Organizowanie przyjęcia dla niezorganizowanej to jest nie lada wyzwanie!
Zacznijmy od tego, że spóźniona byłam. O jakieś dwa lata z rezerwacją lokalu, a o jakiś rok z rezerwacja cateringu z obsługą kelnerską.
Szczęściem było to, że przez to roztargnienie okazało się, iż możemy przyjęcie zorganizować w domu parafialnym tuż przy kościele. Catering na godziny umówione mi dowieźli, a i obsługa kelnerska się znalazła w osobach dwóch znajomych, nie wliczając w to samych gości, którzy poczuli się swojsko i do kuchni co chwila zaglądali albo po naczynia, albo z naczyniami. Klimat niemal domowy :)
Cała uroczystość przebiegła pięknie. Dostaliśmy nawet role. Najstarszy Niesforny Aniołek przed kościołem prosił rodziców o błogosławieństwo, a my błogosławiliśmy. (Nie powiem, kto był bardziej zestresowany ;)
Kilkakrotnie się wzruszyłam podczas Mszy Świętej. Łzy mi płynęły ciurkiem rozmywając starannie zrobiony makijaż. I kiedy pochyleni przy stole nad roladą rozmawialiśmy o tym, moja mama stwierdziła, że jestem lepsza od niej w tym, że się kilka razy wzruszyłam. Bo ona wzruszyła się tylko raz. Na samym początku i tak już jej zostało :)
Kolejne wzruszenie przyszło podczas popołudniowego nabożeństwa, kiedy to Niesforek pięknie dziękował za ten cudowny dar. Nie obyło się też bez małych roztargnień. Na przykład zapomniał wziąć ze sobą świecę na nabożeństwo, a po nim miało być robione wspólne zdjęcie. W pewnym momencie wyleciał jak z procy z kościoła, ale zaraz wrócił. Ze świecą. Na szczęście była przecież blisko.
Przy kolacji już czułam, że emocje opadają, już czułam się trochę odprężona, gdy nagle Franczesko, syn mamy chrzestnej Niesforka woła: poproszę chleb! Ależ mi ciśnienie wtedy skoczyło! Bo jedzenie mnóstwo, a chleba nie ma. Dziecko z niedowierzaniem dopytuje: no jak to nie ma chleba?
I patrzę na ten stół zastawiony jedzeniem, i myślę: no ładnie, jedzenia tyle, że przez tydzień nie będę musiała gotować, ale nie pomyślałam zupełnie o najprostszym i podstawowym produkcie.
Cudownie, że zostaliśmy tego dnia w taki szczególny sposób posileni Chlebem Eucharystycznym, ale mimo wszystko: chleba naszego powszedniego, daj nam dzisiaj! Niech go nigdy nie zabraknie!
Amen.
OdpowiedzUsuńAnioly czuwaly.
A nie mówilam ze bedzie piekna uroczystosc:))
:))
Usuńmówiłaś :)
i była!
I myślę... jak to dobrze, że można te wzruszenia zapamiętać tutaj. By móc później jeszcze nieraz do nich wrócić, odtworzyć, ponowić.
OdpowiedzUsuńTo się często potrafi zdarzyć... zwłaszcza przy stole zastawionym łakociami wszelkiej różnorodności. A na pociechę dodam, że u nas wczoraj wieczorem nie było w domu ani kromki chleba!
zapamiętuję te wzruszenia - nie tylko tutaj :)
Usuńi pocieszyłaś mnie ;)
a spróbuj cos nieslonego zjesc - to dopiero nieszczescie
Usuńna pewno :P
UsuńDosiu, cudnie, że wszystko się udało, że wzruszenia były, że Chleb ten najważniejszy BYŁ!
OdpowiedzUsuń:***
Och, i ja się bardzo cieszę.
UsuńI wszyscy się śmiali, że to nasza (w sensie rodziców) też pierwsza komunia :)
Ale wzruszenia były... i Najważniejsze było... :)
OdpowiedzUsuń:*****
Byłam rozczulona tym wzruszeniem, dziwne, nie?
UsuńDosienko, ale od chleba oczy ropieja, wiec w sumie na zdrowie ten brak wszystkim wyszedl:)))
OdpowiedzUsuńJa nie mam zwyczaju podawac cukru na stol, bo sama nie uzywam, wiec i nie podaje:)
z tym cukrem to mam podobnie :)
Usuńa co do chleba, to mój Teść zwykł mawiać, że on chleba nie je, bo na chleb się ciężko pracuje ;)
Witaj Dosiu :)
OdpowiedzUsuńWdrażam się, to znaczy zapoznaję z Tobą i z blogiem :)
i trafiłaś pod piękny dach Julio :)
UsuńWitaj Julio K,
Usuńwdrażaj się, zapraszam :)
Emko, dziękuję za komplement :)
UsuńNam kiedyś w domu na weekend zabrakło chleba
OdpowiedzUsuńJak jeszcze nie bylo tutaj niedzielnych sklepów i stacji benzynowych
Jedlismy cieple potrawy tylko :ppp
Wzruszenia są dobre
hmmm
Usuńto chyba fajnie - ciepłe potrawy tylko :)
ja tam lubię
a co do wzruszeń - to przepadam za nimi - poruszają serce i umysł
Czynią z nas ludzi
UsuńJa w święta prawie nie używam chleba, jakoś tak te potrawy mi do niego nie pasują, więc też nieraz o nim zapominam :)
OdpowiedzUsuńno też nie wpadłam na to, że akurat chleba ktoś będzie potrzebował :)
Usuńale następnym razem już na pewno nie zapomnę :)
Kiedy serca takie pełne, to i żołądek może poczekać ;-)
OdpowiedzUsuńUściski Dosiu:)
:)
Usuńpewnie że tak, ale śmiesznie było :)
pozdrawiam Alcydło :)
dobrze, że już po wszystkim (dzięki wzruszeniom zapamiętasz ten dzień jeszcze mocniej), a chleb hmm...nie samym chlebem wszak człowiek żyje :)))))
OdpowiedzUsuńwww.przemyslnik.pl
nie da się okryć, że ciągle wzruszona jestem tym świętem, a i Niesforek też ciągle przeżywa.
Usuńa co do chleba, to mój Teść mówi, że na chleb się ciężko pracuje ;)
Wzruszająco :)
OdpowiedzUsuń:)
Usuńwzruszająco, co tam takie drobne braki:)
OdpowiedzUsuńjakoś przeżyliśmy te braki, a wzruszenie ciągle przeżywamy :)
UsuńNajważniejsze, że wszyscy byli zadowoleni i to, co jest istotą tego dnia pięknie się odbyło :)
OdpowiedzUsuńA propo zaklepywania terminów, to w mojej rodzinnej parafii komunie odbywają się zawsze w Zielone świątki więc najmłodsze w rodzinie ma już termin w lokalu zaklepany, przy okazji chrztu jej mama zrobiła rezerwację. Jejku, to już 5 lat temu ^^
tak, z tymi terminami to teraz jest szopka,
Usuńnauczona doświadczeniem, już teraz powinnam "zaklepać" termin na następną komunię
albo nie
może samo się ułoży :)