Dzień 14
Urlop w pełni. Słońce ciągle przygrzewa. Komarów ciągle nie
ma. Zasięg od czasu do czasu się pojawia, ale nie ma czasu i ucieka.
Zastanawiam się, jak długo tak jeszcze wytrzymam. Ile można
leżeć na leżaku i prażyć się w słońcu. Myślę, że już pewnego rodzaju znużenie mną
ogarnęło a może to tylko zbyt duża ilość słońca. W każdym razie, leżąc na plaży
miałam sen. Bardzo dziwny.
Śniło mi się, że jadę pociągiem. Na dodatek w nocy.
Wyobrażacie to sobie jechać gdzieś całą noc pociągiem na dodatek nie kuszetką,
bo tam już nie było miejsc, tylko tak, po prostu, na siedząco w zwykłym
przedziale? Więc jechałam tym pociągiem, nie wiem dokąd. Dopiero, gdy
dojechałam na miejsce okazało się, że jestem w …. Stolycy. (Pewnie to kompleks
ujawnił się podświadomie, ja – ostatnio mieszkająca na prowincji zjawiam się
nagle w stolycy.) Zadumałam się (no zdarza mi się), co ja robię tu? Pewnie
ukulturalnić się przyjechałam, tak sobie pomyślałam. Jakiś teatr, opera,
koncert – pewnie coś z tych rzeczy. Idę
więc do wyjścia, ale mijając lustro kątem oka zauważyłam przechodzącą postać.
Coś mnie w niej zaintrygowało więc zatrzymałam się i przyjrzałam. Wyglądała
znajomo. I dziwacznie. Miała wyblakłe, pomarańczowe włosy, stare, zużyte
sandały, plecak na plecach. Normalnie jakby właśnie z buszu wyszła. Spokoju mi
nie dawała, bo coś mi mówiło, że ta osoba w lustrze to jestem ja. Ale jak to
ja? W takim stanie ja? Przecież ja przyjechałam tu ukulturalniać się!!!
W pewnym momencie z zadumania wywołał mnie telefon. To
Sollet. Hmmm … Nie wiem, czy wypada się przyznawać, ale Sollet to znajoma
poznana w sieci. A tak naprawdę to nie wiem, kto się kryje pod tym Nickiem. Ale
nic to. Odbieram, i Sollet zaczyna mną kierować: Idz w stronę parkingu, wyjdź zza winkla, stój, skręć w lewo, prosto, tam jest Basia Hesed, przywitajcie
się. Wykonuję wszystkie polecenia posłusznie podczas gdy Sollet w między
czasie wykonuje trzysta trzy inne czynności z drugiego końca skrzyżowania.
Myślę sobie, że to jakiś obłęd. Ale dalej posłuszna Sollet
wsiadam do auta, w którym i bigos, i warzywa, i biżuteria, i rozkładany fotel! Okazuje
się jednak, że i Sollet wykonuje pewne czynności pod dyktando. Co chwile ktoś
jej mówi: skręć w prawo, skrę w lewo, jedź prosto. W międzyczasie sama Sollet
opowiada coś o szybowcach, o dziurze i zegarkach do opchnięcia. O co tu chodzi?
Zaniepokojona, ale bez możliwości powrotu, bo nawet nie
wiem, gdzie jestem, jadę dalej. W pewnym momencie zatrzymujemy się przed bramą,
która się otwiera, ale gdy tylko podjeżdżamy do niej, to się zamyka, więc
cofamy, brama w tym czasie się otwiera, podjeżdżamy, znowu się zamyka, cofamy,
otwiera, podjeżdżamy, zamyka. Choroba lokomocyjna się zbliża. W pewnym momencie
Sollet nabiera pewności siebie i nie cofa się, brama ustępuje. Okazuje się
bramą zdalnie sterowała… cóż… no…. Rybeńka – ta dusza towarzystwa w blogowym
świecie. Tu okazało się, że pod tym nickiem ukrywa się prawdziwa dyktatorka,
wyzyskiwaczka ludzi, na dodatek złośliwa, chociaż niezwykle piękna i ciągle
uśmiechnięta. Dyrektorskim tonem prowadza nas po swoim pałacu. Można w nim się
poruszać tylko po wyznaczonych ścieżkach, tylko w określonych kierunkach i
tylko w wyznaczone miejsca. Wszystko jest przewidziane. Nawet częstotliwość
korzystania z toalety. Gdyby się komuś miało coś pomylić wszędzie wywieszone są
znaki ułatwiające powrót na jedyną i właściwą ścieżkę. Nad wszystkim czuwa
pewna Ostra kamerdynerka, która , jako jedyna, ma prawo do chodzenia w szpilkach, reszta towarzystwa najlepiej
boso.
No właśnie: reszta towarzystwa – dobry temat. Z minuty na
minutę zaczynają mnie otaczać nowe osoby. Każdą znam, chociaż zdecydowanej
większości nigdy nie widziałam. Powoli zaczynam łączyć nicki z osobami. Coraz
ich więcej, więcej, więcej. Ile ja ludzi znam!!! Znaczy znam, czy nie znam???
Szaleństwo. Lecz impreza nie dla wszystkich. Żeby się na nią dostać, trzeba
było mieć bilet wstępu. Okazało się, że tym biletem wstępu jest torebka. Kto
chciał wejść musiał dać torebkę. Zamiast uciekać w popłochu oddaję swoją elegancką
kopertówkę do teatru (jakbym w buszu wiedziała, że będę w teatrze ;P).
Gdy już wszyscy się zjechali gospodyni zaprasza na zakupy.
Coś przecież trzeba jeść. Więc tłum kobiet biegnie do pobliskiego supermarketu
i wykupuje wszelkie możliwe rzeczy potrzebne na spotkanie. Rybeńka spalona w
pobliskim sklepie. Kobiety te bowiem zachowywały się obłędnie, niczym fariatki.
Po zakupach, gdy już wydawało się, że coś się rozpocznie,
gospodyni wpada na kolejny pomysł – idziemy na koncert!!! No, nareszcie! To
jednak kulturalny wypad do stolycy. No
ale jak na koncert w ubraniu, w którym z buszu. Przypomniało mi się, że miałam
ze sobą plecak. Znalazłam w nim moją niedzielną sukienkę, w której do kościoła
w niedzielę. Rybeńka widząc moje zakłopotanie postanawia zawieść nas jednak do
kościoła, gdzie zawsze prawdziwa Wieczerza…
Nagle okazuje się, że jesteśmy również – dosłownie
jednocześnie – na koncercie. Śpiewamy wraz z chórem anielskim nie tylko
Sanctus, sanctus, ale wiele innych. Rybeńka w altach, ja w sopranach, które tak
wysokie, że nawet stawanie na palcach nie pomogło, aby wyższe dźwięki wydobyć. Prowadzący
był bowiem wyjątkowo wysokim tenorem i rozpoczynał wszystko bardzo wysoko. Na
końcu specjalne podziękowania dla chóru. Uświadamiam sobie, że zawsze chciałam
w takim chórze śpiewać z Rybeńką. Marzenia się spełniają.
Gdy wróciłyśmy do pałacu impreza już trwa. Trudno ją opisać.
Wszędzie się coś dzieje. Na tarasie, pod tarasem, na stole, pod stołem, w
kuchni, w łazience, co niezwykle burzy harmonogram korzystania, ale jakoś
wszyscy dają radę. No dobra - prawie.
Impreza słodka, słona, wytrawna, wesoła. Szkoda mi mojej
niedzielnej sukienki, zakładam spodnie – okazuje się, że jednak w buszu
zdołałam się przygotować do tych okoliczności.
Ktoś włączył muzykę. Piękne piosenki puszczali. Aż chciało
się tańczyć i śpiewać. Tak pełnym gardem, na cały głos, wspominając coraz to
nowe fajniejsze kawałki, nawet takie, gdy biegało się w mundurze harcerskim.
Trwały niekończące się rozmowy wszystkich ze wszystkimi, w
podgrupach, w innych salach a nawet komnatach i łaźniach. Nie obyło się też bez
walk. Impreza została poważnie zagrożona, gdy w pewnym momencie nastąpił atak
os, a nawet niezwykle groźnych nietoperzy, które latały po pokoju wplątując się
we włosy. Gdyby nie Futi , która została pogromcom krwiożerców, nie wiem, czy
coś by z nas pozostało. W ogóle Futi okazała się być nie tylko pogromcom
nietoperzy, ale również siostrą pierwszego w upojeniu kontaktu dla wielu.
Sen trwa, bo przecież nie jest możliwe, aby tyle fariactwa w
normalnym świecie się działo. Śniło mi się nawet, że śpię, lecz spać nie dają,
bo ciągle ktoś woła: cicho, Dosia śpi!
Raczej spać by chciała. Gdy już dłużej spać nie mogłam w tym moim śnie, zeszłam
po jedynej słusznej ścieżce na dół, gdzie śniadanie podano – zimną jajecznicę w
prawdziwych jajek, które Hesed przywiozła. Cóż… Dalej wszystko było dziwne. Nawet
kawę robiono przez widelec.
Nagle, tak jak towarzystwo przyszło, tak zaczęło wychodzić.
Zostałam sama z gospodynią. Nawet kamerdynerka się ulotniła przez co dostałam
mopa do ręki i musiałam podłogi zmywać. Wszelkie przejawy buntu z mojej strony
zostały ukrócone przez wielką płetwę.
I nawet nie wiem kiedy, znowu znalazłam się w pociągu, znowu
w zwykłym przedziale, bo nie było wolnych kuszetek. I znowu jechałam całą noc…
Dzieci wołają: mamo, chodźmy już na lody!!!
Ocknęłam się w pewnym momencie na plaży, słońce ciągle
praży. A! To sen. Musiał to być sen, na
dodatek jakiś fariacki sen, niczym sen
Fariatki.
Ale mam dziwne przeczucie, że coś jednak musiało być na
rzeczy, bo znalazłam koło siebie kolorowe buty, których wcześniej nie miałam i
dwa bilety w portfelu. Łączna liczba przejechanych kilometrów 1223. Nie.. To
tylko Fariatka byłaby do tego zdolna, a ja …
I gdyby nie dzieci , to byś pewnie dalej śniła :-)))
OdpowiedzUsuńno właśnie, jak dobrze, że są
Usuńzawsze sprowadzą na ziemię ;)
:D
OdpowiedzUsuńskromnaś- jesteś mojom idolkom :)
mojom idolkom też!!
Usuńciekawe, czy kiedyś ktoś będzie nosił koszulkę I laf Dosia ;PPP
Usuńja!♥
Usuńja tyż!
Usuńi ja!!!
Usuńno
Usuńpodoba mi się :)
spytaj raczej- która nie będzie takiej mieć ?? :PPP
Usuńnie mam takiej śmiałości ;P
Usuńteż chcę koszulkę!
UsuńDosia! pokochałam cię od pierwszego błysku w oku na dworcu w Młocinach:))))
produkcją koszulek zajmie się Gaga z Luchą - mają wprawę :)
Usuńbardzo mię siem sen podobuje - bardzo taktownie opisan :)))
OdpowiedzUsuńwiesz, chciałam trochę bardziej szczegółowo go opisać, ale to i tak najdłuższy chyba wpis na tym blogu ever ;)
Usuńdobrze,ze to napisałaś Dosiek,bo to samo pomyslałam:D ;D;D;D
Usuńwłaśnie zauważyłam, że to najdłuższy post jaki tu czytałam ever :)
Usuń;)
UsuńDosia, Ty mnie co rusz zaskakujesz!!!! w skrócie, żeby z soboty nie wywlekać... Ty masz dar komediowy, dziewczyno!!!!
Usuń:O
Usuńzatkało mnie ;)
dopiero teraz???
Usuńa ja się o to MODLIŁAM w sobotę o północy ;)))
Na pasterce bylas?
Usuńsama przyszła ;)
UsuńDosiu, piękny, przepiękny to był sen! :)))
OdpowiedzUsuńJak Ty tak piszesz, to stwierdzam, że rzeczywiście - był piękny!
UsuńDosiu to jakieś dziwy bo ja miałam podobny sen:)))
OdpowiedzUsuńNaprawdę?
Usuńchcesz o tym porozmawiać? ;P
a z przyjemnością:)))
Usuńmoże jakieś szczegóły podobne były:PP
na pudelku pisali dzisiaj, że podobno to jakaś epidemia nastała
Usuńponoć 16 osób zarażonych tym snem ;P
oj to poważna sprawa Viki,cza to do sanepidu zgłosić:P
Usuńjuż i tak nic nie pomoże ;P
UsuńO jaaa, ale sen... ;)))
OdpowiedzUsuńCo tam się dzieje w Twojej podświadomości Dosiu, no no ;P
coś mi mówi, że coś niecoś wiesz o tej mojej podświadomości ;P
UsuńWłaśnie nie :))) Co prawda ten sen mówi sporo, ale zawsze możesz coś jeszcze dopowiedzieć, wszyscy chętnie posłuchamy ;P
Usuńnie mogę przedłużać dłużyzny ;)
UsuńSzkoda... może za rok się poprawisz i będzie jeszcze dłużej ;)))
UsuńAch, zapomniałabym - pozdrowienia Twoje do mnie dotarły, bardzo miło mi się zrobiło, dziękuję i również ciepło pozdrawiam :)
I ja śpiewałam w tym chórze!!!!:)))
OdpowiedzUsuńNa szczęście zbyt daleko, żebyś mogła ocenić fałszowanie...a może jednak?;D
chyba śnisz, oczywiście, że było słychać to Twoje fałszowanie
Usuńmusieliśmy się znieczulac ankoholem, coby nam uszy nie powiendli ;P
zouza!:D
Usuńnie wypowiem się ;P
Usuńboję się, że zostanę obrażona ;)
nie śpiewałam,zatkało mnie ze wzruszenia....
UsuńBasia :*
UsuńDośka WSZYSTKO już powiedziałaś!;***
UsuńMisia,nie drąż tematu;P
UsuńTo do Lux byś jeszcze nie dojechaua :PPP
OdpowiedzUsuńDosia! Ale opis ja riepdole!
:))))))))))))))))))))))))))))))))
UsuńRybeńko, boję się wnikać, czy to uznanie, czy wręcz przeciwnie ;)
UsuńChcialabym miec taki sen....
OdpowiedzUsuńspoko, Lamuś, za rok !
Usuń:)
masz to jak w banku Lamuś!
UsuńLamia, zamknij oczy i już śnij ;P
Usuńi wiesz, przypomniało mi się, że w zeszłym roku też miałam sen osobami z sieci i też po nim zostały mi buty ;P
Lamia,za rok to DOPIERO będzie sen:)))
Usuńnormalnie czytam to i tak myślę, że to jakiś koszmar ;PPP
OdpowiedzUsuńprawda? ;PPP
Usuńtaaa,i Viki w tym śnie coś często mokre oczy miała;)))
UsuńW każdem razie ja somsiaduufff unikam :PP
OdpowiedzUsuńhmm,jakby tu rzec...fcale się nie dziwiem:PP
Usuńnie no, co Ty?
Usuńczegoś/kogoś się wstydzisz? ;PPP
rybka, cicho majom caly rok, to raz mozna im pospiewac. zwlaszcza, ze chor mamy profesjonalny. ;)
Usuńmoże i mam profesjonalny, ale ten co śpiewał to był na wpół :P
Usuńzdecydowanie
chciałam Ci tylko nieśmiało uściślić, że: nie nietoperz tylko ćma - monster, w dodatku tresowana, bo co tylko Futi słyszała to się chowała, być może była z kosmosu, b/ sister of mercy to akurat Ty byłaś, ale może nie pamiętasz swojej dzielności :), c/ tego co pod stołem to byłaś ciekawa tylko Ty i Lucha, reszcie wystarczył raport :) :)
OdpowiedzUsuńi to udawanie, że nikogo nie znasz poszło Ci naprawdę świetnie - to mnie waliłaś jak w dym, jakbyś mnie znała 109898 niedzielnych herbatek, przez co przez moment wpadłam w panikę, że się już widziałyśmy, tylko Cię nie poznaję... akurat u mnie nie byłoby takie dziwne, czasem pewne twarze nie chcą mi się wbić w pamięć... kiedyś miałam takie zdarzenie, że kolega małż stał z kimś na ulicy, podeszłam więc, grzecznie się przedstawiłam, wszak jestem damą, a on się zadziwił i wykrzyknał! aLusia, przecież my się znamuy ze trzy lata!! uuupppsss.... musiałam udawać, że żartowałam, ale nie wiem, czy byłam przekonująca :) :)
Aha
UsuńaLusia....
Usuńcałe napięcie siadło ;P
a myśmy wcześniej nie wypiły 109898 niedzielnych herbatek? ;P
nie pamiętam, ale miałam uraz głowy w zeszłym roku, więc nie wykluczam :) ;)
Usuńten sen taki znajomy...:P
OdpowiedzUsuńtylko z tym nietoperzem to jakiś koszmar!
Ale dalas rade - pogromczyni nietoperzy ;)
Usuńtak, Futi, przybiegłaś nam na ratunek jak prawdziwa nietoperzowo-ćmowa rycerka w lśniącej zbroi!! :)
Usuńo taakk!! ja też byłam pod wrażeniem akcji likwidacji ćmów!!! :)))
UsuńOch jak miło było śnić razem:)
OdpowiedzUsuńBuziaki
zbiorowa halucynacja???
UsuńSollet - Ty też śniłaś w moim śnie?
UsuńBasiu - chyba jako jedyna umiałaś to nazwać "po imieniu"
:D