poniedziałek, 15 lutego 2016

więc leżą czy nie leżą?

Mówią, że pieniądze leżą na ulicy, tylko trzeba się po nie schylić.

Dawno nie znalazłam nawet grosza, ale nasz Najstarszy Niesforny Aniołek co chwila. Przeważnie są to właśnie gorsze, choć i 10 zł na basenie w wodzie znalazł.

A dzisiaj, czekając na mnie pod szkołą i bawiąc się z kolegami i koleżankami, znalazł w błocie, pod drzewem, poza terenem szkoły 100 zł. Kwota, trzeba przyznać, znaczna. Koleżanki i koledzy naciskają go, że powinien się z nimi równo podzielić, bo razem się przecież wszyscy bawili. A on czekał na mnie, żebym pomogła mu podjąć decyzję.

Zaczekaliśmy na Mojego DrOgiego Męża i podjęliśmy decyzję w trójkę, ale zanim o niej, ciekawa jestem, co Wy byście zrobili, gdyby Wasze dziecko nieopodal szkoły znalazło 100 zł. Być może powinniśmy ją (tę decyzję) zweryfikować.

Ha!

19 komentarzy:

  1. odłożyć na jakiś kosztowniejszy spszent? tablet itp?
    właściciela nie sposób ustalić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zgadzam się - właściciela nie sposób ustalić
      każdy może podać się za poszkodowanego :)

      Usuń
  2. Ciekawy eksperyment myślowy. Kiedyś moja córka znalazła niedaleko naszego bloku telefon komórkowy. Nie mieliśmy najmniejszych wątpliwości, że trzeba odszukać właściciela. Tak też zrobiliśmy. Z pieniędzmi jest nieco inna sprawa. Ja bym poczekała, czy ktoś się nie ujawni. Może jakieś dziecko zgubiło i teraz szuka. Ogłosić? Sama nie wiem. Tylko trzeba to zrobić tak, aby nie było pomyłki. Trudna sprawa. Jeśli nie, to warto spożytkować w najsensowniejszy sposób. Zależy "na kogo trafiło". Jeśli znalazcą jest ktoś bardzo ubogi, to po wyczerpaniu wszelkich dostępnych możliwości i odczekaniu stosownego czasu mógłby wydać na życie, albo na dentystę dla dziecka. Ja najpewniej tak bym właśnie postąpiła. Lecz najpierw starałabym się zidentyfikować pechowca. Radość z oddania zguby dla mnie byłaby większa, niż łut szczęścia, jaki stanowi zdobycie takiej stówki. Mimo, iż jest to nasza tygodniowa stawka żywieniowa. Dla Was, jak sądzę, sprawa jest o wiele bardziej klarowna, chyba się domyślam, jak te pieniądze spożytkujecie:).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niesforek wpuaci na fundusz klasowy ?

      Usuń
    2. Też rozmawialiśmy o sprzętach - te łatwiej zidentyfikować i odnaleźć właściciela. Większą gotówkę również - można udowodnić, że się miało, a teraz się nie ma. Podać okoliczności itd itp.

      Gdyby dziecko zgubiło, pewnie w szkole by o tym wiedzieli. Przyglądałam się miejscu, w którym to znalazł. A że była tam pusta butelka po alkoholu, wiec wnioskuję, że komuś niezbyt roztropnemu i niekoniecznie trzeźwemu z kieszeni wypadło.

      Przykre jest to, co piszesz, o tej Waszej stawce. Bogu dziękuję, że nie musi dzieciak martwić się, że powinien nasz budżet zasilać.

      Co zdecydowaliśmy - za chwilę opiszę :)

      Usuń
    3. Moje mogłoby się trochę pomartwić:))

      Usuń
  3. Kiedyś 1 kwietnia w markecie znalazłam 100 zł. Czulam się glupio, prawie jakbym komuś zabrała. Chciałam ogłosić, że znalazłam, ale syn mnie wyśmiał, że wszyscy się zgłoszą i mnie startują. Nie umialam wydac tej kasy. Jak komus opowiadalam, to nikt nie wierzyl, bo prima aprilis. Po długim namyśle wydałam na badania: krew, mocz, RTG..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie to się chyba trzeba cieszyć, że nikt nie chciał od Ciebie tego, żebyś się podzieliła :)

      Myślę, że dobrą decyzję podjęłaś :)

      Usuń
  4. jest mnóstwo akcji na siepomaga.pl. myślę ze namwiłabym dzieci do wsparcia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też o tym myślałam, ale musiałby sam o tym zadecydować i nie mieć asysty :)

      Usuń
  5. poczekać z wydawaniem, jak się znajdzie wiarygodny wlaściciel to oddać, ale jak nie to do skarbonki i tyle
    niech się dzieciak cieszy że jest szczęściarzem a nie pechowcem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to ostatnie zdanie bardzo mnie poruszyło :)

      ale jeśli podejmie decyzję, która da mu poczucie satysfakcji - to chyba o to chodzi, nie?

      Usuń
  6. załóżmy że to 100 euro
    ogłosiłabym w szkole
    jakby nie znalazł się włąściciel razem z dzieckiem bym wybrałą szlachetny cel - Marcelka:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. gdybym ja znalazła, to sama bym ten cel też wybrała :)

      Usuń
  7. ja pamietam , ze kiedys znalazlam caly zwitek banknotow kolo szkoly, i mama stwierdzila, ze napewno jakies dziecko nioslo , zeby zaplacic za obiady w swietlicy i musialam oddac te pieniazki do swietlicy. Zastanawiam sie , czy dotarly do wlasciciela , czy pani swietlicowa ucieszyla sie z przyplywu gotowki.mysle, ze ja w tej chwili zglosilabym dyrekcji szkoly (moze ktos niosl do szkoly , zeby oplacic np. wycieczke) i zastanowilabym sie z dyrektorka , jesli dyrekcja o zgubie nie slyszala , moglyby te pieniadze zasilic fundusz np. klasowy, a niesforkowi dalabym jakas drobnostke (pare groszy , wyjscie na lody itp.) za uczciwosc

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takich razach nie warto mówić o jaką sumę chodzi, po prostu ogłosić, że coś zostało znalezione. Nawet niekoniecznie warto wspominać, że są to pieniądze.

      Usuń
  8. pewnie też bym namówiła dziecko na oddanie bardziej potrzebującym. Przy okazji można byłoby uskutecznić jakiś walor edukacyjny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a ja myślę, że warto namawiać, żeby część z tej kwoty przeznaczyło na szlachetny cel, a część niech ma do swojej dyspozycji

      Usuń