Resztkami sił odnajduję jednak siebie. Choć wcale to nie jest proste i łatwe. Odnajduję swoją tożsamość, która tak naprawdę daje mi siłę do jakiegokolwiek działania.
Ta tożsamość jest niezwykle ważna, bo w przeciwnym razie ma się wrażenie, że jest się tylko tłem. Do rzeczy, do osób, do wydarzeń, do projektów, do inicjatyw, do działalności. I mimo że można być w wielu rzeczach naraz i przy wielu osobach, i nawet nieźle się wkomponowywać, to jednak bycie tłem, nawet pasującym i dobrze wyglądającym, a tło może być nawet ciekawsze niż ten/ta/to, które się na nim eksponuje, jest fatalne.
Bo uprzedmiotawiające.
Ja z konieczności czasami gram rolę nawet nie tła tylko fototapety..śmieszne to i wodospad szumi.
OdpowiedzUsuńDla mnie zaś przykre.
Takie emocje często towarzyszą matkom.
OdpowiedzUsuńTakie matczyne tło nie ma prawa wychodzić na pierwszy plan, ba, nawet samo sobie zabrania
tulam kochana
za trudne na dziś
OdpowiedzUsuńśnieg piękny pada :)Hej kolęda!
śfienta Ci sie pomylili :p
UsuńTak, zdecydowanie przykre...
OdpowiedzUsuńDużo sił!
OdpowiedzUsuń~
Uprzedmiotawianie jest złe.
Ale bycie tłem może być czasem wyrazem miłości. I wtedy nie jest uprzedmiotawiające. Tak sobie filozoficznie myślę.
Nie na temat, ale nawiązuje do poprzednich wpisów: http://fishki.pl/fishka,Zgubila-pieniadze,100313.html
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że się usmiechniesz. Pozdrawiam!
Bycia tłem na ogół się kiedyś żałuje.
OdpowiedzUsuńTo jak mycie zębów, ciągle od nowa trzeba siebie odnajdywać, czynność codzienna wymuszająca powtarzalność do osiągnięcia pożądanego skutku. Sami jesteśmy źródłem własnej siły. Ale kropla innego człowieka powoduje zwiększenie mocy, czasem nawet zwielokrotnienie ;) Ale tłem wbrew woli nie. Stanowcze i zdecydowane nie.
OdpowiedzUsuń