem wejść do łóżka i poczytać chwilę.
OdpowiedzUsuńTo prawda, Basiu, w mężu moim mam wielkie oparcie - i dzięki temu jeszcze walczę!
UsuńPrzykro mi, że u Ciebie tak trudna sytuacja...
i rozumiem, co czujesz, zwłaszcza wieczorami :*
ściskam
Wszystko się poukłada Dosiu, szczególnie kiedy przy boku taki kochający, wspierający Mąż!
OdpowiedzUsuń:*
wierzę w to, Olgo :)
Usuńchoć w konkretnych chwilach mam dosyć :(
Taki mąż u boku to wielki Skarb.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Bardzo lubię ten Skarb :)
Usuńpozdrawiam również ;)
Efekt ma być widoczny za jakiś niedługi czas? Czy to ten ...Efekt, o którym myślę, czy ja to zawsze tylko o jednym myślę:)).
OdpowiedzUsuń;DDD
Usuńa o czym myślisz, Errato? ;P
to lubię!
OdpowiedzUsuńcarpe diem :)
OdpowiedzUsuńno coś w tym jest ;)
UsuńChwila dla siebie, mała przerwa w gonitwie....bezcenne
OdpowiedzUsuńTrzymam za łapkę. Kiedyś kurwuś musi być lepiej. Naprawa musi potrwać. To wymaga czasu:*
OdpowiedzUsuńBardzo pięknie się mąż zachował, że namówił Cię na wspólny wieczór, skoro już przyszła opieka :)
OdpowiedzUsuńA tak poza tym w nadmiarze spraw często człowiek się gubi. To normalne. Szczególnie, kiedy głowa i emocje przeciążone od wrażeń.
Uściski!