Podczas uroczystości ślubnej Ksiądz zwrócił wszystkim uwagę, że to wyjątkowy ślub i wyjątkowe prowadzenie Opatrzności Bożej, bo nikt z zebranych gości, jeszcze kilka lat temu nie spodziewał się, że będzie uczestniczył w uroczystości ślubnej, podczas której najstarszy wnuk będzie służył do Mszy, syn będzie świadkiem i będzie czytał czytanie, synowa będzie świadkową i będzie śpiewała psalm.
Brzmi niemalże jak scenariusz z romantycznej komedii z happy endem :)
Ale to wcale nie film, a prawdziwe zdarzenie, które miało miejsce w minioną sobotę.
Byłam poruszona, tym bardziej, że Para Młoda, rozpoczynając właśnie wiek emerytalny, mogłaby cieszyć się beztroskim życiem, będzie cieszyć się każdym dniem, który nie będzie naznaczony trudami choroby, z którą zmaga się Pan Młody. Będą się cieszyć każdą chwilą, która da poczucie fizycznego i psychicznego triumfu nad chorobą i cierpieniem.
Teraz będzie łatwiej, bo we dwoje jako jedno. Z łaską Bożą!
Szczęść Boże Młodej Parze!
Bo "miłość wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma"
OdpowiedzUsuńJuż spodziewałam się jakiejś miłej historyjki o parze osiemdziesięciolatków, którzy odnaleźli swą młodzieńczą miłość. A tu o ciężkiej chorobie i codziennym zmaganiu, w miejsce emeryckiej beztroski. Toż to (z mojego punktu widzenia:) całkiem jeszcze młodzi ludzie. Gdyby nie stworzyli związku, problemy, nie dość, że nie zniknęłyby, to jeszcze każde z nich borykałoby się z nimi samotnie.
OdpowiedzUsuńkurczę
OdpowiedzUsuńwzruszyłam się
zawsze mnie wzruszali kochający się starzy ludzie, którzy patrzą na siebie z miłością, trzymają się za rękę, mówią do siebie czule!!!!!!
OdpowiedzUsuńi też bym tak chciała!
ale skad watpliwosc ze nie bedziesz?
Usuńbo wydaje mi sie ze bedziesz
A my dziś byliśmy na wzruszającym pogrzebie. I też był świadectwem miłości :))
OdpowiedzUsuńNa miłość nigdy nie jest za późno :-)
OdpowiedzUsuń